poniedziałek, 2 października 2023

W rezerwatach Zagożdżon i Ponty

Wybraliśmy się tam w pochmurną jesienną niedzielę. Już na starcie nastąpiło lekkie zamieszanie, bo ścieżka, która według mapy miała zaprowadzić nas do rosnącego w pierwszym rezerwacie dębu Zygmunt August okazała się mokra i tak zarośnięta, że właściwie nie do przebrnięcia. Na szczęście próba wycofania się z niej doprowadziła nas do przyjemnego dębu, który został nazwany Dębem Stulecia Niepodległości.
 
oto ów dąb

a tak było na "drodze"

W przemoczonych butach i spodniach ruszyliśmy na poszukiwanie innych obiektów w okolicy. Z zasięgiem mapy słabo. Częściej brak. W rezultacie znaleźliśmy jeden obiekt – miejsce mogiły niemieckich żołnierzy, którzy zginęli w potyczce z Rosjanami w 1944 roku. To symboliczna mogiła, bo ciała ekshumowano w latach 90.
 
miejsce pamięci
 
Poszukiwania pomnika lotnika, który gdzieś tu zginął w katastrofie nie dały efektów. Zarządziłam powrót. Przy okazji zauważyliśmy tabliczkę kierująca do pomnika przyrody. To ani chybi dąb Zygmunt August. Droga świetna. Poszliśmy nią do rozdroży. Dalej brak oznakowania, a zamiast niego pojawiła się w koszmarach ilościach roślina zwana potocznie „dziadami”, czyli uczep trójlistkowy. Zadziory wczepiały się w odzież bezpardonowo. Zdecydowałam o przerwaniu poszukiwań dębu.
 
uczep gotowy do ataku

lądowisko - mój rękaw (poły koszuli były mocnej oblepione)

Jedynie kolega Ed samotnie wyruszył na poszukiwania. Te marne pół godziny czekania na niego aż wróci minęły jak z bicza strzelił na wydłubywaniu setek malutkich „dziadów”. 
 
pomnik przyrody - dąb szypułkowy Zygmunt August (wiek 250 - 350 lat)
 
Plan wycieczki przewidywał przejście wokół dwóch kolejnych rezerwatów – Ponty Dęby i Ponty im. prof. T. Zielińskiego.
Wyruszyliśmy z parkingu przy kapliczce św. Jana Gwalberta – patrona leśników i lasów. 
 
kapliczka św. Jana Gwalberta (Czy i wy macie wrażenie, że ostatnio święty mocno zaniedbuje swoje obowiązki? Lasy koniecznie potrzebują jego pomocy.)
 
Maszerowaliśmy Drogą Królewską w kierunku Diabelskiego Mostku, pod którym diabeł ukrył skarby. Mostek już od dawna odnowiony, murowany. Nikt nas na nim nie straszył. 
 
na Królewskiej Drodze
 
Jako skarb potraktowałam to, że mogliśmy zachwycać się malowniczym rozlewiskiem, które tu się tworzy. Jedne mapy mówią, że to rozlewisko na rzece Żale, inne, że na Narutówce. Nie potrafię rozstrzygnąć.
 

powierzchnia wody pokryta grubym kożuchem
 
Kolejne rozlewisko jest nawet sporo większe, ale niewidoczne z drogi. Trzeba skręcić doń w leśną drogę w lewo. Warto. Jest tam kilka miejsc z dostępem do wody. Dalej strach się zapuszczać, bo można trafić na bagnisko. 
 

Żalski Ług

Wracamy do głównej drogi i docieramy do granicy rezerwatu Ponty im. prof. T. Zielińskiego. Z drogi widać co jakiś czas malownicze upadłe stare drzewa, porośnięte mchem, grzybami. Czasem do niektórych podeszłam.
 
na drodze
 

w rezerwacie

Na końcu rezerwatu kolejna symboliczna kapliczka. Ta z figurką św. Franciszka. Tu grupa zrobiła sobie mały postój. 
 
kapliczka 
 
postój przy kapliczce
 

Ja w tym czasie wybrałam drogę powrotu. No, ta to nam się trafiła rewelacyjna! To jedna z dróg pożarowych prowadząca granicą rezerwatów. Pokryta piaskiem, suchutka i przyjemna do chodzenia. 
 

Tak dotarliśmy do żółtego szlaku. On prowadzi wzdłuż granicy rezerwatu Ponty Dęby. Widać dobrze, dlaczego te drzewa są w nazwie rezerwatu – dużo ich tu i dorodnych. 
 

Ponty Dęby
 
Jeszcze jedno rozlewisko przed nami. To jezioro Gwalberta na Żali. Brzegi niedostępne, a na wodzie leży mnóstwo powalonych pni. Kaczki lubią tam wysiadywać. Co jakiś czas ciszę nad wodą przerywa odgłos lądującej kaczki, która właśnie postanowiła zrobić mały lot nad wodą i wylądować z fasonem. 
 


królestwo krzyżówek
 
chwila odpoczynku
 

Szlak doprowadza nas do miejsca startu, które teraz jest metą. I po wycieczce.
 
nasza trasa znakowana na czerwono, niebieskie kropki indywidualny wyczyn Edzia
 
Zdjęcia – Edek i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz