Że
nietypowa? Owszem. Ale taka dziś była na wycieczce. Z licznika otrzymaliśmy
wynik 14,6 kilometra, czyli to pięć nie było równo odmierzane. Nie szkodzi.
Skąd
ta sztafeta? Z przerzucania się wycieczką. Kolega Ed mnie zlecił wymyślenie
trasy. Wymyśliłam – idźmy tam, gdzie jest ładnie, a ty prowadź. W tej sytuacji
on ustalił trasę, a prowadzenie scedował na sztafetę.
Wystartowaliśmy
na skraju Michniowa. Pierwszy mapę przechodnią i kompas przejął Janek. I jak wyrwał! Ledwo kapliczkę
sfotografowałam, a grupy nie widać.
kapliczka w Michniowie
Janek na czele pierwszej zmiany
Dogoniłam
– szli lasem na południowy zachód. Potem skrajem lasu wreszcie zakręt na południe. I tu zapewne
Edward spodziewał się, że będzie ładnie (zgodnie z zamówieniem). A było
inaczej. Czyli mgła spowiła pola Zaskala, Wzdołu, Kapkazów. I nawet naszego
celu – Pasma Klonowskiego nie było widać. Jednym słowem – do bani takie widoki.
marsz w siną dal
pajęcza pułapka
przemarznięty potwór
szarość widzę
zieleń przechodząca w szarość
Gdzieś
tak koło dziesiątej zeszliśmy z asfaltu za Kapkazami i tam zaczęła się
prawdziwa uczta. Z plecaków wyjechały ukryte do tej pory szarlotki i keks. To
były ciasta z gatunku „znikających”. Ledwo sfotografowałam jeden rodzaj, a już pudełko
puste. Kawałek keksa musiałam wywalczyć, bo mało brakowało, a nie starczyłoby
dla mnie.
szarlotka z cynamonem
keks z kandyzowanymi owocami
szarlotka z kwaskowymi jabłkami
Po
takiej porcji energii pomaszerowaliśmy dziarsko w stronę Bukowej. Janek
prowadził najpierw ścieżką, a potem na kompas. Aż doprowadził do zielonego
szlaku.
początek podejścia na Pasmo Klonowskie
Przeciera się?
Oznakowanie
szlaku wypatrzyła Irena. Zapewne dlatego, że już nie mogła się doczekać
przejęcia od Janka akcesoriów kierownika. Teraz ona dowodziła. Trzeba przyznać,
że tempo narzuciła ostre. Ale dawaliśmy radę utrzymać się w grupie.
Na
tym odcinku mapa nie była szczególnie pomocna, a wręcz czasem przeszkadzała, bo
szlak na niej zaznaczony odbiega od aktualnej trasy. Ale i tu kierowniczka
nasza wyszła obronna ręką. I prowadzony przez nią fragment wycieczki
pokonaliśmy bardzo szybko. Wszystko wskazuje na to, że ta jej „piątka” była
nieco krótsza od Jankowej.
zmiana na prowadzeniu
Na
skraju lasu Irena przekazała dowodzenie w moje ręce. A ja to taki misio ugodowy
jestem, więc zamiast rwać na bus, zarządziłam postój na jedzenie. I słusznie.
Bo „mój” odcinek trasy okazał się taki trochę nudny i łatwy, więc nie było
powodu, żeby jakoś specjalnie się spieszyć. W każdym razie zeszliśmy ze szlaku
i pomaszerowali ładną leśną drogą na zachód. Doprowadziła nas ona do szosy w
kierunku Występy.
ostatni fragment trasy
indywidualista - nie przyłączył się do grupy
I
już po wycieczce. Poczekaliśmy kilka minut na bus – i do domu.
Zdjęcia – Edek i ja
Liczna grupka... już ubiór jesienny a i odżywianie bardziej kaloryczne.
OdpowiedzUsuńRobimy zapasy na zimę. Ale krótkie rękawki też jeszcze były.
UsuńUwielbiam Góry Świętokrzyskie we mgle.
OdpowiedzUsuńMy też taką ich wersję lubimy. Nam się taka mgła najczęściej trafia na Bukowej. A teraz szlak tam odnowiony, to i nie strach wędrować.
Usuń