Tak
było w niedzielę rano, ale potem się trochę poprawiło. Nie padało.
I
to by właściwie wystarczyło jako opis wycieczki.
Po
wyjściu z pociągu na stacji Starachowice Michałów prawie widzieliśmy Kamienną
oraz tablicę informującą o historii tutejszej chwilowo niewidzialnej
pudlingarni.
Kamienna znika we mgle
Wkroczyliśmy
do prawie niewidzialnego lasu, w którym próbowałam sfotografować niewidzialne drzewo,
a w nagrodę musiałam zastanawiać się, gdzie zniknęła cała nasza grupa.
tu gdzieś majaczy las
Znaleźli
się na skraju lasu. Po czym to poznałam? Proste – po prawej było ciemne tło, a
po lewej mleczna biel. Czyli tym razem niewidzialne pola.
przynajmniej koledzy nie zniknęli
droga w siną dal
ambona we mgle
Tak
sobie szliśmy drogą na skraju paska lasu aż dotarliśmy do drogi ze szlakiem
rowerowym. Według mapy prowadzi ona do Radkowic.
jesienna droga
I
w tych oto Radkowicach pojawiły się pierwsze ledwo widoczne pola! A nawet jasna
plama na szarym niebie. To podobno słońce. No, nie wiem…
jesienne barwy
uśpione pola
Uznałam,
że należy nam się odszkodowanie za niewidzialne tereny. I powinno nim być
zwiedzenie kościoła w Radkowicach. Tyle już razy przechodziliśmy obok niego, a
wnętrze obiecuje barokowe ołtarze i szybki zwane gomółkami. Bardzo chciałam się
dowiedzieć, co to jest, te gomółki.
No
i, wyobraźcie sobie, nadeszliśmy w okolice kościoła (17. wiek) już w czasie
czytania ogłoszeń parafialnych. Szef wyraził zgodę na zwiedzanie. Poczekaliśmy kilka minut i można było spokojnie
wejść do środka. Gomółki okazały się malutkimi okrągłymi szybkami w kościelnych
oknach. Niektóre mają namalowane kolorowe obrazki (oczywiście religijne, da się zauważyć także herby). Obrazki są
umieszczone po kilka w szybach okien. Trudno je obejrzeć, bo te maleństwa
mieszczą się dosyć wysoko, ale nic to. Grunt, że są.
wnętrze kościoła pod wezwaniem MB Częstochowskiej (przeniesiony do Radkowic z Miedzierzy w roku 1962 dzięki staraniom Wandy Pomianowskiej)
barokowy ołtarz główny
kamienna kropielnica z 17. wieku
jedno z okien - gomółki oprawne w ołów
Byłabym
zapomniała, że przed kościołem zajrzeliśmy w okolice dworu Pomianowskich. Tym razem najbardziej nam się podobała aleja kasztanowców. Te drzewa wyglądały
nadspodziewanie dobrze. I kolorowo.
Z
tym, że właściciele ustawiają coraz to nowe płoty – chyba niedługo koniec
zwiedzania.
aleja kasztanowców obok dworu Pomianowskich
Z
Radkowic wędrujemy w kierunku zielonego szlaku. Tym razem prawie widzimy
wiatraki na szerzawskich polach, a potem trafiamy do przyjemnych wąwozów. I tu
mamy widoczność podkręconą na maksa.
widok z Radkowic na wiatraki
wąwóz na zielonym szlaku
lessowa ściana wąwozu
ten wąwóz już poza szlakiem
Po
opuszczeniu szlaku wchodzimy na naszą ulubioną drogę z widokami na pola. Słowo
daję, widzieliśmy te pola. Ale aparat fotograficzny słabo sobie z tymi widokami
radził. No i zmiany zauważamy – przy drodze powstały nowe domki (Mają tu ludzie
jedne z najlepszych widoków przy ładnej pogodzie!), część drogi zalana
asfaltem. Minie trochę czasu i asfaltówa będzie na całości.
zamglone pola Brogowca
Gdzieś
przed nami majaczy coś w rodzaju prawie widocznej góry – to Sieradowska, a przy
niej niebieski szlak do Bodzentyna.
Na
nim to już prawdziwe szaleństwo widokowe. Wreszcie coś jakby widać.
w nowoczesnym ogrodzie
Edward uważa, że słońce zaczyna się naprawdę przebijać. Moim zdaniem robi to wyjątkowo nieśmiało. Wyłaniają się zdecydowanie najlepsze widoki tego dnia. Znamy je od lat, ale tak niewidoczne to jeszcze chyba nigdy nie były.
pola na zboczach Sieradowskiej Góry
pola Sieradowic
I
wreszcie Bodzentyn, w którym możemy się naoglądać zabytków do woli, ale wolimy
skrócić zwiedzanie i zasiąść na przystanku, z którego widać, że zamiast naszej
ulubionej piekarni jest sklepik z motocyklami (zdjęcia nie będzie; no może za
jakiś czas, jak się do tej straty przyzwyczaimy).
w Bodzentynie już prawie pogodnie
Tyle
świata wdzieliśmy na niedzielnej wycieczce, która liczyła 20,7 kilometra. I był
to świat zaczarowany, w dużej mierze widziany oczyma duszy.
Zdjęcia – Edek i ja
Urokliwa mgła...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, nie.
UsuńMgła magii dodaje, to rzecz pewna.
OdpowiedzUsuńA z widokamimto musimy znów uciec się do ludowej guralskiej madrości mojego kolegi: "widoki były pikne ino przejrdzystość mglista".
Świetny cytat, zachowam go sobie na tytuł kolejnego wpisu z mgłą w roli głównej. Jeśli kolega pozwoli.
Usuń