wtorek, 17 czerwca 2014

Gościnność godna dawnych właścicieli


Z tym właśnie kojarzyć mi się będzie nasz pobyt w Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli. Tak się tam przyjmuje turystów. Gdzie, w jakim muzeum kustosz powiedział do kogokolwiek z was „Państwo z drogi, to może potrzebujecie skorzystać z łazienki.”? Tylko tu człowiek czuje się gościem, o którego dbają i zgodnie z maksymą patrona wiedzą, że o nim „nie wolno mówić w sposób nudny, zwykły i pospolity”, co sprawia, że zwiedzanie jest ciekawe i przyjemne dla ducha.

logo muzeum

Najpierw oglądamy park wokół pałacu we Wsoli. Podziwiamy pałac z różnych stron – no, robi duże wrażenie. W tej sytuacji wcale się nie dziwię, że Witold Gombrowicz lubił przyjeżdżać tu latem do swojego starszego brata – Jerzego i jego rodziny. Bywali tu i rodzice oraz siostra pisarza. Udziela nam się atmosfera pałacu i też się „wczuwamy” – robimy sobie pamiątkowe zdjęcie na schodach pałacu. A potem we wnętrzu pani kustosz pokazuje nam powiększoną do wielkich rozmiarów fotografię rodziny właścicieli na tychże schodach – ta fotografia wita gości wchodzących do pałacu.

 pałac we Wsoli

zdjęcie eksponowane na ścianie przy wejściu do wnętrza - po lewej Jerzy Gombrowicz z żoną Aleksandrą, Witold - pierwszy z prawej

 a to nasza grupa

Wnętrza starannie odrestaurowano (w moim egzemplarzu książki „Jaśnie Panicz” opisano, że w pałacu mieści się ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci – tak było do roku 2005), od kilku lat działa tu muzeum.
Na parterze oglądamy ekspozycję związaną z dzieciństwem i latami młodości pisarza. Są tu kopie rodzinnych fotografii i dokumentów (no cóż, na świadectwach trójki, a mimo to Gombrowicz wielkim pisarzem był, czyli nie ma co się tak tymi szkolnym notami przejmować, młodzieży droga), w gablotach osobiste przedmioty pisarza podarowane muzeum przez jego żonę – Ritę Gombrowicz: okulary, fajki (a astma dokuczała!), higrometry (to pewnie z jej powodu).

jedna z sal ekspozycji

 świadectwo dojrzałości Witolda Gombrowicza

jeden z higrometrów pisarza  
 
Tu też możemy zajrzeć do pokoju gościnnego, w którym zatrzymywał się Witold, kiedy bywał u brata. Dawny służący tak to wspomina: „Mieszkał zawsze w pokoju gościnnym, który ciągle był w papierach, niedopałkach papierosów — cały czas nic nie robił, tylko pisał nocami. Potem — bla­dy jak upiór — wstawał o jedenastej, dwunastej, kie­dy normalni ludzie dawno mieli za sobą połowę dnia.”* Nie nam oceniać styl pracy pisarza, ale pokój wygląda teraz zupełnie inaczej, a plakat na jednej ze ścian ma zapewne przypominać, że tu prawdopodobnie powstawały fragmenty słynnej powieści „Ferdydurke”.

 współczesne wyposażenie pokoju gościnnego

Na piętrze – sala eksponująca lata emigracji, pobyt w Argentynie i we Francji, egzemplarze niektórych wydań jego dzieł (np. po japońsku czy hiszpańsku, to ostatnie początkowo krytykowane, a potem uznane za arcydzieło nowoczesnego języka), filmy i instalacje podwieszone do sufitu. Na szczęście fotele solidnie umocowano i możecie bez obaw poświecić się zwiedzaniu.

klatka schodowa

 fragment ekspozycji dotyczącej pobytu pisarza we Francji 

 instalacja na klatce schodowej
 
Jest też sala konferencyjna z ekspozycją obrazów Kazimierza Głaza i biblioteka. 

 sala konferencyjna

Jedna tylko sprawa pozostaje nadal niewyjaśniona – w której sali odbywały się potańcówki, kiedy to nasz kolega Staszek bywał na nich we Wsoli (oczywiście w latach powojennych). Zapomniałam zapytać.
Po wizycie w muzeum odczuwamy „apetyt na Gombrowicza”** i pewnie jeszcze coś na jego temat pojawi się na blogu, zwłaszcza, że w tym roku przypada setna rocznica urodzin pisarza. 
Dla tych, którzy mają ochotę lepiej poznać muzeum, link na jego stronę.

kościół parafialny we Wsoli niedaleko muzeum 
 
*J. Siedlecka „Jaśnie Panicz. O Witoldzie Gombrowiczu”
**pod takim  tytułem we Wsoli odbywał się piknik artystyczny

Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Pozdrowienia dla znanych mi osób ze zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cała grupa pozdrawia Ciebie - nieznajomi może też się kiedyś poznają osobiście.

      Usuń