Podczas każdej wyprawy powinien być zaplanowany jeden dzień
ulgowy, ciekawy, ale niemęczący. Mój zaplanowałam na środek pobytu w
Nałęczowie, a spędziłam go w Puławach.
Było wcześnie rano, tuż po ósmej, a ja już dotarłam do parku
pałacowego. Oprócz mnie i pracownika przy bramie wejściowej po parku snuły się
sennie tylko pawie. Później zaczęli się pojawiać pojedynczy spacerowicze z
pieskami.
Postanowiłam spokojnie się rozejrzeć po parku, poszukać
miejsc znanych, tych, do których obowiązkowo zaprowadzi nas każdy szanujący się
przewodnik, ale też i takich, które są, ale nikt ich wam nie pokaże. Czyli park
oczami spacerowicza, nie turysty.
Nie zapominajmy, komu zawdzięczamy wszystkie urocze,
romantyczne zakątki puławskiego parku, jego przekształcenie w park w stylu
angielskim. Zatrzymajmy się na chwilę przy płycie upamiętniającej Izabelę z
Flemingów Czartoryską, kobietę nietuzinkową, której pomysły zrealizowano w
Puławach.
Na początek skręcam w lewo, tam widnieje dosyć mało
atrakcyjny budynek z czerwonej cegły. To wieża ciśnień, która wprawdzie jest
części a systemu dostarczającego wodę do pałacu od siedemnastego wieku, ale
sama została zbudowana już pod koniec dziewiętnastego.
Teraz kieruję się w stronę świątyni Sybilli.
Charakterystyczna rotunda wylania się z cienia drzew. Księżna Czartoryska
zbudowała ją jako muzeum, gdzie gromadzono cenne pamiątki historyczne. Zbiory
uległy rozproszeniu, nie wracam więc później w te okolice, żeby zwiedzić
wnętrze świątyni.
Tuż obok kolejny muzealny obiekt – Domek Gotycki. W nim
miało się mieścić muzeum pamiątek zagranicznych. Co ciekawe, niektóre zbiory
tego muzeum zostały wmurowane w jego ściany i te się zachowały.
Po obejrzeniu świątyni Sybilli postanawiam zawrócić, aby
dotrzeć do schodów tarasowych. Znaleźć i rozpoznać je nietrudno. Zachwycić się?
No cóż… Powinny być bardziej zadbane. Turyści podziwiają zakątki Górnego Parku,
a schody prowadzą do Dolnego. Może dlatego są traktowane po macoszemu. A widok
z nich przyjemny na Łachę Wiślaną, chodzi się po nich zakosami, bezpiecznie.
Mają niewielką platformę, na której zapewne w czasach ich świetności stała
urocza ławeczka. Tak mi podpowiada wyobraźnia. A rzeczywistość wygląda tak, jak
wygląda.
Po co więc tam polazłam? Chciałam zobaczyć schody, no i dotrzeć
nimi do romantycznych grot znajdujących się w zboczu wapiennej skarpy. Dotarłam,
obejrzałam z zewnątrz i wiem, że więcej nie osiągnę. Podobno groty ciągną się w
głąb wzgórza, stanowią dawny kamieniołom, z którego czerpano kamień na budowę
parkowych obiektów. Grożą jakoby zawaleniem i zostały zamknięte. Ale są
przynajmniej widoczne wejścia do nich.
Ścieżka zaprowadziła mnie znów ku Świątyni Sybilli, a od
niej w stronę marmurowego sarkofagu Augusta
i Zofii z Sieniawskich Czartoryskich. Został wykonany we Włoszech i
przewieziony do Puław. Trzeba przyznać, jest piękny. Chociaż, jak chyba
wszystko w puławskim parku, wzorowany na innym obiekcie, a mianowicie rzymskim
grobowcu.
Przede mną romantyczny mostek nad chwilowo nieobecnym
strumykiem. Prowadzi ku kolejnemu ciekawemu obiektowi.
Na pełnej słońca polance (ewentualnie dziedzińcu pałacowym) widzę
uroczy pałacyk Marynki, córki Izabeli Czartoryskiej, czyli Marii z
Czartoryskich Wirtemberskiej. Nie bywała ona tam często, a pałacyk czasem
służył gościom. Podobno ma piękny salon, ale zamknięte było. Nie mogłam
sprawdzić.
Zresztą, miałam inne plany. Postanowiłam przejść przez
zwyczajny mostek na drugi brzeg Łachy Wiślanej i przejść jej brzegiem poza terenem
parku. Tyle plany. Teraz rzeczywistość.
Mostek jest, a z niego widoki na obie strony. Łacha ładnie
się prezentuje.
Za mostkiem elegancka dębowa aleja. Droga prowadzi gdzieś,
nie wiem, gdzie.
A zapowiadana przez mapę ścieżka wzdłuż łachy? Ta ginie w
zaroślach. Wniosek? Wycofajko. Wracam do parku i odbywam spacer w przeciwnym
kierunku.
Tym sposobem docieram na koniec Łachy Wiślanej. A tam mały
mosteczek z widokiem na wodę. Uroczy zakątek. Warto było tu przyjść.
Kontynuuję spacer po parku. Po lewej stronie mijam
zagrodzoną płotem altankę. To zapewne Altana Chińska z drugiej połowy XVIII
wieku, pozostałość po niegdysiejszym ogrodzie francuskim. I ledwo ją widać zza
płotu. Podejść nie sposób. Podobno ma prywatnego właściciela, który tak dba o
swą własność.
Teraz przede mną kolejne schody. To schody angielskie. Podobnie
jak tarasowe łączą Park Górny z Dolnym. Te powstały w XIX wieku. Tabliczka
informacyjna podaje, że zbudowano je w miejscu dawnego wąwozu. Schodów ta
konstrukcja zupełnie nie przypomina. To raczej mur oporowy lub tunel połączony
łukami. Ale miejsce przyjemne dla oka i nietrudne do przejścia.
Na górze docieram do tak zwanego Żółtego Domku. Zbudowano go
w pierwszych latach XIX wieku dla cara Aleksandra, który korzystał z niego
podczas pobytu w Puławach. Można zwiedzać wnętrze, na co miałam wielką ochotę.
Niestety, bilet trzeba kupić w pałacu głównym, a tam się chwilowo nie
wybierałam. Potem zabrakło czasu. Czyli domek do zwiedzania innym razem.
Mój plan przewidywał dotarcie do dawnej kaplicy
Czartoryskich, obecnie kościoła Wniebowzięcia NMP, zbudowanej według projektu
Piotra Aignera. Dotarłam. Nawet weszłam do wnętrza, które jest bardzo
oryginalne. Niestety, trafiłam na uroczystości, których nie chcę pokazywać.
A potem wybrałam się nad Wisłę. Przeszłam przez Marinę.
Następnie niemiłosiernie długą alejką spacerową dotarłam do
wieży widokowej nad Wisłą. Szkoda tylko, że akurat wtedy zrobiło się pochmurno
i relacja foto raczej słabsza niż obiekt na to zasługuje. Myślę, że gdyby popatrzeć
na wieżę z profilu, to by przypominała dziób okrętu.
A widok na rzekę przy
lepszej pogodzie może być rewelacyjny. I zdecydowanie obiekt dla rowerzystów,
bo dreptanie nudną alejką nie jest niczym powalającym dla piechura.
Kiedy już odbyłam drogę powrotną do parku pałacowego, to
zrobiło się za późno na zwiedzanie wnętrz. Na popołudnie zapowiadano burze i
chciałam zdążyć na czas do Nałęczowa. Stąd tylko małe foto pałacu w samo
południe.
A potem spotkanie z busem w pobliżu takiego oto obiektu.
Wiem, mam spore braki w zwiedzaniu Puław, ale to nie była
wycieczka na zaliczenie. Miło spędziłam czas, odpoczęłam i nabrałam ochoty na
kolejny powrót do Puław. Za jakiś czas.
Zdjęcia mojego wyrobu
Piękna fotorelacja
OdpowiedzUsuńDziękuję. Mogło być lepiej, ale warunki oświetleniowe były akurat takie. Nic nie zrobisz ostre słońce i cienie.
Usuń