Nie
siedzą na niej już wprawdzie zbójcy, ale pogoda jest średnia, widoków się nie
spodziewamy, więc robimy obejście tej góry różnymi ścieżkami. Ze wskazaniem na
pokryte nawet asfaltem. Byle nie trawa, bo przez cały dzień pada.
widok na Ochodzitę z niebieskiego szlaku tuż za Koniakowem
A
miał być upał. Wylądowaliśmy na skraju Koniakowa w krótkich spodenkach, z
kremem z dużym filtrem, okularami przeciwsłonecznymi, w lekkich butach trekkingowych
i bez parasolki.
Wysiadamy
z mocno klimatyzowanego autobusu, a tu chłodno, na niebie chmury. Tak sobie
niezobowiązująco pomyślałam „oj, żeby tylko nie zaczęło padać”. Ledwo mi
ta myśl przemknęła przez głowę, a tu deszcz. Na szczęście prawdziwy stary
wyjadacz ma zawsze w plecaku latem pelerynę przeciwdeszczową. Się ją zakłada i
się idzie.
Trasa
prawdopodobnie widokowa. Ale widoki jakieś przy tej pogodzie nieszczególne.
takie tam niby widoki z niebieskiego szlaku
Zmierzamy
w kierunku lasu. Wreszcie odpoczywamy od asfaltowego podłoża na leśnej drodze.
Pada jakby mniej. I w dodatku las w okolicach Wyhradeczki ładny jakiś. Świerki
tu rosną przecudnej urody – proste, wysmukłe.
w lesie przechodzimy na zielony szlak
dorodne świerki
Jak się okazuje, jesteśmy na
obszarze występowania świerka istebniańskiego. W tym właśnie rejonie rosną
najstarsze i najcenniejsze pod względem materiału genetycznego okazy tych
świerków. Nic więc dziwnego, że utworzono tu Karpacki Bank Genów, w którym jest
przechowywany materiał nasienny świerków istebniańskich. A w pobliżu można
zajrzeć do Muzeum Świerka, obejrzeć szkółki drzew i wolierę głuszców.
W
deszczową pogodę najlepszym obiektem jest niewielki domek muzeum. Można się tam
osuszyć, obejrzeć świerkowe sprzęty, narzędzia wykorzystywane przy pracach
leśnych i dokumenty na temat świerków.
Muzeum Świerka
jego wnętrze
Maszerujemy
dalej szlakiem aż do Zapasiek Górnych, gdzie kierujemy się na północ w stronę
szosy Koniaków – Istebna. Deszcz niezbyt mocny, ale obecny, widoki znów są, ale nie
takie, jakie człowiek lubi obejrzeć na zdjęciu.
widok z drogi w kierunku wsi Bryty
pożegnalny rzut oka na Ochodzitę z tej samej drogi
Po
dotarciu do szosy trzeba podjąć decyzję: Koniaków czy Istebna. Tu kuszą
koronki, tam kurna chata. Koronki znam. A w kurnej chacie nie byłam nigdy. Ruszamy
do Istebnej.
Trzeba
przyznać, że porządne przejście i obejrzenie tej wsi zajmuje prawie dwie
godziny. Ale warto. Zwłaszcza, że wreszcie nie siąpi deszcz.
Istebna - widok na kościół ewangelicko-augsburski
Sporo
czasu zajmuje zwiedzenie Izby Regionalnej Kurna Chata „U Kawuloka”. Ów Jan
Kawulok – twórca instrumentów ludowych i grajek już nie żyje. Żadnego z jego
potomków nie zastaliśmy. Szkoda, bo może
dodatkowo wysłuchalibyśmy koncertu na instrumentach ludowych zgromadzonych w
izbie.
chata Kawuloka obecnie
i przed laty
a to nieżyjąca już pani Kawulokowa - żona Jana
Udało
nam się jednak zwiedzić chatę w towarzystwie sympatycznej pani, która raczyła
nas ciekawostkami na temat życia w takim
domu, sprzętów, dbałości o ich stan. Mnie się podobało.
wnętrze izby
piec
fragment zbioru instrumentów ludowych
stara skrzynia
pięcionożny stołek wykonany z jednego kawałka drewna
Po
opuszczeniu kurnej chaty zajęliśmy się szukaniem innych starych domów w
Istebnej – podobno można je rozpoznać po numerach – to domy z niskimi
trzycyfrowymi numerami. Zresztą, gołym okiem też widać, który dom stary. Z tym,
że jedne malowniczo popadają w ruinę, inne opływają w dostatek w postaci
blaszanych dachów, eleganckich ozdób czy innych dupereli.
stare
i odnowione
stare
i odnowione
Spokojnym
krokiem docieramy w okolice przystanku na końcu wsi. A tu przed nami jeszcze
parę obiektów do obejrzenia. Szczęśliwie już wcale nie pada. Zaglądamy więc na
malutki stary cmentarzyk z interesującymi metalowymi krzyżami.
cmentarna brama
stare krzyże
cmentarna brama
stare krzyże
Potem
wędrując w kierunku większego nowego cmentarza zaglądamy do istebniańskiego
kościoła. Jest to osiemnastowieczny kościół pod wezwaniem Dobrego Pasterza. Jego
wnętrze zaskakuje zdobieniami, jakich trudno szukać w innych świątyniach.
Jednym słowem – jest tu niezwykle kolorowo i bogato. Jest to zasługą artystów z Istebnej, którzy pracowali w latach 1928 - 1929 oraz ich potomków. Sami zobaczcie kilka
przykładów.
kościół Dobrego Pasterza
ołtarz główny (dzieło Ludwika Konarzewskiego) z obrazem przedstawiającym Chrystusa Dobrego Pasterza na tle krajobrazu okolic Istebnej (autor Jan Wałach)
krzyż w ołtarzu bocznym podobno dzieło z warsztatu Wita Stwosza
chrzcielnica w kształcie muszli (L. Konarzewski); jest też ambona w kształcie łodzi i wiele innych ciekawostek (ten kościół zasługuje na oddzielny wpis)
kościół Dobrego Pasterza
ołtarz główny (dzieło Ludwika Konarzewskiego) z obrazem przedstawiającym Chrystusa Dobrego Pasterza na tle krajobrazu okolic Istebnej (autor Jan Wałach)
krzyż w ołtarzu bocznym podobno dzieło z warsztatu Wita Stwosza
chrzcielnica w kształcie muszli (L. Konarzewski); jest też ambona w kształcie łodzi i wiele innych ciekawostek (ten kościół zasługuje na oddzielny wpis)
Na
zakończenie jeszcze tylko kilka słów o ludziach, których mieszkańcy
Istebnej uczcili tablicami pamiątkowymi bądź pomnikami. Myślę, że podpisy pod
zdjęciami wystarczą jako komentarz.
zbiorowa mogiła zamordowanych 13 kwietnia 1945 roku (to ostatnia egzekucja w czasie II wojny światowej na Śląsku Cieszyńskim)
pomnik bohaterów wojennych
pomnik Pawła Stalmacha, który w 19. wieku był przywódcą polskiego odrodzenia narodowego na Śląsku Cieszyńskim
zbiorowa mogiła zamordowanych 13 kwietnia 1945 roku (to ostatnia egzekucja w czasie II wojny światowej na Śląsku Cieszyńskim)
pomnik bohaterów wojennych
pomnik Pawła Stalmacha, który w 19. wieku był przywódcą polskiego odrodzenia narodowego na Śląsku Cieszyńskim
Tyle
zwiedzania. Ochodzity już nie mamy szansy zobaczyć – jest za Koniakowem, ale
wracamy autobusem do Cieszyna.
Tym wpisem, jak nietrudno zauważyć, inauguruję serię wspomnień z wyjazdu w Beskid Śląski.
Tym wpisem, jak nietrudno zauważyć, inauguruję serię wspomnień z wyjazdu w Beskid Śląski.
Zdjęcia – Edek j ja
Beskidy nie do przejścia... tyle ich jest.
OdpowiedzUsuńMasy rację - siódmy raz wyruszamy z Cieszyna i ciągle nowe miejsca.
UsuńMoże kiedyś GSB?
UsuńNo nie - żeby tak przejść cały z wielkim plecakiem od schroniska do schroniska? Mój kręgosłup stanowczo protestuje. Fragmenty - można, ale nie pójście na całość.
UsuńW Cieszynie mam rodzinę i w Bielsku Bialej... Do tego w liceum stale własnie tam na rajdy jezdziliśmy. Tereny znam nieźle, choć warto by odświeżyć.
OdpowiedzUsuńPóki więc sam nie pojadę,z lubością będę pławił się w Waszych opowieściach.
My odświeżamy już z 10 lat. Najpierw była fascynacja górami, teraz szukamy ciekawostek po okolicy. Staramy się, żeby nie powtarzać dawnych wycieczek, chociaż kusi taka powtórka. Może następnym razem...
Usuń