piątek, 15 września 2023

Poranny spacer po parku w Puławach

Podczas każdej wyprawy powinien być zaplanowany jeden dzień ulgowy, ciekawy, ale niemęczący. Mój zaplanowałam na środek pobytu w Nałęczowie, a spędziłam go w Puławach.
Było wcześnie rano, tuż po ósmej, a ja już dotarłam do parku pałacowego. Oprócz mnie i pracownika przy bramie wejściowej po parku snuły się sennie tylko pawie. Później zaczęli się pojawiać pojedynczy spacerowicze z pieskami.  
 
w parku o poranku
 
Postanowiłam spokojnie się rozejrzeć po parku, poszukać miejsc znanych, tych, do których obowiązkowo zaprowadzi nas każdy szanujący się przewodnik, ale też i takich, które są, ale nikt ich wam nie pokaże. Czyli park oczami spacerowicza, nie turysty. 
 
boczne skrzydło pałacu w świetle poranka
 
Nie zapominajmy, komu zawdzięczamy wszystkie urocze, romantyczne zakątki puławskiego parku, jego przekształcenie w park w stylu angielskim. Zatrzymajmy się na chwilę przy płycie upamiętniającej Izabelę z Flemingów Czartoryską, kobietę nietuzinkową, której pomysły zrealizowano w Puławach. 
 
nic lepszego nie udało mi się zrobić z tego zdjęcia
 
Na początek skręcam w lewo, tam widnieje dosyć mało atrakcyjny budynek z czerwonej cegły. To wieża ciśnień, która wprawdzie jest części a systemu dostarczającego wodę do pałacu od siedemnastego wieku, ale sama została zbudowana już pod koniec dziewiętnastego. 
 
 
Teraz kieruję się w stronę świątyni Sybilli. Charakterystyczna rotunda wylania się z cienia drzew. Księżna Czartoryska zbudowała ją jako muzeum, gdzie gromadzono cenne pamiątki historyczne. Zbiory uległy rozproszeniu, nie wracam więc później w te okolice, żeby zwiedzić wnętrze świątyni. 
 


Tuż obok kolejny muzealny obiekt – Domek Gotycki. W nim miało się mieścić muzeum pamiątek zagranicznych. Co ciekawe, niektóre zbiory tego muzeum zostały wmurowane w jego ściany i te się zachowały. 
 
 
 Domek Gotycki
 
zabytkowa fontanna

Tankred i Klorynda
 

Po obejrzeniu świątyni Sybilli postanawiam zawrócić, aby dotrzeć do schodów tarasowych. Znaleźć i rozpoznać je nietrudno. Zachwycić się? No cóż… Powinny być bardziej zadbane. Turyści podziwiają zakątki Górnego Parku, a schody prowadzą do Dolnego. Może dlatego są traktowane po macoszemu. A widok z nich przyjemny na Łachę Wiślaną, chodzi się po nich zakosami, bezpiecznie. Mają niewielką platformę, na której zapewne w czasach ich świetności stała urocza ławeczka. Tak mi podpowiada wyobraźnia. A rzeczywistość wygląda tak, jak wygląda.
 
schody tarasowe
 
Łacha Wiślana u ich podnóża
 

Po co więc tam polazłam? Chciałam zobaczyć schody, no i dotrzeć nimi do romantycznych grot znajdujących się w zboczu wapiennej skarpy. Dotarłam, obejrzałam z zewnątrz i wiem, że więcej nie osiągnę. Podobno groty ciągną się w głąb wzgórza, stanowią dawny kamieniołom, z którego czerpano kamień na budowę parkowych obiektów. Grożą jakoby zawaleniem i zostały zamknięte. Ale są przynajmniej widoczne wejścia do nich.  
 
drzewo nad grotami
 
wejście do jednej z nich
 

Ścieżka zaprowadziła mnie znów ku Świątyni Sybilli, a od niej w stronę  marmurowego sarkofagu Augusta i Zofii z Sieniawskich Czartoryskich. Został wykonany we Włoszech i przewieziony do Puław. Trzeba przyznać, jest piękny. Chociaż, jak chyba wszystko w puławskim parku, wzorowany na innym obiekcie, a mianowicie rzymskim grobowcu.
 

Przede mną romantyczny mostek nad chwilowo nieobecnym strumykiem. Prowadzi ku kolejnemu ciekawemu obiektowi.
 
żeby nie wiem jak kadrować, napisów nie usuniesz
 
Na pełnej słońca polance (ewentualnie dziedzińcu pałacowym) widzę uroczy pałacyk Marynki, córki Izabeli Czartoryskiej, czyli Marii z Czartoryskich Wirtemberskiej. Nie bywała ona tam często, a pałacyk czasem służył gościom. Podobno ma piękny salon, ale zamknięte było. Nie mogłam sprawdzić. 
 

Zresztą, miałam inne plany. Postanowiłam przejść przez zwyczajny mostek na drugi brzeg Łachy Wiślanej i przejść jej brzegiem poza terenem parku. Tyle plany. Teraz rzeczywistość.
Mostek jest, a z niego widoki na obie strony. Łacha ładnie się prezentuje.  
 
zielona łacha
 
daj kaczce grzędę
 

Za mostkiem elegancka dębowa aleja. Droga prowadzi gdzieś, nie wiem, gdzie.
 

A zapowiadana przez mapę ścieżka wzdłuż łachy? Ta ginie w zaroślach. Wniosek? Wycofajko. Wracam do parku i odbywam spacer w przeciwnym kierunku.
Tym sposobem docieram na koniec Łachy Wiślanej. A tam mały mosteczek z widokiem na wodę. Uroczy zakątek. Warto było tu przyjść.
 
a tu błękitna łacha, nie laguna
 
myślałam, że coś się przyczepiło do gałęzi, a to czapla siwa
 

Kontynuuję spacer po parku. Po lewej stronie mijam zagrodzoną płotem altankę. To zapewne Altana Chińska z drugiej połowy XVIII wieku, pozostałość po niegdysiejszym ogrodzie francuskim. I ledwo ją widać zza płotu. Podejść nie sposób. Podobno ma prywatnego właściciela, który tak dba o swą własność.
 
 
Teraz przede mną kolejne schody. To schody angielskie. Podobnie jak tarasowe łączą Park Górny z Dolnym. Te powstały w XIX wieku. Tabliczka informacyjna podaje, że zbudowano je w miejscu dawnego wąwozu. Schodów ta konstrukcja zupełnie nie przypomina. To raczej mur oporowy lub tunel połączony łukami. Ale miejsce przyjemne dla oka i nietrudne do przejścia. 
 


Na górze docieram do tak zwanego Żółtego Domku. Zbudowano go w pierwszych latach XIX wieku dla cara Aleksandra, który korzystał z niego podczas pobytu w Puławach. Można zwiedzać wnętrze, na co miałam wielką ochotę. Niestety, bilet trzeba kupić w pałacu głównym, a tam się chwilowo nie wybierałam. Potem zabrakło czasu. Czyli domek do zwiedzania innym razem.
 

Mój plan przewidywał dotarcie do dawnej kaplicy Czartoryskich, obecnie kościoła Wniebowzięcia NMP, zbudowanej według projektu Piotra Aignera. Dotarłam. Nawet weszłam do wnętrza, które jest bardzo oryginalne. Niestety, trafiłam na uroczystości, których nie chcę pokazywać. 
 

A potem wybrałam się nad Wisłę. Przeszłam przez Marinę. 
 

Następnie niemiłosiernie długą alejką spacerową dotarłam do wieży widokowej nad Wisłą. Szkoda tylko, że akurat wtedy zrobiło się pochmurno i relacja foto raczej słabsza niż obiekt na to zasługuje. Myślę, że gdyby popatrzeć na wieżę z profilu, to by przypominała dziób okrętu. 
 

A widok na rzekę przy lepszej pogodzie może być rewelacyjny. I zdecydowanie obiekt dla rowerzystów, bo dreptanie nudną alejką nie jest niczym powalającym dla piechura.
 


Kiedy już odbyłam drogę powrotną do parku pałacowego, to zrobiło się za późno na zwiedzanie wnętrz. Na popołudnie zapowiadano burze i chciałam zdążyć na czas do Nałęczowa. Stąd tylko małe foto pałacu w samo południe.
 
 
pomnikowa lipa na pałacowym dziedzińcu 

Brama Rzymska - niestety, zamknięta

A potem spotkanie z busem w pobliżu takiego oto obiektu. 
 
obecnie restauracja, ale niegdyś rzeczywiście fabryczka octu
 
Wiem, mam spore braki w zwiedzaniu Puław, ale to nie była wycieczka na zaliczenie. Miło spędziłam czas, odpoczęłam i nabrałam ochoty na kolejny powrót do Puław. Za jakiś czas. 
 
Zdjęcia mojego wyrobu

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Mogło być lepiej, ale warunki oświetleniowe były akurat takie. Nic nie zrobisz ostre słońce i cienie.

      Usuń