Sztuka
trwa długo, życie krótko – ta łacińska maksyma towarzyszyła mi podczas
zwiedzania kolejnych wystaw w Kielcach.
Na
początek wystawa ćmielowskiej porcelany w Muzeum Narodowym. Kuratorką wystawy
jest dr Magdalena Śniegulska-Gomuła, która w kilku salach pokazała historię
ćmielowskiej porcelany. I jak tu nie pomyśleć o sile i trwałości sztuki – wszak
coś tak niezwykle kruchego jak porcelana przetrwało lata, ludzie, którzy ją
tworzyli odeszli dawno, a śliczne kruche cacka stoją na półkach, cieszą oko.
fajansowe koszyczki z roku 1850
kamionkowy samowar (produkowano je w latach 1868 - 1880)
Każda
z sal wystawowych prezentuje jeden okres w historii ćmielowskiej porcelany,
można podziwiać talerzyki, filiżanki, serwisy, figurki. Mało tego – wszystko
jest dokładnie opisane, uzupełnione zdjęciami z hal produkcyjnych, ciekawie
podświetlone.
fragment serwisu Giewont produkowanego na początku XX wieku
część ekspozycji porcelany z dwudziestolecia międzywojennego
jedna z sal ekspozycji
A
jak już się tak rozsmakujemy w tej porcelanie i zapragniemy mieć choćby jedno
takie cacuszko dla siebie, możemy zajrzeć
do ostatniej sali wystawy – a tu aktualne wyroby fabryki. Kupić na wystawie się nie da, ale
pomarzyć można – na pewno są dostępne w sklepach.
"Kiwi" zaprojektowane przez Agnieszkę Tomalczyk
zestaw kawowy "Goplana" dekorowany ręcznie wysokokaratowym złotem (projekt Wincentego Potackiego z r. 1960)
I
taka już przekonana o pięknie i trwałości sztuki pomaszerowałam do kieleckiego
Insitute of Design (nie wiem, kiedy ta okropna nazwa przestanie mnie
denerwować), gdzie trafiłam na wystawę "Nie.stałość (et omnia vanitas*)". A tu
eksponaty dowodzą, że sztuka nic a nic trwała nie jest. Wręcz przeciwnie,
zmienia się, podlega procesom zużycia, niszczenia.
Niektóre eksponaty są specjalnie
tak wykonane, aby wyglądały jak „zepsute”, inne przypominają o przemijaniu
naszego życia lub wręcz przeciwnie – dają dowód na siłę życia, przyrody. Powiem wam –
bardzo ciekawe, może niezbyt łatwe w odbiorze, ale daje do myślenia.
porcelana klejona za pomocą specjalnej techniki new knitsugi (nawiązuje ona do starej japońskiej metody sklejania potłuczonej zastawy; podobno tak popularna, że niektórzy specjalnie tłukli swoje naczynia ceramiczne, żeby je tak naprawić)
wazony produkowane w takiej formie już od razu wyglądają na potłuczone, choć nic im się nie stało
kalendarz-zegar, który sam niszczy przemijające dni
urny projektu Bogdana Kosaka
rzeźba Agnieszki Bar "My dear" uzupełniona "porożem" z roślin
I
po takim przygotowaniu trafiłam na Plac Artystów, a tam „walnęła” mnie między
oczy instalacja Sylwestra Ambroziaka „Home sweet Home” (i masz – znów język
obcy – tym razem angielskie powiedzonko, coś w rodzaju „Dom, słodki dom”).
Zwykle pod takim tytułem znajdujemy słodkie do obrzydliwości artykuły
wyposażenia mieszkań. A tu dom jest odarty z tego rodzaju ozdób – ot, zwykłe
kontenery, czyli ściany. Zero upiększeń. Wręcz przeciwnie – naga prawda o
człowieku i jego samotności w owym „najmilszym domku”.
instalacja Sylwestra Ambroziaka „Home sweet Home”
Postaci niby razem, a
jednak każdy sobie – rozmowa pary (kobieta i mężczyzna) to seria
niezrozumiałych dźwięków, niemowlak w łóżeczku przeraźliwie samotny. I do tego
cztery kobiece postaci – może strażniczki, a może nie wiadomo kto. Mnie się
skojarzyły z czterema typami charakterów, każdy z nich określa nas i nasze
postępowanie. Może właśnie ich więźniami jesteśmy. No nie wiem…
W kontenerach można oglądać filmy powiązane z treścią instalacji. Widok łzy płynącej z oka owieczki - bardzo smutny.
W kontenerach można oglądać filmy powiązane z treścią instalacji. Widok łzy płynącej z oka owieczki - bardzo smutny.
Obejrzyjcie
sami i może będziecie mieć zupełnie inne skojarzenia.
fragmenty instalacji
A
dla poprawy humoru zawsze warto wstąpić na chwilę do Galerii Brama, gdzie
rozbawi was instalacja Dominiki Janickiej i Michała Gdaka „Przytul Przestrzeń”.
Jej głównym elementem jest wielki kolorowy miś. Nie udało mi się go przytulić –
za duży, ale zdjęłam buty i trochę sobie po misiu pohasałam. Teraz myślę – co, jeśli mają tam monitoring? Pewnie strażnik miał ze mnie niezły
ubaw. Ale i ja się dobrze bawiłam.
miś w Galerii Brama
Na koniec kilka informacji praktycznych.
Wystawa porcelany potrwa do 29 listopada. W tym linku znajdziecie więcej informacji ze strony muzeum.
Wystawa "Nie.stałość" trwa tylko do 20 września. Tu link.
Nie znalazłam informacji, jak długo można oglądać pozostałe instalacje.
*i wszystko marność – cytat z
biblijnej księgi Koheleta
Zdjęcia
– moje (Może by następnym razem kto się wybrał ze mną na oglądanie wystaw i
galerii?)
Świat w kontenerze jest mi bliski,choć toporny... urny jako pionki warcabowe ,fajny pomysł.
OdpowiedzUsuńI ja znam z autopsji świat kontenera.
UsuńCo do urn, to czytałam, że to specjalne pojemniki - jedna część na prochy, a druga na drobiazgi. Że tak powiem - na drogę.
...bo nie ma kieszeni w garniturze. :(
Usuń... ani plecaka.
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pozdrawiam.
Usuń