czwartek, 26 października 2023

Jesienny poranek w skansenie, cz. 2

Nie samą pracą żyli rolnicy. Ważne miejsce w ich życiu zajmowały praktyki religijne. Stąd w skansenie nie może zabraknąć kościoła. I tu się wyłania prawdziwy powód naszej wyprawy do skansenu – kościół z Wolanowa. Na ostatniej wycieczce widzieliśmy z Kowali-Duszociny wieżę wolanowskiego kościoła, ale był to nowy obiekt. W skansenie mamy okazję spotkać stary, osiemnastowieczny drewniany kościół, który ufundowała właścicielka Kowali-Duszociny i Strzałkowa, Anna z Janickich Kwaśniewska. Przeniesiono go do skansenu, wyremontowano. Szkoda tylko, że do wnętrza możemy zajrzeć jedynie przez oszklone drzwi, bo to wnętrze urzeka skromnymi, choć barokowymi, ołtarzami i malowidłami na ścianach i stropie.
 
kościół pd wezwaniem św. Doroty 
 
rzut oka do jego wnętrza
 

Obok kościoła umieszczono siedemnastowieczną drewnianą dzwonnicę z Wielgiego. Ta czterokondygnacyjna konstrukcja robi duże wrażenie. 
 
ciekawa konstrukcja dzwonnicy
 
Jest w skansenie i krzyż wotywny z Pionek i skromna kapliczka przydrożna przed zagrodą wójtowską z Alojzowa. 
 
krzyż z Pionek
 
W Tokarni zachwycaliśmy się ciekawymi wiatrakami, poznaliśmy ich rodzaje. Trzeba więc było sprawdzić zdobytą tam wiedzę w radomskim skansenie. Bez trudu rozpoznajemy koźlaki. Jest ich tu aż cztery. Każdy z charakterystycznym dyszlem i ustawionym w niewielkiej odległości kołowrotem do obracania wiatraka w zależności od kierunku wiatru. Szkoda tylko, że większość wiatraków pozbawiona skrzydeł.
 
jeden z koźlaków
 
Jedynie wiatrak z Wierzbicy, ustawiony w pewnym oddaleniu od grupy wiatraków, ma zachowane skrzydła.  Pamiętam z wizyty w skansenie przed kilkunastu laty, że i tamte wiatraki miały śmigi. Może są w renowacji…
 
wiatrak z Wierzbicy
 
Zmylił mnie jedynie paltrak, który na taki nie wygląda, bo ma dwie dobudówki, a z nimi za nic w świecie nie byłby w stanie się obracać. Po przeczytaniu tabliczki informacyjnej okazało się, że został przerobiony na młyn elektryczny i można było dostawiać przybudówki.
 
 wiatrak z Gniewoszowa
 
rolki, na których poruszał się wiatrak po okrągłym torze
 
Zobaczyliśmy życie chłopów radomskich wsi, ale nie zapominajmy i o tym, że ważną rolę we wsiach odgrywały dwory, ich właściciele i sposób zarządzania majątkiem. Stąd też w każdym szanującym się skansenie pojawia się zespół dworski. Radomski wart obejrzenia.
Można tu spotkać aż dwa dwory. Przy czym osiemnastowieczny dwór z Brzeziec, choć efektowny, nie jest udostępniony do zwiedzania.
 
modrzewiowy, lecz otynkowany dwór z Brzeziec
 
efektowny ganek nad wejściem głównym do dworu
 

Można zajrzeć do wnętrza innego, również modrzewiowego dworku z Pieczysk. Ten osiemnastowieczny dwór w dwudziestym wieku służył jako plebania, a obecnie można w nim obejrzeć ekspozycję dziewiętnastowiecznych wnętrz. 
 

dwór z Pieczysk


na salonach

W pobliżu dworów jest i budynek, w którym mieszkał ekonom zarządzający majątkiem. Jest porządny spichlerz, murowany kurnik, czworaki, kuźnia i kaplica dworska. Tak więc cały zespół prezentuje się zamożnie. 
 
ekonomia z Wilkowa
 
osiemnastowieczna kaplica dworska z Rdzuchowa-Kolonii

kurnik z Konar - podoba mi się, że murowany kurnik ma drewnianą nadbudówkę - gołębnik
 

spichlerz z Wilkowa
 
czworaki z Konar
 
A teraz kącik prywaty, czyli mój ulubiony obiekt w skansenie. To stuletnia chałupa z Trzemchy Dolnej. Nic specjalnego, powiecie. Drewniany dom na kamiennej podmurówce, ozdobnie szalowany drewnem, kryty strzechą. Wejście główne to całkiem przyjemny ganek. Obeszłam go naokoło - ma jeszcze wejścia tylne, zapewne gospodarcze.  Skąd ta moja do niego sympatia? Otóż to dom wiejskiego nauczyciela! Może sto lat temu byłby mój? 

i tylko mnie brak na ganku...

O, kurczę. Byłabym zapomniała o jeszcze jednym wartym odwiedzenia miejscu w skansenie. To dawna ścieżka edukacyjna w dolinie rzeki Kosówki. Czemu określiłam ją jako „dawną”? Mam niejasne wrażenie, że nie jest używana. Mokradła nadrzeczne kompletnie niedostępne, wieża widokowa nad dużym stawem zmurszała – strach na nią wejść. Na szczęście jest i zakaz dla tych, co sami zmurszałych desek nie zauważą. 
 
mokradła Kosówki
 
wieża widokowa do podziwiania z bezpiecznej odległości
 

Na wyspie wśród zarośli ledwie widoczna jest kapliczka, w której zapewne rezyduje nasz ulubiony święty – Jan Nepomucen, ale sprawdzić tego nie sposób.
 
wyspa z ukrytą w zaroślach kapliczką
 
Tak czy inaczej przejście ścieżką jest przyjemne.
I to już rzeczywiście koniec relacji z radomskiego skansenu. Moim zdaniem jest on idealnym  miejscem na spacer. Szczególnie w poniedziałki.
 
na koniec zwiedzania humory dopisują - udała nam się wycieczka
 
Raz jeszcze link do strony skansenu. Tym razem do strony głównej - tutaj.
 
Zdjęcia – Edek i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz