Słynny ów
rycerz w towarzystwie tym razem aż trzech wiernych giermków (można było
poprzydzielać dwóm osobom role Rosynanta i osła, ale woleliśmy uniknąć owego
despektu) przybył do Iłży, gdzie raczył zwiedzić ruiny zamku, który przez wieki
strzegł tego zacnego miasta i jego
mieszkańców, aż popadł w ruinę. Bystremu oku rycerza nie umknęło pojawienie się
nowych murów i budowli na zamkowym wzgórzu – nic, tylko Iłża szykuje się do
odparcia ataku wielkiej rzeszy turystów, a może, co gorsza, obawia się natarcia
olbrzymów, których armia zaczyna otaczać miasto.
Należało sprawę
tę zbadać niezwłocznie. I dlatego skromna liczebnie nieustraszona gromadka
przemaszerowała przez miasto z odnowionym rynkiem (granit plus wodotrysk – skąd
my to znamy?), zajrzała na cmentarz i opuściła gród iłżecki.
baszta iłżeckiego zamku na Górze Zamkowej
widok z Góry Zamkowej
na iłżeckim cmentarzu
Kiedy tak szli,
„Don Kichot spostrzegł z daleka ze trzydzieści lub czterdzieści wiatraków, i
jak je tylko spostrzegł, zawołał: „Fortuna sprzyja nam bardziej, niżbyśmy sami
pragnęli.”** I zaiste, mądrze prawił rycerz wspaniały, bo w końcu Fortuna
pozwoliła jemu i jego oddanym kompanom wyśledzić owe bestie tylekroć widywane z
okien pojazdu napędzanego siłą koni mechanicznych. Bądźmy szczerzy – liczba wiatraków mniejsza była, bo wielokrotne próby ich policzenia dawały później coś
około 26, ale pewności nie ma. Wszak bestie lubią się skryć jeden za drugim i
już ich mniej widać. Rycerz uważnie przyglądał się wiatrakom, nawet postukał jeden
w pancerz, a ten okazał się bestią nastawioną pokojowo, miał w dodatku bardzo
dokładny (co do minuty) adres ze współrzędnymi geograficznymi, mruczał delikatnie i nie odpowiedział na zaczepkę. Grupa śmiałków wędrowała więc wśród pól w
kierunku Seredzic, słuchała śpiewu ptaków, upajała się aromatem kwiatów polnych
i zbóż, a przyjazne (przynajmniej na razie) olbrzymy jedynie rzucały raz na
jakiś czas na wędrowców złowróżbny cień skrzydeł, zaś wiaterek napędzający te
skrzydła chłodził przyjemnie w upale.
Przyjacielu Sancho, czy widzisz tę gromadę
niezmiernych olbrzymów?**
Toć to nie olbrzymy, to są wiatraki**
a pola spokojne i kolorowe
przyroda, ludzie i technika
A co się
później stało? Ano nic strasznego. Rycerz poprowadził swą drużynę w kierunku
lasu, gdzie stoczyli nierówną walkę z bestiami małymi, acz wielce dokuczliwymi zwanymi
uczenie „culex pipiens”, które
białogłowa zaliczona w poczet drużyny potraktowała cuchnącym preparatem, co
dało skutek mierny, ale chwilowo pozwoliły poruszać się swobodnie po leśnych
ścieżkach, a nawet zaznać odpoczynku nad Iłżanką.
pomnik partyzantów z oddziałów BCH w lesie pod Seredzicami
Iłżanka w poblizu Trębowca
Kiedy zaś
umęczeni upałem piechurzy maszerowali przez Trębowiec, mogli oddawać się
obserwowaniu dwóch rodzin bocianich, z których jedna wielce ich zadziwiła, bo
do jednego gniazda z bocianią mamą i małymi przylatywało dwóch absztyfikantów.
Bocianica spokojnie przyjmowała dary i odprawiała samców na kolejne łowy.
tegoroczny bociani przychówek
tłok w gnieździe
Licząca
dwadzieścia kilometrów wyprawa zakończyła się w Zbijowie Małym, skąd wędrowcy
oddalili się z pomocą hałaśliwego wehikułu czterokołowego.
*tytuł VIII
rozdziału „Don Kichota z La Manchy” M. Cervantesa w tłumaczeniu W.
Zakrzewskiego
**oczywiście
cytaty z tegoż rozdziału
Opis iłżeckiej trasy sprzed roku znajdziecie tutaj - warto porównać zmiany w pejzażu.
Opis iłżeckiej trasy sprzed roku znajdziecie tutaj - warto porównać zmiany w pejzażu.
Ilustracje do
tekstu wykonał Edward, a ja mu trochę pomogłam.
Wspaniała makowa łąka. Poproszę o łąkę z rumiankami. Takimi dużymi. Pamiętasz takie łąki? Na pewno pamiętasz. I dzwonki. Oj wspominki. Chyba się starzeję. ;)
OdpowiedzUsuńFotografowałam rumianki, ale pod wiatrakami wieje i wyszło nieostro. :(
UsuńMoże jeszcze kiedyś się uda. A tu rumianki są tylko na brzegach łąki. Maki dominują.
Tyle się napisałem i znikło... :(
OdpowiedzUsuńTajemnicza sprawa.
UsuńCiekawe, czy jest jakiś internetowy detektyw, który odnajduje zaginione komentarze.
To, że mało tu piszę - nie znaczy, że nie bywam :) Bywam często i się "nakręcam" :) Dzięki Wam dziś, za chwilkę, dopiję tylko kawkę, wyruszam na wyprawę i przygodę z "wiatrakiem". To właśnie dzięki Wam tym razem wyruszam z nowymi mapami i kompasem. Ja większe pisanie "uskuteczniam" najpierw w programie pocztowym, który zapamiętuje pisany tekst, bo też się przekonałem o "złośliwości" nowych technologii :) Pozdrawiam serdecznie. Może nie będzie tak bardzo padać :)
OdpowiedzUsuńMiłych strzałów :)
UsuńElektrownie wiatrowe budzą szereg emocji... zarzuca im się szkodliwe działanie na środowisko i ludzi.
OdpowiedzUsuńPowodują podobno: hałas,zjawisko ruchomego cienia,rzucają oblodzeniem w zimie,płoszą zwierzynę i zabijają ptactwo,szpecą krajobraz,powodują koszmarne sny , powodują bezsenność,ustawiane w Fermach winny znajdować się w odległości co najmniej 3 km od zabudowań ludzkich !
Tania energia odnawialna,czy następny niewypał :(
Do bocianów nic nie mam... wręcz przeciwnie :)
Cóż, opinie na ten temat zmieniają się dosyć często. Raz coś jest najwspanialsze na świecie, a potem - wstrętne. Czas pokaże, które opinie są właściwe. Byle tylko nikt nie ucierpiał na tym eksperymentowaniu.
UsuńA mieszkanie przy drodze szybkiego ruchu za plastikowym ekranem-płotem to jakie emocje budzi?
Budzi... a nawet są faktem. :(
UsuńBardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pozdrawiam i ja.
UsuńTak by się tam znów powędrowało... Niech no tylko cieplej się zrobi i dzień dłuższy.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Miło mi, że się podoba.
Usuń