Niektórzy
miewają czasem „pod górkę”. I to nie z własnej winy.
Wyobraźcie
sobie, że wymyśliliście fajną wycieczkę, w rzadko uczęszczanym terenie,
wszystko zaplanowane co do minuty. I na peronie słyszycie komunikat, że wasz pociąg
ma mieć 20 minut opóźnienia, które może ulec zmianie. Jak może, to czemu nie? Zrobiło
się pół godziny.
Mimo
wszystko wyruszacie na trasę. My tak zrobiliśmy.
Pierwszy
punkt programu – zwiedzanie rezerwatu Sufraganiec – zrealizowaliśmy z
przyjemnością. W lesie wydawało się niezbyt gorąco, strumyk Sufragańczyk
malowniczy, chociaż wody to on nie miał specjalnie dużo. Nie wszystkie zdjęcia
się udały, bo strumyk płynie w wąwozie i trochę czasem za ciemno było.
stary buk w rezerwacie
Sufragańczyk w rezerwacie
stary buk w rezerwacie
Sufragańczyk w rezerwacie
Potem
zgodnie z planem ruszamy ścieżkami leśnymi przy torach kolejowych. Jest fajnie,
ale nie łatwo. Często trzeba omijać sporych rozmiarów kałuże. Lekko podrapani
przez chaszcze docieramy do miejsca, gdzie już i ścieżka jakoś przestaje istnieć.
Przechodzimy na drugą stronę torów.
lekko nie było
przepusty pod torami kolejowymi
w kąciku przyrodniczym różne etapy dojrzewania galasów na jednym liściu dębu
lekko nie było
przepusty pod torami kolejowymi
w kąciku przyrodniczym różne etapy dojrzewania galasów na jednym liściu dębu
Tu ścieżka
jak malowanie. Do czasu. Okolica spodobała się bobrom i musimy szukać innej
drogi.
rozlewisko przy torach między Kostomłotami a Tumlinem
Co by tu upolować?
kaczki upolował
u mnie zamiast bobrów - rusałka admirał
rozlewisko przy torach między Kostomłotami a Tumlinem
Co by tu upolować?
kaczki upolował
u mnie zamiast bobrów - rusałka admirał
To znów przełazimy
przez tory. I w końcu udaje nam się dotrzeć do szlaku czerwonego w okolicach Tumlina.
tym razem most kolejowy
tym razem most kolejowy
Ten odcinek
szlaku to prawdziwa ścieżka spacerowa – szeroka droga, stare drzewa przy niej,
tempo można rozwinąć większe.
luksusowy odcinek szlaku czerwonego
odcinek zwyczajny (trochę padało)
meandry Sufragańca przy szlaku
luksusowy odcinek szlaku czerwonego
odcinek zwyczajny (trochę padało)
meandry Sufragańca przy szlaku
I znów
niespodzianka! Z gatunku mocno nieprzyjemnych. Przy szlaku trwa wycinka drzew. Powalone
pnie lądują na ścieżce i tam sobie beztrosko leżą. A co? Turysta ma być
sprawny. Przelizie przez przeszkody.
niegdysiejszy spokojny punkt wypoczynku dla turystów zamieniony w składnicę drewna
niegdysiejszy spokojny punkt wypoczynku dla turystów zamieniony w składnicę drewna
Przeleźlim.
W nagrodę zdobyliśmy szczyt Sosnowicy (był w planie) i ruszyliśmy na
poszukiwania kolejnego punktu programu – krzyża partyzanckiego.
No, ścieżkę
leśną mieliśmy przepiękną. Szeroka, wygodna, z górki. Do czasu aż się zrobiło
pod górkę. I to pokonaliśmy, bo potem znów było z góry. Ale ścieżki leśne
często mają to do siebie, że z niewiadomych powodów znikają. Nasza wykręciła
nam taki numer.
las bukowy na północ od Sosnowicy
stary pień
las bukowy na północ od Sosnowicy
stary pień
Koledzy
jednak poradzili sobie z tymi niedogodnościami (oczywiści z pomocą mapy i
kompasu). Ja szłam ostania, więc otrzymywałam polecenia od kierownika:
„odbij w prawo”, albo inne takie.
skromny krzyż przy leśnej drodze (nie znalazłam żadnych informacji na jego temat)
Ostatni odcinek trasy nie jest uwieczniony na zdjęciach, bo musieliśmy ostro (nawet bardzo ostro) podkręcić tempo, żeby zdążyć na pociąg. W gruncie rzeczy kolej powinna specjalnie dla nas opóźnić o pół godziny pociąg, na który tak gnaliśmy, bo to z ich winy zabrakło nam tamtego porannego czasu.
Ostatni odcinek trasy nie jest uwieczniony na zdjęciach, bo musieliśmy ostro (nawet bardzo ostro) podkręcić tempo, żeby zdążyć na pociąg. W gruncie rzeczy kolej powinna specjalnie dla nas opóźnić o pół godziny pociąg, na który tak gnaliśmy, bo to z ich winy zabrakło nam tamtego porannego czasu.
Pociąg tak
czy siak wjechał punktualnie na stację w Zagnańsku. I właściwie był jakąś
minutę po naszym wpadnięciu na peron.
Wycieczka
nie była długa (ok. 16 km), ale pełna zaskakujących zwrotów akcji, pułapek
terenowych i wrażeń. I, co nie bez znaczenia, zrealizowaliśmy cały plan założony przez kierownika.
Zdjęcia – Andrzej, Edek, Janek i ja
Dużo się działo... fajna relacja i foty - dzięki :)
OdpowiedzUsuńOwszem - taka miała być spokojna spacerowa trasa, a wyszła wyprawa z przeszkodami terenowymi. Ale mimo wszystko było fajnie.
UsuńBrawo. Fajne tereny, nie raz już spotkałem się ze znikającymi ścieżkami, w sumie pieszo nie ma większych problemów z no chyba że ekipa nazbyt zmęczona, ale przy eskapadzie rowerowej... klęska, bo nie zawsze da się rowery przenieść.
OdpowiedzUsuńO, chociaż raz piechur ma przewagę nad rowerem! Ścieżki zmieniamy jak rękawiczki. ;)
UsuńTe meandry wyglądają fenomenalnie :)
OdpowiedzUsuńMy zawsze mamy ze sobą stuptuty na wypadek błota :)
Taką wycieczkę z przygodami zawsze najlepiej się zapamiętuje.
Pozdrawiam.
Rzeczywiście - błotne eskapady dobrze pamiętamy. Ta była łagodna. Ale i tak warta zapamiętania.
UsuńWitam ciepło :)
OdpowiedzUsuńz uwagą śledzę Wasze wędrówki. Czytając powyższą relację czułem się tak, jakbym sam podobną pisał:) Nawet fotki podobne gdzieniegdzie:) Nie wiem, czy wejdzie link z FB, ale te meandry...
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=279571549088190&set=a.279571169088228.1073741899.100011060412604&type=3&theater
Pozdrawiam i być może do zobaczenia na szlaku :)
Link wszedł bez problemu. Meandry te same. I trasa w wielu miejscach podobna, ale nie identyczna.
Usuńjednym słowem - bratnia dusza. I wszystko wskazuje, że jest spore prawdopodobieństwo spotkania na szlaku. Nasza grupka tylko nie taka liczna.
Zaraz się zgłoszę na znajomą na FB i będzie mi łatwiej obserwować Wasze wyprawy.