piątek, 1 września 2023

Na spotkanie z Esterką i królem Kazimierzem Wielkim

Zdecydowałam się spontanicznie wieczorem. Zaplanowałam trasę przy pomocy mapy. Rano wyruszyłam z Bochotnicy niebieskim szlakiem w stronę Kazimierza Dolnego. Twardo maszerowałam przed siebie w stronę wzgórza, na którym powinien się znajdować „zamek Esterki”.
 
w Bochotnicy
 
Ścieżka prowadziła przez las pod górę. Na rozstaju dróg spotkałam niewielką tablicę upamiętniającą wydarzenia Krwawej Środy, czyli pacyfikacji Kazimierza i okolicznych miejscowości, w tym Bochotnicy. Miało to miejsce 18 listopada 1942 roku (we środę). Niemcy zamordowali wtedy 150 osób, tyle samo wywieźli do obozów koncentracyjnych.  
 
 przyzwoite podejście
 
pomniczek z tablicą upamiętniającą ofiary Krwawej Środy przycupnięty pod wygiętym pniem drzewa
 

Obok pomnika ścieżka dydaktyczna odchodzi od szlaku i skręca w górę ku ruinom zamku wzniesionego w XIV wieku prawdopodobnie przez rycerski ród Firlejów. I choć w późniejszych latach należał do wielu rodów szlacheckich, to i tak legenda mówi, że  zamek został zbudowany z rozkazu króla Kazimierza Wielkiego dla jego ukochanej Żydówki, Esterki. 
 
 zamkowe mury z zewnątrz
 
W takim razie wspinam się ku zamkowi, aby poszukać śladów króla i Esterki. Cóż, na szczycie wzgórza pozostały resztki murów zamkowych. Mocno zarośnięte przez chaszcze. O poszukiwaniu tajnego tunelu łączącego bochotnicki zamek z kazimierzowskim nie ma mowy.
 


zamkowe mury widziane z czegoś, co może niegdyś było wnętrzem

Rezygnuję również z poszukiwania renesansowego nagrobka, który gdzieś tam w lesie się znajduje. Może, gdyby na ścieżce dydaktycznej pojawił się wyraźny drogowskaz w jego kierunku… Zadowalam się podziwianiem widoków z zamkowego wzgórza na Bochotnicę i widoczny w lesie kamieniołom. 
 
widok na Bochotnicę
 
Wracam na szlak, który dosyć szybko opuszcza las i przechodzi w pola. Takie średnio malownicze. 
 

Kiedy szlak skręca szosą w kierunku Kazimierza, rozstaję się z nim i wędruję do Wąwozu Korzeniowego. Tak mi się podobał, kiedy go pierwszy raz widziałam, że postanowiłam znów się z nim spotkać. 
 


Zaskoczył mnie dziwny czarny kloc przy wejściu. Okazało się, że to kasa. Wstęp do wąwozu płatny. A sam wąwóz bez zmian. Chociaż, kiedy się  nim idzie tylko w jednym kierunku, wydaje się dużo za krótki.
 

ten wąwóz ma status pomnika przyrody

Po wyjście z wąwozu miałabym dylemat, jaki wariant drogi wybrać, ale już wieczorem zdecydowałam, że sprawdzę, jak wygląda wąwóz Kwaskowa Droga. Na coś się trzeba było zdecydować, tyle tych wąwozów w pobliżu… 
 
wąwóz ma utwardzoną drogę

Kwaskowa Droga okazała się najdłuższym z wąwozów, jakimi chodziłam w okolicy Kazimierza. Ciemno w niej mimo słonecznego dnia. Kiedy tak się samemu idzie, idzie i idzie, nachodzi człowieka myśl, że może ten wąwóz nie ma jednak końca. Nadziei dodawały pojawiające się czasem boczne odnogi. No i traktor przejechał, skręcił w pola. Wniosek – jednak jest poza wąwozem jakieś życie.
 
jedna z bocznych odnóg
 
tu raczej ciekawe pnie niż korzenie
 

kapliczka na drzewie daje nadzieję, ze wąwóz rychło się skończy
 
Kiedy już wyszłam z Kwaskowej Drogi na szosę, to zrozumiałam, że to nie ona była tego dna najgorsza. Ruchliwa szosa w słońcu – ta mi dopiero dała w kość! Lazłam tak parę kilometrów i nic się nie działo. Tylko te auta co jakiś czas.
Mijałam po prawej stronie cmentarz żołnierzy radzieckich. Podobno ogromny, 8 tysięcy pochowanych. Wierzcie mi, nawet szosa mnie nie zmusiła, żeby tam wejść. Półtora roku wojny i nie jestem w stanie wykrzesać w sobie ani odrobiny współczucia dla rosyjskich żołnierzy. Nawet poległych.
Szybko więc maszeruję ku kolejnemu celowi mojej wyprawy. Mam się przecież spotkać z królem. Dzień coraz bardziej słoneczny i upalny. Idę ulicą, nomen omen, Słoneczną. A tam takie widoczki:
 

Wreszcie skręcam w ulicę Dębowe Góry. Tu spotykam milusi wąwozik, którego brzegi porastają topole.
 
do wąwozu w lewo
 
odpoczynek w cieniu drzew
 

I wreszcie jest! Miejsce, gdzie król Kazimierz Wielki sprawował sądy albo potajemnie spotykał się z Esterką. Rośnie tu Dąb Kazimierza Wielkiego. Jego wysokość nie przybył na spotkanie. A i dąb ma raptem 75 lat. To skąd ta wzniosła nazwa? 
 
dąb niemały

Sprawę wyjaśnia tabliczka przy dębie posadzonym w roku 1948 przez inżyniera leśnika, Zdzisława Wilusza, na miejscu wiekowego dębu zniszczonego w roku 1944 przez wycofujących się Niemców. Jak stary i potężny był oryginalny dąb królewski może świadczyć pozostała po nim część murowanej „plomby”, którą go wzmacniano.
 

Cóż, nie spotkałam ani króla, ani jego ukochanej, ale nie zmarnowałam dnia. I w dodatku to przecież nie koniec wędrówki. 
 
wzgórze po dębem
 
Przede mną jeszcze jeden wąwóz. Ten to ma sporo nazw: Wąwóz Królewski (wszak to nim zdążał król na tajne spotkania z Esterką pod dębem, mam tylko nadzieję, że Esterka szła jakąś krótszą trasą niż moja), Głęboczyzna, Wąwóz Śmierci. Znalazłam w sieci informację, że nazwa Głęboczyzna nie jest związana z głębokością wąwozu, a z nazwiskiem właściciela gruntu – Głęboczyńskiego. Ale wąwóz jest rzeczywiście głęboki i bardzo ciemny.
 

Jego najbardziej charakterystycznym obiektem jest most łączący stary i nowy cmentarz w Kazimierzu. Tak, wąwóz dzieli cmentarz. To chyba wyjaśnia jego trzecią nazwę.
 


Skoro już jesteśmy w pobliżu cmentarza, to może wejdziemy na jego teren i zatrzymamy się przy kilku mogiłach. Na starym cmentarzu spotykamy nagrobki zasłużonych obywateli miasta. Są tu i bezimienne mogiły żołnierskie.
 
grób wybitnego okulisty, profesora Tadeusza Krwawicza
 
jedna z mogił zbiorowych nieznanych żołnierzy 1 wojny światowej
 

Na nowym cmentarzu spoczywa wybitny reżyser – Krzysztof Krauze. 
 
 
Ulicą Cmentarną wracam do centrum. Pora się żegnać z Kazimierzem do kolejnego spotkania. 
 
widok na miasto z ulicy Cmentarnej
 
Z tegorocznego pobytu wycisnęłam, ile się dało. Na szczęście zostało mi tu jeszcze sporo miejsc do zobaczenie. Będzie po co wracać. A na pożegnanie wybierzmy się raz jeszcze nad Wisłę. 
 


Co czeka za zakrętem? Czas pokaże.

Tym razem może się przydać mapka trasy.



I znów tylko zdjęcia mojego autorstwa

2 komentarze:

  1. Nie traciłaś czasu... ile to dni trwało w niektórych miejscach "nawet: ja nie byłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Kazimierzu spędziłam trzy przedpołudnia. Ale ja jestem dobrze zorganizowana i układam trasy tak, żebym sobie z nimi poradziła.

      Usuń