poniedziałek, 19 września 2016

Jak trafiliśmy do ogrodu rzeźb

Zupełnie nieoczekiwanie się tam znaleźliśmy, bo kierownictwo zawiadomiło jedynie o miejscu i czasie startu na trasę niedzielnej wycieczki, a więcej szczegółów nie podało. Poza tym w deszczową niedzie nie było pewności, że w ogóle wybierzemy się gdziekolwiek. 
Mimo niepewnej pogody wyruszyliśmy z domu.
I tak dojechaliśmy busem do Mirca, z którego zwykle wyrywamy szybkim krokiem na trasę. Tym razem szczęśliwie przestało padać, więc zarządzono spokojne zwiedzanie.
Udaliśmy się w kierunku kościoła pod wezwaniem świętego Leonarda. Zbudowano go na początku XIX wieku w tak zwanym stylu oficjalnym, na jaki wydał zgodę car Mikołaj I. Może nie jest to jakiś szczególnie efektowny budynek, ale po pierwszym zdumieniu jego wyglądem można się przyzwyczaić i polubić. 

kościół pod wezwaniem św. Leonarda w Mircu 

rzeźba przedstawiająca patrona świątyni

figura matki Bożej w pobliżu kościoła (obie figury świeżo odnowione) 

A za to wnętrze kościoła potrafi zachwycić. Oczywiście, jeśli jest odpowiednio oświetlone, bo umieszczone wysoko okna wpuszczają niewiele światła. Mieszkańcy Mirca są dumni z nowych witraży, które w ostatnich latach ufundowali. Mnie zachwycają ołtarze, zwłaszcza piętnastowieczne malowidło w ołtarzu bocznym, przedstawiające patrona kościoła. Moją patronkę też w tym kościele znajdę, wiec chętnie tu zaglądam.

jeden z witraży

malowidło na sklepieniu nawy głównej 

ołtarz główny z obrazem przedstawiającym św. Annę Samotrzeć  

święty Leonard

Jeśli interesuje was więcej informacji Mircu, zajrzyjcie na blog (tu cmentarz, a tu dworek Prendowskich).


pola Mirca - jesień nadciąga 
 
Po zakończeniu zwiedzania ruszamy na trasę czarnym szlakiem (wreszcie wiemy, że pojawia się w okolicy cmentarza), ale szybko z niego rezygnujemy, bo zaczyna padać.  Na szczęście nie pada ani mocno, ani długo, więc spokojnie maszerujemy wygodnymi drogami w sosnowym lesie. Mamy nawet przyzwoity postój na odpoczynek. 

najlepsza droga na deszczową pogodę 

leśny dukt  

śródleśne jeziorko

 nieprzemakalny biegacz

 zagadka matematyczna na postoju - ile osób było na wycieczce?
 
I po zakończeniu postoju wędrujemy dalej. Szef wybrał nową drogę, która doprowadziła nas do płotu, przed i za którym królują drewniane rzeźby. 

skrzynka na listy

strażnik za płotem

podwórze - aż by się chciało wejść   
 
Do bramy wybiega uroczy piesek, który swoim szczekaniem alarmuje właściciela i autora niesamowitego świata drewnianych postaci. To pan Sylwester, który wyrzeźbił te przedziwne stwory – totemy, figury, kapliczki, zwierzyniec fantastyczny. 

pan Sylwester opowiada i pokazuje 

totem


kapliczki

figurka papieża

grajek

wkurzony diabełek
 
Są też w ogrodzie rzeźby przeznaczone do zabawy. Wnuki pana Sylwestra mogą wybrać się na „przejażdżkę” drewnianym motocyklem, zamieszkać w kurnej chacie czy zjechać z własnoręcznie przez dziadka skonstruowanej zjeżdżalni. 

Kto z nas nie marzył o wehikule czasu? I, proszę - jest!

podpora zjeżdżalni

jedna z postaci z "Króla Lwa" 

Komu się marzy kurna chata? 

 wehikuł do odbywania podróży do świata wyobraźni 

Porządku w tym drewnianym świecie pilnuje nie tylko piesek. Nad całością czuwa czujny wzrok wielkich oczu, przed którymi nic nie umknie. 

oczy dobrego ducha tego miejsca 

Z żalem żegnamy pana Sylwestra i jego wyczarowany z drewna świat, bo musimy zdążyć na pociąg. Do drogi musimy przedrzeć się prze las, ale to dla nas nic nowego. 

jeszcze jedna rzeźba na pożegnanie
 
Wycieczka okazała się bardzo krótka – jedynie 9 kilometrów, ale i tak świetnie się udała.



Zdjęcia – Edek, Janek i ja

10 komentarzy:

  1. Wizyta u pana Sylwestra była zaplanowana czy tak przypadkowo wyszło ? :) Bardzo fajne i zwariowane miejsce w którym mieszkają niezwykłe rzeźby... Jesteśmy pod wrażeniem talentu i pasji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wizyta była zupełnie przypadkowa, bo nie spodziewaliśmy się, że gospodarz jest w domu i wyjdzie do nas. Przechodziliśmy tędy już raz i mogliśmy tylko zajrzeć przez płot. A tym razem nam się udało poznać tego niezwykle skromnego i sympatycznego pana.

      Usuń
  2. I właśnie dla takich miejsc jak ten kościół, lub ogród rzeźb i dla takich ludzi jak Pań Sylwester; warto wędrować. Same kilometry na trasie to tylko sport, zdrowy i przyjemny ale nic poza tym.
    Na moje oko było pięcioro wędrowców czworo zaparasolowanych i jeden twardziel w czapce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cel wędrówki bardzo dobrze określiłeś. Kilometry to tylko środek o jego osiągnięcia.
      Zagadka matematyczna niezaliczona - wędrowców było tylu, ile parasolek, czyli czworo. Jeden plecak schował się poza kadrem.

      Usuń
  3. Dostałem zapytanie, ale nie potrafię pomóc. Pomyślałem, że może Pani będzie miała jakieś informacje:)
    Chodzi o figury
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Matka_Boża_z_La_Salette
    Ponoć są bardzo rzadkie w Polsce. Jedna chyba jest w Gąsawach Rządowych (nie wiem gdzie, chyba nigdy nie zwróciłem na nią uwagi), a druga w Radomiu (na zdjęciu)
    https://drive.google.com/file/d/0B2q1-QLf1EUWLVpNUkktTXllbGpjX3JhRlJyM29kUkxmcTBV/view?usp=sharing
    Pytający poszukuje wszelkich namiarów, przesłanek, śladów i podejrzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że też się z taką figurą nie spotkałam, wieczorem przejrzę swoje materiały, jeśli coś znajdę, napiszę w kolejnym komentarzu.

      Usuń
    2. Przejrzałam zdjęcia z Gąsaw - nie mam na nich takiej figury. Sprawa niewątpliwie interesująca, ale nic na ten temat nie wiem.

      Usuń
    3. Też nie wiem, gdzie ona może być. Będzie trzeba mieć oczy szeroko otwarte przy następnej wizycie tam. Do wczoraj w ogóle nie wiedziałem, że są takie figury:)

      Usuń