Nie samą pracą żyli rolnicy. Ważne miejsce w ich życiu
zajmowały praktyki religijne. Stąd w skansenie nie może zabraknąć kościoła. I
tu się wyłania prawdziwy powód naszej wyprawy do skansenu – kościół z Wolanowa.
Na ostatniej wycieczce widzieliśmy z Kowali-Duszociny wieżę wolanowskiego
kościoła, ale był to nowy obiekt. W skansenie mamy okazję spotkać stary,
osiemnastowieczny drewniany kościół, który ufundowała właścicielka
Kowali-Duszociny i Strzałkowa, Anna z Janickich Kwaśniewska. Przeniesiono go do
skansenu, wyremontowano. Szkoda tylko, że do wnętrza możemy zajrzeć jedynie
przez oszklone drzwi, bo to wnętrze urzeka skromnymi, choć barokowymi,
ołtarzami i malowidłami na ścianach i stropie.
Obok kościoła umieszczono siedemnastowieczną drewnianą
dzwonnicę z Wielgiego. Ta czterokondygnacyjna konstrukcja robi duże wrażenie.
Jest w skansenie i krzyż wotywny z Pionek i skromna
kapliczka przydrożna przed zagrodą wójtowską z Alojzowa.
W Tokarni zachwycaliśmy się ciekawymi wiatrakami, poznaliśmy
ich rodzaje. Trzeba więc było sprawdzić zdobytą tam wiedzę w radomskim
skansenie. Bez trudu rozpoznajemy koźlaki. Jest ich tu aż cztery. Każdy z
charakterystycznym dyszlem i ustawionym w niewielkiej odległości kołowrotem do
obracania wiatraka w zależności od kierunku wiatru. Szkoda tylko, że większość
wiatraków pozbawiona skrzydeł.
Jedynie wiatrak z Wierzbicy, ustawiony w pewnym oddaleniu od
grupy wiatraków, ma zachowane skrzydła. Pamiętam
z wizyty w skansenie przed kilkunastu laty, że i tamte wiatraki miały śmigi.
Może są w renowacji…
Zmylił mnie jedynie paltrak, który na taki nie wygląda, bo
ma dwie dobudówki, a z nimi za nic w świecie
nie byłby w stanie się obracać. Po przeczytaniu tabliczki informacyjnej
okazało się, że został przerobiony na młyn elektryczny i można było dostawiać
przybudówki.
Zobaczyliśmy życie chłopów radomskich wsi, ale nie zapominajmy i o tym, że ważną rolę we wsiach odgrywały dwory, ich właściciele i sposób zarządzania majątkiem. Stąd też w każdym szanującym się skansenie pojawia się zespół dworski. Radomski wart obejrzenia.
Można tu spotkać aż dwa dwory. Przy czym osiemnastowieczny
dwór z Brzeziec, choć efektowny, nie jest udostępniony do zwiedzania.
Można zajrzeć do wnętrza innego, również modrzewiowego dworku z
Pieczysk. Ten osiemnastowieczny dwór w dwudziestym wieku służył jako
plebania, a obecnie można w nim obejrzeć
ekspozycję dziewiętnastowiecznych wnętrz.
W pobliżu dworów jest i budynek, w którym mieszkał ekonom
zarządzający majątkiem. Jest porządny spichlerz, murowany kurnik, czworaki,
kuźnia i kaplica dworska. Tak więc cały zespół prezentuje się zamożnie.
kurnik z Konar - podoba mi się, że murowany kurnik ma drewnianą nadbudówkę - gołębnik
spichlerz z Wilkowa
A teraz kącik prywaty, czyli mój ulubiony obiekt w skansenie. To stuletnia chałupa z Trzemchy Dolnej. Nic specjalnego, powiecie. Drewniany dom na kamiennej podmurówce, ozdobnie szalowany drewnem, kryty strzechą. Wejście główne to całkiem przyjemny ganek. Obeszłam go naokoło - ma jeszcze wejścia tylne, zapewne gospodarcze. Skąd ta moja do niego sympatia? Otóż to dom wiejskiego nauczyciela! Może sto lat temu byłby mój?
i tylko mnie brak na ganku...
O, kurczę. Byłabym zapomniała o jeszcze jednym wartym
odwiedzenia miejscu w skansenie. To dawna ścieżka edukacyjna w dolinie rzeki
Kosówki. Czemu określiłam ją jako „dawną”? Mam niejasne wrażenie, że nie jest
używana. Mokradła nadrzeczne kompletnie niedostępne, wieża widokowa nad dużym
stawem zmurszała – strach na nią wejść. Na szczęście jest i zakaz dla tych, co
sami zmurszałych desek nie zauważą.
Na wyspie wśród zarośli ledwie widoczna
jest kapliczka, w której zapewne rezyduje nasz ulubiony święty – Jan Nepomucen,
ale sprawdzić tego nie sposób.
Tak czy inaczej przejście ścieżką jest przyjemne.
I to już rzeczywiście koniec relacji z radomskiego skansenu.
Moim zdaniem jest on idealnym miejscem
na spacer. Szczególnie w poniedziałki.
Raz jeszcze link do strony skansenu. Tym razem do strony głównej - tutaj.
Zdjęcia – Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz