niedziela, 29 czerwca 2014

Jak nie równolegle, to prostopadle


Taka to dzisiaj była trasa – nic, tylko ta geometria!
Wysiedliśmy w Płaczkowie i skręcili pod kątem prostym w drogę do Mroczkowa. Szliśmy sobie spokojnie, niczego nie podejrzewając, a tu kierownictwo w osobie Janusza szykowało dla nas kolejne niespodzianki. Chociaż w gruncie rzeczy na starcie nastąpił opis planowanej trasy, która potem była zrealizowana, ale i tak nieźle nas czasem zaskoczyła.

 ruszamy 

kościółek św. Rocha w Mroczkowie

Basia fotografuje kościółek

Najpierw nastąpiła próba zwerbowania znajomego rowerzysty, ale ten okazał się nieugięty – pojechał realizować własne plany. Pewnie się obawiał zamachu na swój rower, ale po co na tej cudownie geometrycznej trasie byłby komu rower? No, może do noszenia.

spotkanie na trasie
 
Bo, wyobraźcie sobie, że Janusz solidnie postanowił spenetrować szlak czarny z Mroczkowa do Ubyszowa. A tam na dosyć długim odcinku ktoś poukładał prostopadle do kierunku marszu ścięte drzewa (z dużą ilością gałęzi!). No to mieliśmy wspaniałą gimnastykę: nieoczekiwane skręty, podnoszenia nóg, próby czołgania się (te bez sensu i potrzeby, bo podłoże mokre). W sumie niezła zabawa. 

 na początkowym odcinku leśnego szlaku

walczymy z geometrią na drodze 
 
Jak już w końcu dotarliśmy do Ubyszowa, to zrobiło się tak sucho i ładnie, że aż nie do wiary. Podkręceni przez wszechobecnego ducha mundialu zafundowaliśmy sobie postój na ławce rezerwowych ubyszowskiego boiska piłkarskiego. A potem nie bacząc na ostrzeżenia tubylca, poszliśmy wybraną przez kierownictwo drogą, która jakoby miała być mokra. Duża przesada – było nieźle, a że ja wpadłam w wodę, to już moja wina, bo pod nogi trzeba patrzeć, a nie się odwracać tyłem do kierunku marszu.

ławka rezerwowych

Potem jakoś tak w tym Ubyszowie zaczęliśmy szukać prostopadłej polnej drogi, która nas doprowadzi do szlaku żółtego. I znaleźliśmy! Weszliśmy na szlak w miejscu, gdzie prowadzi on na południe, a gdybyśmy poszli równoległą ścieżką, to mielibyśmy bliżej do domu, ale przecież chcieliśmy odprowadzić nasze koleżanki, które skręcały na Bugaj i Brzeście, to sobie trochę wydłużyliśmy trasę.

nasz ulubiony motyw geometryczny w wersji lekko pochyłej
 
A potem to już był marsz „z ekierką”: skręcamy w prostopadłą drogę, żeby dojść do równoległej. Albo odwrotnie. Tak czy siak wyszliśmy na ulicę Ponurego, a potem, mimo niechęci do kolejnych wodnych przeszkód, przedarliśmy się do zalewu na Bernatce. 

wodny tor przeszkód

I teraz należało wezwać helikopter, bo w tym miejscu osiągnęliśmy planowane 17 km, a tu do domu jeszcze ze 4. 

 zalew  Bernatka

krótka narada zanim ruszymy

Ale nikt nie marudził, tylko poszliśmy dalej lasem do miasta i ostatni odcinek już ulicami. Tu przynajmniej nie było mokro.

za chwilę koniec lasu
 
I tak to zafascynowana geometrią nawet nie wspomniałam, że las był ładny, grzyby już rosną, ciepło było, a komary żarły tylko tych, co się zatrzymywali. 

królowa grzybobrania
 
Wniosek – wycieczka udana.

Zdjęcia – Janusz i ja

5 komentarzy:

  1. Już wiemy jak wygląda szlak czarny z Mroczkowa do Ubyszowa poniżej dawnej szkoły... bo dalej do Bliżyna to asfalt ,nawet z górki.
    Szlak niby niedawno malowany ale miejscami pozostawione stare,mało widoczne znaki a trafiają się odcinki długie bez znaków - dobrze ,że szli wytrawni piechurzy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazało się dzisiaj, że nie należy lekceważyć nawet najbardziej oczywistych szlaków, bo potrafią nieźle zaskoczyć.
      A przy okazji okazało się, że dobrze współpracujemy w grupie na trudnych odcinkach. Każdy bez gadania wiedział, jak zareagować, gdy się dziewczyny odłączyły, albo znakowanie zawiodło.

      Usuń
  2. Zacznę od pogody, gdyż z rana nie było zbyt ciekawie. Słońce i temperatura podniosły się na łuku w Płaczkowie, gdzie “śmignęli” mi przed oczyma Włóczędzy, zmuszając do przyciśnięcia i wyduszenia uszczuplonych już “oparów” mocy :) Do miłego spotkania doszło już na drodze prostopadłej do Mroczkowa, za co Dziękuję. Do następnego spotkania na szlaku! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, żeby nasze drogi nie szły równolegle, to w końcu się kiedyś spotkamy.

      Usuń
  3. Świetna wyprawa. Sporo babeczek maszerowało. Nic dziwnego , że łapałyście "okazje" .

    OdpowiedzUsuń