Na początku września byłam z koleżanką na koncercie
klawesynowym w starachowickim muzeum. Przyznam, muzyka tak starego instrumentu
w industrialnym wnętrzu robi wielkie wrażenie.
Tamtego wieczoru pojawił się plan wyjazdu do Starachowic na
zwiedzanie muzeum. I już – plan jest, pociąg rusza, kilkanaście minut i
jesteśmy na miejscu. Zanim otworzą muzeum, spacerujemy po parku imienia Stefana
Żeromskiego. Pisałam o nim w czerwcu, to
teraz tylko kilka obrazków i w drogę do muzeum!
Otóż, nie. Okazałam się gapą, która nie sprawdziła, że
akurat tego dnia muzeum organizuje „Festiwal nauki” dla uczniów. No to
pocałowałyśmy klamkę i trzeba było zwiedzać inne miejsca.
Sprawdzamy więc, co nowego na Szlakowisku. Raczej nic, ale
wypatrzyłam ścieżkę prowadzącą po stercie szlaki górą. Wrażenia średnie –
przejść się da, ale żeby to było jakieś spektakularne, to raczej nie za
bardzo.
Ze Szlakowiska wybieramy się w kierunku Placu pod Skałkami,
gdzie przyglądamy się przyjemnym wychodniom piaskowca. Ciągnąca się na długości
około 400 metrów skalna ściana jest pomnikiem przyrody. Skałki są w różnych
odcieniach żółci i szarości, ładnie się trzymają, choć widać, że od jednej
oderwał się spory fragment – to pewnie skutek siły rosnącego na niej drzewa.
Przyjemnie przejść wzdłuż skalnej ściany, przyjrzeć się
porastającej skały roślinności, odpocząć na ławeczce, wspomnieć postaci
starachowickich żołnierzy AK.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się jak zwykle w
Starachowicach nad zalewem Pasternik i odbywamy spacer po jego grobli. Prace na
brzegu od strony miasta nadal trwają, a my czekamy na ich zakończenie, żeby
przejść groblą do końca i sprawdzić, czy będzie ona połączona z nowym nabrzeżem.
I to już koniec wycieczki do Starachowic. A na relację z
tutejszego muzeum przyjdzie nam poczekać.
Zdjęcia tylko mojego autorstwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz