Kiedy
pierwszy raz (10 lat temu) nasza mała gromadka przyjechała do Cieszyna, ruszyliśmy zdobywać beskidzkie szczyty.
Zaliczyliśmy wtedy i polskie i czeskie, a na Czantorii byliśmy aż dwa razy.
Jedno
nas tylko nęciło i odstraszało jednocześnie – wejście na Czantorię czerwonym szlakiem przy wyciągu krzesełkowym z
Ustronia. Widać było, że to strome podejście. Za starzy na to jesteśmy.
Wybraliśmy łagodniejsze trasy.
wyciąg na Czantorię
Mijały
lata, kolejne wyprawy w Beskid Śląski miały ten sam refren – za starzy jesteśmy
na to podejście. Ale Czantoria co roku była zdobywana.
I
wreszcie w tym roku nadszedł czas na męską decyzję. Idziemy tym szlakiem, przecież następnym razem nie będziemy młodsi.
Wystartowaliśmy
wczesnym rankiem. Razem z nami ruszyła młoda mama z kilkuletnim synkiem. No,
młodsi od nas. Ale doświadczeni. Oni to podejście robią kilka razy w roku. I
lubią je. No to może nie będzie tak źle.
Rzeczywiście
jest dosyć stromo. Ale szlak prowadzi najpierw wśród drzew, ścieżka przyjemna,
las daje osłonę, a ja się dwa razy przebieram. Robi się coraz cieplej.
leśny odcinek szlaku
Wychodzimy
na odsłonięty teren. Nadal raczej stromo, ale za to wystarczy się odwrócić do
tyłu, a tu widoki na okolicę. Jest przyjemnie. Chłopiec nie narzeka na podejście
– biega, rozgląda się, odpoczywa.
zdobywca
Kolega
Ed już gdzieś daleko, mija kolejnych podchodzących, ja porzucam towarzystwo
mamy z dzieckiem i maszeruję swoim tempem pod górę. Nie jest łatwo, ale idzie
się dobrze i równo. Z odpoczynkami co jakiś czas.
Mijam
rodziców z dwiema plączącymi dziewczynkami. O, tu widać nowicjuszy - wszyscy umęczeni, brak pomysłu na zajęcie
dzieci czymś innym niż użalanie się nad sobą.
widoki ze zbocza Czantorii
Mijam
i tę grupę i nagle patrzę, a tu już polanka przy stacji wyciągu. Można
posiedzieć, odpocząć, bo najgorsze podejście zakończone! Chwila odpoczynku i
ruszamy w stronę szczytu Czantorii Wielkiej.
widok z polany pod wyciągiem
No,
tutaj to już raczej łatwizna, tylko ścieżka kamienista. A na niej pańcie w
lekkich sandałkach. One chyba nie będą mile wspominać tej wycieczki.
Na
szczycie kolega Ed zostawia mnie na ławce, a sam pędzi na wieżę widokową podziwiać
okolicę z góry.
wieża widokowa na Czantorii Wielkiej, zdjęcia poniżej to widoki z niej
widok na Tatry
widok na stronę czeską
widok na Ustroń
wieża widokowa na Czantorii Wielkiej, zdjęcia poniżej to widoki z niej
widok na Tatry
widok na stronę czeską
widok na Ustroń
Ze
szczytu schodzimy w kierunku Czantorii Małej. Przyznam, że to mój ulubiony
fragment trasy – wypoczynkowy (w obie strony), widokowy. Właściwie dla niego
mogę przyjeżdżać co roku do Ustronia.
Tym
razem sporo ludzi na tym szlaku – jedni wędrują, inni się opalają, wszyscy
podziwiają widoki.
droga skrajem lasu
widok na Czantorię Małą
widok na Ustroń ze zbocza Czantorii
rzut oka za siebie - rozstaje (zawsze mam ochotę pójść ścieżką w prawo, ale nadal nie wiem, dokąd prowadzi)
resztki pasterskiego szałasu
to on w roku 2011 (świerczek bez wątpienia urósł)
W
lesie za szczytem przechodzimy na żółty szlak w kierunku Ustronia. Czasem tędy
wchodziliśmy (ja raz nawet samotnie), teraz okazał się nadzwyczaj przyjemny do
schodzenia. Człowiek po prostu sunie na dół i ledwo zdąży się rozejrzeć, bo
może co ciekawego w lesie się zobaczy.
goryczka trojeściowa
500 lat protestantyzmu - jedna z form uczczenia tej rocznicy
I
już Ustroń. Odnotowujemy nowy dom przy szlaku, rzucamy pożegnalne spojrzenie na
góry (cóż, na następny dzień odwrót w strony rodzinne – trochę żal) i zaraz
przystanek busa.
Ustroń przed nami
do zobaczenia, Czantorio
Po
wycieczce. Może następnym razem znów wleziemy na Czantorię tym stromym
szlakiem i pomaszerujemy na Stożek Wielki?
Kto wie…
Zdjęcia – Edek i ja
Pamiętam obóz turystyczno-terapeutyczny z bazą w Wiśle i moją rwę kulszową...
OdpowiedzUsuńW tym czasie ja samotnie zdobywałam Czantorię, bo Edwarda zwaliła angina.
UsuńCzłowiek z wiekiem młodnieje tak trzymać!
OdpowiedzUsuńPodejscie znam,zaliczyłem ze dwadzieścia pięć lat temu.
Dzieci na szlaku szybko się nudzą,zwlaszcza gdy jest latwy,dlugi i przez las.
A jak jest rodzeństwo to nakręcają się w marudzeniu wzajemnie. Lepiej z dziećmi wybierać szlaki trudne, przez wykroty, kamulce i strome. Poradzą sobie bo energię mają niespożytą, wszystko byle nie nuda.
Doświadczenie przez Ciebie przemawia.
UsuńTu zapewne decydujące było to, że na mapie napisano - godzina podejścia. Rodzice pomyśleli: wlezą, będzie z głowy. A szli ze dwie, bo ciężko i nudno. Wybraliby szlak na dwie godziny - urozmaicony, jak ten żółty z innego miejsca w Ustroniu i by była radocha przez dwie godziny.
PS Jak 25 lat temu wchodziłeś tym szlakiem, to Ty, człowieku, starszy od nas jesteś. ;)
Usuń;D
OdpowiedzUsuń