sobota, 7 października 2023

Góra Biakło, czyli zdobywamy Jurajski Mały Giewont

Podejście nie jest trudne. Powiedziałabym nawet, że łagodne. Spokojnie zbliżamy się do szczytu ścieżką z widokiem na grzbiet, który przypomina jakoby Giewont i stąd wzięła się potoczna nazwa wzniesienia. 
 
grzbiet Góry Biakło - skały Garb, Mnich, Biakło i Sfinks
 
Ścieżka pokazuje również inne walory Małego Giewontu. Otóż, jest to doskonały punkt widokowy. Wystarczy spojrzeć na lewo lub prawo, albo obejrzeć się do tyłu i już jakieś ciekawe pejzaże z ostańcami. Ba, nawet dosyć znane obiekty.
 

Przy podchodzeniu mijamy skałę o nazwie Sfinks. Prezentuje się ona imponująco. Jej ściany porasta typowa roślinność okolic o wapiennym podłożu.
 
Sfinks na pierwszym planie
 
życie na wapiennej skale
 

Na razie rezygnuję z podejścia na szczyt, bo chcę obejrzeć dwie skały stojące z boku, po prawej stronie. Ta bliżej mnie nosi nazwę Okręt. Zauważam nawet okienko na jego „dziobie”. 
 
Okręt zaraz wypłynie "na suchego przestwór oceanu"*
 
okienko z widokiem na niebo
 
z tej perspektywy to już nie okręt, a twarz starca
 

Nieco dalej spora skała, która nazywa się Z Jałowcem albo Jałowiec. Może kiedyś rósł tam jakiś charakterystyczny jałowiec… 
 
Jałowiec z jałowcami wokół
 
Wracam ścieżką i wreszcie rozpoczynam zdobywanie szczytu Góry Biakło.  
 
ścieżką w górę
 
Podejście teraz robi się nieco trudniejsze, bo skały wyślizgane. Na szczęście jest tu zamocowana solidna poręcz, która bardzo ułatwia podchodzenie, a później schodzenie.
 

Można odpocząć tuż przy skale z krzyżem. Są nawet tacy, co wdrapują się na tę skałę ignorując ostrzeżenia tablicy zabraniającej włażenie. Ja nie właziłam. 
 

Miałam za to nagrodę w postaci wiatru przyjemnie chłodzącego w upalny dzień i widoków na okolicę. 
 
panorama z Biakła
 
skałki w oddali, przypuszczam, że to Skałki na Lipówkach
 

Od strony szczytu łatwo podejść do skały Mnich, która ma najlepsze z możliwych widoków na Jurze. I to na stałe. Po wsze czasy.
 
Mnich spogląda na zamek w Olsztynie
 
Ostrożnie schodzimy ze szczytu i żegnamy Biakło. Warto było się z tą górą zapoznać.   
 
w dół
 
To jeszcze nie koniec wycieczki. Kolejny jej etap opiszę w innym poście, a teraz zapraszam na kilka chwil do Olsztyna.
Skoro Olsztyn, to oczywiście jego najbardziej znany widok – ten na zamek. Nie zwiedzamy go, ale pamiętamy, że jest. 

olsztyński stołb
 
A na rynku w Olsztynie to, co tygryski lubią najbardziej, czyli galeria rzeźb. Taka „pod chmurką”.
W centrum rynku wystawa prac Radosława Skóry. Wykonane są ze stalowej blachy spawanej. To „Kula” i „Drzewa”. Muszę przyznać, że drzewo z blachy to pomysł mocno ekstrawagancki, ale w czasach, gdy masowo wycinamy lasy może być ostrzeżeniem przed czekającą nas przyszłością w stalowych lasach. 
 
rzeźby Radosława Skóry

A nad rynkiem unoszą się balansujące rzeźby Jerzego Kędziory. Trzy już widziałam wcześniej, ale „Przytulia Olsztyńska” była dla mnie zaskakującą nowością. Bo i kolor, i obraz, który Przytulia tka, i nawiązanie do nazwy występującej w tej okolicy rośliny. Zresztą sami zobaczcie.
 
Przytulia Olsztyńska
 
W nieskończoność

Mag
 
Gimnastyczka z szarfą

To na razie koniec relacji, ale w okolice Olsztyna niedługo wrócimy, a i z pracami Jerzego Kędziory będziemy mieć duże spotkanie. 
 
Zdjęcia – Józek i ja
 
*A. Mickiewicz "Stepy Akermańskie"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz