I
cóż, że jesień? Czy to wyklucza korzystanie z uroków takiej okolicy? Nic
podobnego. Żywym dowodem na to są cichutko przycupnięci nad wodą wędkarze. Prawdopodobnie będzie padać, ale im to nie
przeszkadza. Nam też.
szare niebo nad szarą Kamienną zmierzająca do zalewu w Brodach
Wysiadamy
z naszego ulubionego pociągu na stacji Starachowice Michałów i kierownictwo z
rozbrajającą szczerością informuje, że mamy szlak do dyspozycji, ale po co się
nim wlec po asfalcie, jak możemy iść ścieżkami nad zalewem. Grupa akceptuje ten
plan i ruszamy na spotkanie z jesienną przygodą, że o aurze nie wspomnę. Poza
tym, padać ma dopiero od dziesiątej – zdążymy sobie połazić bez deszczu.
Pierwsza
ścieżka (na razie nad Kamienną) jest
dobra, z jednym wyjątkiem – trzeba przejść pod drzewem złamanym przez niedawną
wichurę.
ostrożnie
Kamienna
W
okolicy Dziurowa moglibyśmy przejść na czarny szlak rowerowy, ale znów
wybieramy zwyczajne ścieżki. Tym razem idziemy nad Kamienną, a potem nad zalewem w Brodach.
Kamienna w okolicy mostu
I woda i
niebo mocno szare, nawet jakby ołowiane. Na plaży piasek i pustka. Łódki
zacumowane do wiosny. Gdzieś przy drugim brzegu stado łabędzi, przy naszym
brzegu kaczki.
pusta plaża
byle do wiosny!
Ale
nadchodzi dziesiąta. I zaczyna lekko padać. Staszek obiecuje, że o jedenastej
przestanie. Wyciągamy, co tam kto ma i maszerujemy w kierunku rezerwatu Skały w
Krynkach. Po drodze znów widoczki nadwodne. Tym razem połączone z deszczowymi.
staw w Krynkach
W rezerwacie cisza, geologia ze stoickim spokojem reaguje na pogodę. Spacerujemy
więc wolno wśród skałek, czasem po nich, bo niektóre są zupełnie płaskie (byliśmy tu zimą), robimy zdjęcia. Spróbuję uniknąć pokazywania tych samych skał, które już były prezentowane poprzednio. Zresztą, nawet, jeśli będą te same, to może pokazane z innej strony nie będą takie same.
nasze piaskowce dolnotriasowe
Mamy ochotę zajrzeć do pobliskiego wąwozu. Z czerwonego szlaku, na którym jesteśmy, widać, że wąwóz zarośnięty i niedostępny. W tej sytuacji przychodzi się wycofać. Jedynie kolega Ed wyrusza na samotne penetrowanie ścieżki zielonego szlaku i udaje mu się znaleźć wejście do wąwozu. Cóż, następnym razem wybierzemy się tam wszyscy.
na razie tylko tyle wąwozu
A
dlaczego tak nam się spieszy, żeby wyjść z lasu? Nadchodzi jedenasta, a o tej
porze powinna się skończyć msza w kościele pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP w Krynkach. Obiecujemy sobie, że tym
razem to już na pewno tam zajrzymy.
Udało
się! Wnętrze kościoła jest naprawdę warte obejrzenia – ciekawa architektura,
ładne malowidła naścienne, oryginalna Droga Krzyżowa, barokowa ambona, chór
muzyczny z organami, przy ołtarzu głównym tablice epitafijne.
ołtarz główny
epitafium Grzegorza Kwiecińskiego
sklepienie nawy głównej
chór i organy
obok ambony jedna ze stacji Drogi Krzyżowej, a z drugiej strony barokowa krata oddzielająca nawę od kaplicy
Mnie
zainteresowała boczna kaplica. To starsza od kościoła Kaplica Matki Bożej
Różańcowej ze słynącym łaskami obrazem umieszczonym w modrzewiowym bogato
zdobionym ołtarzu. Do tej to właśnie kaplicy dobudowano w roku 1727 cały
kościół ufundowany przez dzierżawcę kuźnic brodzkich, Mikołaja Zacharskiego.
ołtarz we wnętrzu kaplicy
Po
zwiedzeniu kościoła spacerowym krokiem docieramy do stacji, a potem jeszcze,
żeby za długo nie czekać na pociąg, sprawdzamy, jak wygląda nowo zbudowana
ulica przebiegająca w pobliżu stacji. Nasza ocena – jest nieźle, ale chodnik w
formie schodków na dłuższa metę wkurzający.
nowa droga
Długość
trasy – 11,8 km plus 0,9 km dodatkowego spaceru ulicą.
PS.
Od jedenastej rzeczywiście nie padało. Stach ma jakieś tajne źródła wiedzy
meteorologicznej.
Zdjęcia – Edek i ja
... ale że nie ma fotki z freskiem, na którym jest Dąb Partyzantów?:)
OdpowiedzUsuńO, kurcze. Nie zauważyłam, ale w kościele było zebranie przedkomunujne i trudno było zaglądać w każdy kąt. I tak na nas patrzyli lekko podejrzliwie.
UsuńKolejny raz wow!!!
UsuńFaaaajna traska. Nie tak długa, ale ciekawa i malownicza, no te skalki i wąwozy to calkiem moja bajka. A i kościół warto od środka zobaczyć.
OdpowiedzUsuńI w związku z komentarzem parlando - do powtórki. I to z największą przyjemnością!
UsuńKiedyś byłem, ale klamkę pocałowałem.
OdpowiedzUsuńPodrawiam
Ja nie zliczę, ile razy my te klamkę całowaliśmy. Tym razem się udało zajrzeć do środka.
Usuń