Z tym właśnie kojarzyć mi się będzie
nasz pobyt w Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli. Tak się tam przyjmuje
turystów. Gdzie, w jakim muzeum kustosz powiedział do kogokolwiek z was
„Państwo z drogi, to może potrzebujecie skorzystać z łazienki.”? Tylko tu
człowiek czuje się gościem, o którego dbają i zgodnie z maksymą patrona wiedzą,
że o nim „nie wolno mówić w sposób nudny, zwykły i pospolity”, co sprawia, że
zwiedzanie jest ciekawe i przyjemne dla ducha.
logo muzeum
Najpierw oglądamy park wokół pałacu
we Wsoli. Podziwiamy pałac z różnych stron – no, robi duże wrażenie. W tej
sytuacji wcale się nie dziwię, że Witold Gombrowicz lubił przyjeżdżać tu latem
do swojego starszego brata – Jerzego i jego rodziny. Bywali tu i rodzice oraz
siostra pisarza. Udziela nam się atmosfera pałacu i też się „wczuwamy” – robimy
sobie pamiątkowe zdjęcie na schodach pałacu. A potem we wnętrzu pani kustosz
pokazuje nam powiększoną do wielkich rozmiarów fotografię rodziny właścicieli
na tychże schodach – ta fotografia wita gości wchodzących do pałacu.
zdjęcie eksponowane na ścianie przy wejściu do wnętrza - po lewej Jerzy Gombrowicz z żoną Aleksandrą, Witold - pierwszy z prawej
a to nasza grupa
Wnętrza starannie odrestaurowano (w
moim egzemplarzu książki „Jaśnie Panicz” opisano, że w pałacu mieści się ośrodek
dla niepełnosprawnych dzieci – tak było do roku 2005), od kilku lat działa tu
muzeum.
Na parterze oglądamy ekspozycję
związaną z dzieciństwem i latami młodości pisarza. Są tu kopie rodzinnych
fotografii i dokumentów (no cóż, na świadectwach trójki, a mimo to Gombrowicz
wielkim pisarzem był, czyli nie ma co się tak tymi szkolnym notami przejmować,
młodzieży droga), w gablotach osobiste przedmioty pisarza podarowane muzeum
przez jego żonę – Ritę Gombrowicz: okulary, fajki (a astma dokuczała!),
higrometry (to pewnie z jej powodu).
jedna z sal ekspozycji
świadectwo dojrzałości Witolda Gombrowicza
jeden z higrometrów pisarza
Tu też możemy zajrzeć do pokoju
gościnnego, w którym zatrzymywał się Witold, kiedy bywał u brata. Dawny służący
tak to wspomina: „Mieszkał zawsze
w pokoju gościnnym, który ciągle był w papierach, niedopałkach papierosów —
cały czas nic nie robił, tylko pisał nocami. Potem — blady jak upiór — wstawał
o jedenastej, dwunastej, kiedy normalni
ludzie dawno mieli za sobą połowę dnia.”* Nie nam
oceniać styl pracy pisarza, ale pokój wygląda teraz zupełnie inaczej, a plakat
na jednej ze ścian ma zapewne przypominać, że tu prawdopodobnie powstawały fragmenty
słynnej powieści „Ferdydurke”.
współczesne wyposażenie pokoju gościnnego
Na piętrze – sala eksponująca lata
emigracji, pobyt w Argentynie i we Francji, egzemplarze niektórych wydań jego
dzieł (np. po japońsku czy hiszpańsku, to ostatnie początkowo krytykowane, a
potem uznane za arcydzieło nowoczesnego języka), filmy i instalacje podwieszone
do sufitu. Na szczęście fotele solidnie umocowano i możecie bez obaw poświecić
się zwiedzaniu.
klatka schodowa
fragment ekspozycji dotyczącej pobytu pisarza we Francji
instalacja na klatce schodowej
Jest też sala konferencyjna z
ekspozycją obrazów Kazimierza Głaza i biblioteka.
sala konferencyjna
Jedna tylko sprawa pozostaje
nadal niewyjaśniona – w której sali odbywały się potańcówki, kiedy to nasz kolega
Staszek bywał na nich we Wsoli (oczywiście w latach powojennych). Zapomniałam
zapytać.
Po wizycie w muzeum odczuwamy „apetyt
na Gombrowicza”** i pewnie jeszcze coś na jego temat pojawi się na blogu,
zwłaszcza, że w tym roku przypada setna rocznica urodzin pisarza.
Dla tych, którzy mają ochotę lepiej poznać muzeum, link na jego stronę.
Dla tych, którzy mają ochotę lepiej poznać muzeum, link na jego stronę.
kościół parafialny we Wsoli niedaleko muzeum
*J. Siedlecka „Jaśnie Panicz. O
Witoldzie Gombrowiczu”
**pod takim tytułem we Wsoli odbywał się piknik artystyczny
Zdjęcia
– Edek i ja
Pozdrowienia dla znanych mi osób ze zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńA cała grupa pozdrawia Ciebie - nieznajomi może też się kiedyś poznają osobiście.
Usuń