Jakiś czas temu pojawiła się spontaniczna idea wycieczki
ciekawej, do nieodległej miejscowości. Szydłowiec jako cel wyprawy spełniał
kryteria. Ba, po wycieczce się okazało, że jest lepszy niż się spodziewaliśmy.
A i tak nie wszędzie zajrzeliśmy.
Naszą wyprawę zaczęliśmy u źródeł, czyli od spotkania z
kamieniołomem Podkowiński na skraju miasta. Wszak kamień wydobywany w tym i
innych kamieniołomach w okolicy, piaskowiec szydłowiecki, spotkamy w mieście.
Ten kamieniołom nazwany od nazwiska swego przedwojennego właściciela jest już
nieczynny, ale można zejść doń ostrożnie po schodach i obejrzeć kamienną
ścianę, wodną toń na dnie wyrobiska i las zarastający jego brzegi.
Jak wiadomo, ów kamieniołom sąsiaduje z cmentarzem
parafialnym założonym na początku XIX wieku. Stare nagrobki, rzecz jasna,
wznoszono z szydłowieckiego piaskowca.
Podczas tej wycieczki zatrzymaliśmy się przy dwóch
żołnierskich kwaterach. Na środkowym cmentarzu znajduje się cmentarz wojenny,
gdzie pochowano żołnierzy Wojska Polskiego oraz Korpusu Ochrony Pogranicza,
którzy zginęli 8 września 1939 roku a także żołnierzy AK poległych w latach
okupacji. Kolega Ed opowiadał w tym miejscu o przebiegu walk, a potem
przeszliśmy w kierunku mogił z identycznymi krzyżami i umieszczonego centralnie
pomnika.
Drugą kwaterę wojenną znaleźliśmy na starym cmentarzu – to
Pomnik Nieznanego Żołnierza Polskiego. Są tam pochowani również żołnierze
innych armii walczących na tych terenach w czasie 1 wojny światowej.
płyta nagrobna austriackiego żołnierza o polsko brzmiącym nazwisku
Kolejny punkt wycieczki wymagał odrobiny wspinaczki.
Weszliśmy bowiem na Górę Trzech Krzyży, gdzie nad miastem wznoszą się krzyże,
które prawdopodobnie ustawiono dla ochrony przed epidemią w siedemnastym wieku.
Z góry widać nie tylko miasto, ale także pobliski zalew.
Skoro tak, to należy czym prędzej tam się udać. Tak też zrobiliśmy. Wybrałam
spacer wschodnim brzegiem, bo to krótszy wariant obejścia zalewu. Może,
gdybyśmy mieli kartę wędkarską, to wybralibyśmy się na molo, bo tam podobno
najlepsze karpie biorą. Ale to już innym razem, bliżej zimy.
Teraz zaś zmierzamy w stronę jeszcze jednego kamieniołomu.
To Pikiel, do którego prowadzi szlak czerwony. I tu ładnie. Warto spędzić tu
jakiś czas.
Ale pora zdążać ku centrum, bo tam jesteśmy umówieni na
spotkanie w Miejskiej Informacji Turystycznej. Najpierw chwilka spędzona na rynku.
Pracownica informacji nie może opuścić
stanowiska, przekazuje nam jednak klucze. Maszerujemy do bramy ogrodzonego solidnym murem cmentarza.
Aż
trudno uwierzyć, ale znajduje się tu około trzech tysięcy nagrobków. Są tu
zgromadzone nagrobki nie tylko z terenu, jaki zajmuje obecny cmentarz, ale i z
poprzednich cmentarzy żydowskich w Szydłowcu. Macewy są świetnie zachowane, z
czytelnymi, choć dla nas kompletnie niezrozumiałymi, napisami i dekoracjami.
Przez teren cmentarza prowadzi szeroka aleja, na której w
latach 60. wzniesiono pomnik na miejscu masowego mordu na 150 Żydach dokonanego przez Niemców w
latach wojny. Szkoda tylko, że ów monument nie został wykonany szydłowieckiego piaskowca, bo zachował się
raczej słabo w porównaniu z dużo starszymi macewami z tego kamienia.
Niedaleko wejścia na cmentarz usytuowany jest ohel
odbudowany już w naszym wieku na miejscu grobów cadyka Natana Dawida
Rabinowicza i jego syna Szragi Rabinowicza. I znów człowiek czuje się jak
kompletny analfabeta, bo nie potrafi odczytać napisów na tablicach pamiątkowych
i porusza się po omacku w kręgu nieznanej, a jakże interesującej kultury.
jego wnętrze
Zbliża się jedenasta. Pora odpocząć po zwiedzaniu, bo czeka nas jeszcze sporo atrakcji.
Zbliża się jedenasta. Pora odpocząć po zwiedzaniu, bo czeka nas jeszcze sporo atrakcji.
cdn
Zdjęcia – Lena, Edek
i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz