Właściwie na początku wydawało mi
się, że tytuł mógłby brzmieć tak, jak w literackim oryginale, ale potem diabli
wzięli rozwagę i poszło …
Romantycznie zaplanowałam trasę,
która doprowadzi do zalewu w Mostkach, bo tam teraz pięknie jest (szczegóły pod
koniec wpisu). Z rozwagą przemyślałam różne warianty i wybrałam najlepszy.
Ale już na starcie zaczęłam wprowadzać zmiany. Najpierw postanowiłam wydłużyć trasę i zarządziłam start w Michniowie koło pomnika Leśników. Świetny pomysł, bo lasem się szło nieźle, kałuże nie były specjalnie dokuczliwe. A i widok na budowę mauzoleum w Michniowie mocno nas zaskoczył. Od marca przybyło tu ładnych parę ton betonu.
Ale już na starcie zaczęłam wprowadzać zmiany. Najpierw postanowiłam wydłużyć trasę i zarządziłam start w Michniowie koło pomnika Leśników. Świetny pomysł, bo lasem się szło nieźle, kałuże nie były specjalnie dokuczliwe. A i widok na budowę mauzoleum w Michniowie mocno nas zaskoczył. Od marca przybyło tu ładnych parę ton betonu.
pomnik Leśników poległych i pomordowanych podczas II wojny światowej
rozbudowa Mauzoleum Wsi Polskiej
jedna z żabek, które koncertowały w bajorku przy drodze
Kamień Michniowski znaleźliśmy bez
problemu, ostre słonce i cień nie sprzyjały fotografowaniu, ale my i tak coś
tam pstryknęliśmy. A potem się poszło w kierunku Burzącego Stoku. Najpierw było
ładnie, potem się zrobiło bardzo mokro, musieliśmy się przedzierać przez
krzaki, na czym ucierpiała moja bluzka – mogę teraz świecić solidną dziurą
prawie w centrum. A sam stok to już obraz nędzy i rozpaczy – teren polanki
rozjeżdżony przez jakiś ciężki sprzęt, altanka nad źródłem pochylona. A tak
niedawno była nowiutka …
dwa liścienie i pęd z listkami buka
pomoc koleżeńska przy przekraczaniu odpływu Burzącego Stoku
No to uciekamy do gajówki Opal, a
dalej wędrujemy nową drogą, którą sama wypatrzyłam na mapie. Prowadzi nią szlak rowerowy, więc nie
spodziewam się trudności. I tak jest – ładnie i sucho. Ale w pobliżu Dobrej
Dróży szlak skręca do wsi, a mapa pokazuje ścieżkę brzegiem lasu. No to się ją
wybiera, choć widać, że w pobliżu ścieżki są narysowane gęsto podłużne
kreseczki – miejsce podmokłe. Kto by się tam takimi paroma kreskami przejmował?
No, nie ja. I baaaardzo nierozważnie zarządzam wejście na ścieżkę. Za kilka
minut kreski staja się rzeczywistością w postaci naprawdę mokrego terenu. Na
razie skaczemy z kępy na kępę i jakoś to idzie, chociaż gubimy Edwarda. Po paru
minutach się znalazł. Ścieżka właściwie też się znalazła, ale nasza radość nie
trwała długo, bo w obniżeniu terenu zamieniła się w najprawdziwsze rdzawe
rozlewisko. Szłam pierwsza, to się wpakowałam w głębinę i nalało mi się do
butów górą, panowie ominęli najgorsze miejsca, ale i tak buty im przemiękły.
W końcu jakoś się wykaraskaliśmy i weszli do lasu, a potem do mostu na Żarnówce,
ale na przyszłość będę pamiętać, że należy polubić asfalt i iść szlakiem przez
wieś, a nie eksperymentować.
solidna, sucha droga na szlaku rowerowym
siedmiopalecznik błotny na dowód, że było mokro
I wreszcie na koniec nagroda – zalew
w Mostkach jest pokryty w wielu miejscach kwitnącymi nenufarami! Na to
czekałam. Nie było z nami dziedzica Toliboskiego, ale i tak było
romantycznie. Poza tym oprócz grzybieni
białych (to nenufary właśnie) w jednym kąciku wypatrzyliśmy również żółciutkie
grążele. Tak więc w mokrych butach i skarpetkach, spryskani błotem po kolana,
nadgryzieni przez komary w końcu jednak mieliśmy coś przyjemnego dla oka i
ducha.
Nie należy więc spisywać wycieczki na straty przed jej zakończeniem.
Nie należy więc spisywać wycieczki na straty przed jej zakończeniem.
most pontonowy na zalewie
grzybień biały
grążel żółty
dzwonek rozpierzchły w poblizu zalewu
Dla statystyki – z powodu „udziwnień”
trasa wydłużyła się do 17,4 km.
PS. Januszowi dziękuję za to, że ze
dwa lata temu przeprowadził wycieczkę nad ten zalew, kiedy grzybienie jeszcze
nie kwitły, ale myśl o obejrzeniu pełni kwitnienia zakiełkowała i przyniosła dziś
efekty.
Zdjęcia - Edek i ja
Fajna niedzielna trasa... a na dodatek trochę atrakcji i klimat fotograficzny.
OdpowiedzUsuńI, o czym nie wspomniałam, spotkaliśmy na Opalu psa, który nie był agresywny. Takie urocze, spokojne zwierzę.
UsuńA po wyjściu z lasu naskoczyły na nas trzy ujadające burki - groźnie się zrobiło.
Zaś trasa - prawie nic nowego.
Na widok leśnych dróg mięknie moje serce. Wywołują wspomnienia z dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńŻabka cudowna, taka zieleniutka. A Ty, krokiem tanecznym, pokonałaś leśny strumień. Pozdrawiam.
Ten - tak, ale lądowania w rdzawce nie miał kto uwiecznić.
Usuń