Tak pisała
poetka ludowa z Krajna – Rozalia Grzegorczyk. I niech to będzie mottem
dzisiejszej relacji. A o pisaniu pani Rozalii więcej w stosownym miejscu.
polna ścieżka w Krajnie niedaleko domu poetki
całkiem inna ścieżka
W czwartek
zaświeciło nam rano słoneczko i ruszyliśmy na nasze ulubione „ściezki”, które
okazały się „unijną drogą”(określenie kierowcy) czyli porządną asfaltową szosą
prowadząca z Zagórza do Krajna. Na szczęście widoki jeszcze nie zostały zalane
asfaltem i było na co popatrzeć.
pola Krajna
widok na Dolinę Wilkowską
widok na góry Miejską i Psarską
widok z Krajna na południe
Kolega Ed
obiecywał w Krajnie pomnik poetów. Nie wiedziałam, dlaczego obawiał się, że go
przegapimy. Nie przegapiliśmy. Ale, jak go zobaczyłam, to zadałam jedno proste
pytanie „A cóż to takiego?!” Sami zobaczcie ów pomnik w całej okazałości.
pomnik poetów ludowych Rozalii i Wojciecha Grzegorczyków
Na
szczęście w pobliżu owego dzieła znalazł się przypadkiem wnuk brata poety z
pomnika i udzielił nam wielu cennych informacji. Pomniczek przedstawiający
ludowych poetów z Krajna – Rozalię i Wojciecha Grzegorczyków – stał niegdyś na Kadzielni,
gdzie był nie najlepiej traktowany i rodzina zadbała o przeniesienie go na
własną działkę. W ten sposób ocalał i ocalała pamięć o poetach, którzy pisali,
choć do końca dni swoich pozostali analfabetami. (I to zdaje się jest
najprawdziwszy oksymoron. Nieprawdaż?)
Usłyszeliśmy
historię o tym, jak to pan Wojciech przyszedł do sąsiadów siedzących na ławce i
odczytał im z gazety swój tam właśnie opublikowany wiersz. Może ten:
Łysico, Łysico, ty
Polski stolico
przychodzą panowie do
cie z zagranico
przychodzą z dala,
przychodzą i z bliska
stoi tu kapliczka
świętego Franciska.
Łysico, Łysico ładnoś
jak lusterko
stoi tu kaplicka wokół
niej źródełko,
a z tego źródełka woda
w góre bije,
ten ostanie zdrowy,
kto ji sie napije…
(wiersz ma jeszcze wiele wersów).
Zdumieni tym
sukcesem sąsiedzi wykupili cały nakład gazety. Jakież było ich zdziwienie, gdy
rzeczonego utworu nie znaleźli. Poeta mówił z pamięci.
I tylko
dzięki nagraniom i cudzym zapiskom przetrwały te urocze wiersze
Grzegorczyków. Wydrukowano nawet jeden tomik, ale nie udało mi się do niego
dotrzeć. Poeci zmarli jedno po drugim w roku 1977.
Po
wysłuchaniu tej i innych historii ruszyliśmy ścieżkami polnymi ku
Świętokrzyskim Górom.
widok z Krajna na górę Stróżną
Najpierw
zajrzeliśmy do Krajna, gdzie oglądaliśmy ciekawy neorenesansowy kościół pod
wezwaniem Chrystusa Króla.
trzy aparaty - trzy różne spojrzenia na kościół w Krajnie
wnętrze koscioła
A potem to
już, jak w wierszu Rozalii Grzegorczykowej:
Świętokrzyskie Góry
wyście magnesowe
W Świętokrzyskich
Górach jest powietrze zdrowe
Świętokrzyskie Góry w
sobie magnes majo
I wszystkie narody do
siebie ściągajo
No to i nas
ściągnęło – tym razem w kierunku jednej z „domowych gór” Żeromskiego –
Stróżnej. Widoki mieliśmy naokoło na różne pasma Gór Świętokrzyskich.
wschodnie zbocze Stróżnej
widok na Kraińskie Grzbiet ze zbocza Stróżnej
Jedno, co
nam się nie udało, to odnalezienie kapliczki nadrzewnej poświęconej pamięci
kieleckiego przewodnika – Kazimierza Stąpora. To chyba z powodu niesamowitej
ekspansji kłujących krzewów na szczycie. Stąd zdjęcia sprzed lat.
nadrzewna kapliczka autorstwa kieleckiego rzeźbiarza Sławomira Micka
Ze Stróżnej
schodzimy do Bęczkowa, gdzie mogliśmy podziwiać atrakcje wsi.
kościół w budowie
nieczynny młyn gospodarczy (motorowy)
dziewiętnastowieczne przydrożne krzyże
A potem to
już hajda w pola! Szef zaplanował marsz solidną polną drogą z widokami na Pasmo
Masłowskie.
polna droga z Bęczkowa ( w tle Radostowa)
Prace polowe też mieliśmy okazję obserwować. Są bez wątpienia dużo
głośniejsze niż w czasach Grzegorczyków.
praca wre
tu już po żniwach
świętokrzyska sawanna w natarciu
Naszą
wędrówkę zakończyliśmy w Cedzynie nad zalewem. Pogoda nie sprzyjała plażowaniu,
ale przynajmniej żeglarzy udało nam się zobaczyć na wodzie.
widok na zalew w Cedzynie
samotny biały żagiel
most im. S. Żeromskiego na Lubrzance
Nasza
wycieczka zakończyła się małą przebieżką w stronę przystanku (kierowca
litościwie zaczekał). Krokomierz wystukał 15,4 kilometra.
A na
zakończenie zaproszenie od pani Rozalii:
W Świętokrzyskich
Górach
Rośnie kwiat pachnący
Kto nie był, nie
wierzy
Niech zbłądzi
różowy krwawnik ze świętokrzyskich łąk
Zdjęcia – Andrzej, Edek i ja
Dużo dobrej literatury...
OdpowiedzUsuńŁysico,Łysico, ty stara pannico
przychodzą do cie kawlery wszytkie,
jedni w trepach drudzy boso,
na plecach spore garby nioso... :)
Z tymi garbami - to o nas.
UsuńWow! Te widoki nawet całkiem podobne są do naszych stron :) Pomnik poetów urzekający, na pewno bym się przy nim zatrzymała. Bardzo spodobał mi się młyn z kamienia, piękna budowla.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię chodzić ,,w pola", zawsze chodzę tam na spacer z psem, pomaga mi się to odprężyć, ten spokój...
Pozdrawiam, Kasia :)
Co do widoków, to miałam podobne wrażenie oglądając zdjęcia na waszym blogu. Nasze tereny mają wiele wspólnego.
UsuńJa się wychowałam wśród pól i od dzieciństwa lubiłam spacery polnymi ścieżkami. Teraz tylko coraz częściej te ścieżki i pola pozarastane. Podobno "nie opłaca się" uprawiać ziemi.
Niezwykły post!
OdpowiedzUsuńNiezwykłe małżeństwo analfabetów postów ludowych, o których nawet nie miałem pojęcia.
Niezwykła ta kapliczki poświęcona przewodnikowi...
W tej okolicy była jeszcze jedna poetka ludowa, ale jej nie wystawiono pomnika. Prawdę powiedziawszy, to i ja się o nich dowiedziałam dopiero teraz. Spodziewałam się pomnika ku czci świętokrzyskich poetów znanych, A tu taka niespodzianka.
UsuńTen przewodnik lubił bardzo prowadzić wycieczki na tę swoją ukochaną górę, stąd koledzy po jego śmierci wystawili taką pamiątkę. To już 10 lat, jak wisi.
Piękny pomysł koledzy mieli. Prawdę powiedziawszy niejednemu przewodnikowi warto by podobną kapliczkę wystawić, bo wielu na to zasłużyło swoją pasją i miłością krain po których doprowadzają.
UsuńMiało być oprowadzają ale debil android (nie pozwoliłem mu na zmianę literki) "poprawił" na doprowadzają!
UsuńW pełni popieram pomysł z upamiętnianiem dobrych przewodników. Sama znam dwóch niezawodnych. Na szczęście żyją i nie trzeba im pomniczków. Ale dobre słowo od wdzięcznej grupy by się przydało, a tu grupa zamiast podziękować, kołki czasem na głowie ciosa.
Usuń