czwartek, 21 września 2023

Wieniawa, czyli nam jest szkoda lata

Do Wieniawy wybraliśmy się tuż przed rozpoczęciem kalendarzowej i astronomicznej jesieni. Wypadało wędrówką wśród pól pożegnać odchodzące lato. Tymczasem w polach już nie żniwa, a jesienna orka.
 

Ale zanim  w pola, najpierw zatrzymujemy się przy późnogotyckim kościele pod wezwaniem św. Katarzyny w Wieniawie. Tym razem możemy obejrzeć go jedynie z zewnątrz. Drzwi do przedsionka wprawdzie otwarte do wietrzenia, ale krata broni dostępu do wnętrza. Przed ośmiu laty udało nam się zwiedzić tę świątynię, co możecie zobaczyć w tym linku.
 

kościół w Wieniawie 

jedno z pomnikowych drzew przy kościele

Pora więc wyruszyć na trasę. Kierujemy się szosą na północ.
 
przydrożna kapliczka, która wydaje się znajoma, owszem - spotkaliśmy ją podczas wycieczki kilka lat temu (tu link)
 
Drogowskaz sugeruje, że warto skręcić w stronę Kochanowa. Tak robimy. We wsi mały postój na placyku do ćwiczeń. I pierwsze oczko wodne tego dnia.
 

Szosa prowadzi w kierunku wsi Sokolniki Suche. A tu na granicy wsi spotykamy pozostałości po kopalni piasku. To trzy niewielkie zalane wodą wyrobiska. Na skraj pierwszego prowadzi przedeptana ścieżka. Zaglądamy zza zarośli. Widok przyjemny. W dali wyłania się i drugie zalane wyrobisko. Do niego nie sposób podejść bliżej.
 


My zaś ścieżką wędrujemy ku polom. Tam napotykamy świetną polną drogę. A co do pól, to mam mieszane uczucie – to jednak płaskie mazowieckie pola. Nie to co nasze, pofałdowane…
 
pole jak pole, ale...
 
taki głaz narzutowy to nie w kij dmuchał
 
i kamienne okno na świat

W oczy rzuca się jeszcze jedna przedeptana dróżka w lewo. Oj, trzeba na niej bardzo uważać, bo prowadzi ona ku brzegowi trzeciego wyrobiska. Ostrożnie zapuszczamy żurawia w tym kierunku i zaraz wracamy na drogę.
 
i ani kroku dalej
 
Na rozstajach dróg mamy do wyboru aż trzy możliwości. Mój wybór padł na środkową drogę – najsolidniej wglądała. Czasem pojawiały się na niej wielkie ciężarówki do przewożenia piachu. Czyżbyśmy zmierzali do kolejnej piaskarni?
I rzeczywiście. Jedna pojawiła się po naszej prawej stronie. Tam było spokojnie. Zalane wodą wyrobisko wyglądało na opuszczone. 
 

i tu lepiej nie podchodzić za blisko brzegu

Nieco dalej na zboczu wzgórza wyłoniła się trzecia piaskarnia. To do niej zmierzały ciężarówki. Tam praca wre. Wyrobisko z daleka wyglądało na efektowne (też zalane wodą), ale nikt o zdrowych zmysłach nie będzie się pchać na teren czynnego zakładu w czasie jego pracy. Rzuciliśmy tylko okiem z drogi na kopalnię.
 
pozorny spokój
 
a jednak miejsce pracy
 

Dalsza trasa okazała się przyjemnym spacerem polnymi drogami. Fakt, buty trochę przemiękły w kontakcie z rosą na trawie, ale szło się wygodnie. Tylko ta prawie jesienna nostalgia ostatnich dni lata wciąż nam towarzyszyła.
 

to zdjęcie wprawiło mnie w zdumienie - byłam pewna, że fotografuję jeden traktor, ustawiałam się tak, żeby był w centrum kadru, a potem się okazało, że na polu pracowały dwa traktory (ech, zdziwko krótkowidza...)

Tym sposobem dotarliśmy do szosy, którą tak niedawno opuściliśmy. Ale jeszcze nie nadszedł czas powrotu do Wieniawy. 
 
tym razem taki skład ekipy
 
i kolejna kapliczka zapamiętana z poprzedniej wycieczki
 

Miałam w planie odszukanie dworu w Kłudnie. Trzeba więc było przekroczyć szosę i powędrować przez wieś. 
 
typowe ustawienie domu w tej okolicy - tak ustawione są wszystkie stare chaty
 
A tu napotkaliśmy przyjemny skwer na skraju lasu. Umieszczono tu dosyć oryginalną tablicę upamiętniającą twórców oddziałów ZWZ i AK na tym terenie. 
 

Po kilku chwilach relaksu na skwerze zapuściliśmy się w ścieżkę przez las. Nie do końca jestem pewna, czy to aby nie park dworski. Nawet jeśli, to mocno zdziczały.
I oto zza drzew wyłania się malutka polanka – ogród. A na niej stuletni dwór Łuniewskich zbudowany prawdopodobnie według projektu Jana Januszewskiego. Nie wiem, kto jest jego obecnym właścicielem, ale dwór wygląda na zamieszkały. Nie spotkaliśmy domowników, więc szybko się wycofaliśmy  z prywatnego bądź co bądź terenu.
 

Teraz to już faktycznie pora była wracać do Wieniawy. Przy drodze napotkaliśmy interesującą kapliczkę z końca XIX wieku. 
 
kapliczka z roku 1882
 
Gdybyśmy maszerowali cały czas asfaltem, to dotarlibyśmy do parku podworskiego w okolicy szkoły, ale skusiła mnie polna droga, która nie tylko skróciła, ale też i uprzyjemniła trasę. Park obejrzymy innym razem.
 

Nie odmówiliśmy sobie jednak spotkania z figurą św. Jana Nepomucena w pobliżu cmentarza. Figura pochodzi z końca XVII wieku i jest wielce oryginalna. Nie zamierzam się czepiać, ale uważam, że tego typu zabytek zasługuje na rzetelną konserwację, a nie kolejne warstwy farby olejnej. I dlaczego brązowej?! 
 

zapatrzony w niebo święty

Na zakończenie ostatniej letniej wycieczki tego roku jeszcze krótki postój na terenie łowiska w Jabłonicy. Cisza, spokój i łabędzia rodzina na spacerze. Jeśli nie jesteś łabędziem, o zgodę na spacer po terenie łowiska poproś jego właściciela – numer telefonu dostępny w Internecie. My tak zrobiliśmy. 



I po wycieczce.
 

Zdjęcia tym razem tylko mojego wyrobu.

1 komentarz:

  1. Zainteresowało mnie pochodzenie nazwy wsi Wieniawa.
    Doczytałem się że jest to głowa bawoła.
    Jest też jak wiemy Generał Bolesław Wieniawa Długoszowski,
    jak również Julia Wieniawa aktorka.

    Pozdrawiam -Wiesiek

    Wikipedia podaje, że nazwa wsi pochodzi od rodu Wieniawitów, którzy tę osadę założyli w drugiej połowie XV wieku.
    Od siebie dodam, że przez tę aktorkę trudno się dobić w Internecie do jakichkolwiek informacji o wsi Wieniawa, bo zawsze wyskakują najpierw te, które dotyczą aktorki. Zaczynam podejrzewać, że jest bardzo popularna.
    Ania

    OdpowiedzUsuń