wtorek, 15 września 2015

Ars longa, vita brevis

Sztuka trwa długo, życie krótko – ta łacińska maksyma towarzyszyła mi podczas zwiedzania kolejnych wystaw w Kielcach.
Na początek wystawa ćmielowskiej porcelany w Muzeum Narodowym. Kuratorką wystawy jest dr Magdalena Śniegulska-Gomuła, która w kilku salach pokazała historię ćmielowskiej porcelany. I jak tu nie pomyśleć o sile i trwałości sztuki – wszak coś tak niezwykle kruchego jak porcelana przetrwało lata, ludzie, którzy ją tworzyli odeszli dawno, a śliczne kruche cacka stoją na półkach, cieszą oko. 

fajansowe koszyczki z roku 1850

kamionkowy samowar (produkowano je w latach 1868 - 1880)
 
Każda z sal wystawowych prezentuje jeden okres w historii ćmielowskiej porcelany, można podziwiać talerzyki, filiżanki, serwisy, figurki. Mało tego – wszystko jest dokładnie opisane, uzupełnione zdjęciami z hal produkcyjnych, ciekawie podświetlone. 

fragment serwisu Giewont produkowanego na początku XX wieku

część ekspozycji porcelany z dwudziestolecia międzywojennego

figurka "Marabut" zaprojektowana w roku 1959 przez Henryka Jędrasiaka 

jedna z sal ekspozycji

A jak już się tak rozsmakujemy w tej porcelanie i zapragniemy mieć choćby jedno takie  cacuszko dla siebie, możemy zajrzeć do ostatniej sali wystawy – a tu aktualne wyroby fabryki. Kupić na wystawie się nie da, ale pomarzyć można – na pewno są dostępne w sklepach.

"Kiwi" zaprojektowane przez Agnieszkę Tomalczyk

zestaw kawowy "Goplana" dekorowany ręcznie wysokokaratowym złotem (projekt Wincentego Potackiego z r. 1960)
 
I taka już przekonana o pięknie i trwałości sztuki pomaszerowałam do kieleckiego Insitute of Design (nie wiem, kiedy ta okropna nazwa przestanie mnie denerwować), gdzie trafiłam na wystawę "Nie.stałość (et omnia vanitas*)". A tu eksponaty dowodzą, że sztuka nic a nic trwała nie jest. Wręcz przeciwnie, zmienia się, podlega procesom zużycia, niszczenia. 
Niektóre eksponaty są specjalnie tak wykonane, aby wyglądały jak „zepsute”, inne przypominają o przemijaniu naszego życia lub wręcz przeciwnie – dają dowód na siłę życia, przyrody. Powiem wam – bardzo ciekawe, może niezbyt łatwe w odbiorze, ale daje do myślenia.

porcelana klejona za pomocą specjalnej techniki new knitsugi (nawiązuje ona do starej japońskiej metody sklejania potłuczonej zastawy; podobno tak popularna, że niektórzy specjalnie tłukli swoje naczynia ceramiczne, żeby je tak naprawić)

wazony produkowane w takiej formie już od razu wyglądają na potłuczone, choć nic im się nie stało 

kalendarz-zegar, który sam niszczy przemijające dni  

 urny projektu Bogdana Kosaka

rzeźba Agnieszki Bar "My dear" uzupełniona "porożem" z roślin 
 
I po takim przygotowaniu trafiłam na Plac Artystów, a tam „walnęła” mnie między oczy instalacja Sylwestra Ambroziaka „Home sweet Home” (i masz – znów język obcy – tym razem angielskie powiedzonko, coś w rodzaju „Dom, słodki dom”). Zwykle pod takim tytułem znajdujemy słodkie do obrzydliwości artykuły wyposażenia mieszkań. A tu dom jest odarty z tego rodzaju ozdób – ot, zwykłe kontenery, czyli ściany. Zero upiększeń. Wręcz przeciwnie – naga prawda o człowieku i jego samotności w owym „najmilszym domku”. 

instalacja Sylwestra Ambroziaka „Home sweet Home”  

Postaci niby razem, a jednak każdy sobie – rozmowa pary (kobieta i mężczyzna) to seria niezrozumiałych dźwięków, niemowlak w łóżeczku przeraźliwie samotny. I do tego cztery kobiece postaci – może strażniczki, a może nie wiadomo kto. Mnie się skojarzyły z czterema typami charakterów, każdy z nich określa nas i nasze postępowanie. Może właśnie ich więźniami jesteśmy. No nie wiem…
W kontenerach można oglądać filmy powiązane z treścią instalacji. Widok łzy płynącej z oka owieczki - bardzo smutny.
Obejrzyjcie sami i może będziecie mieć zupełnie inne skojarzenia.




 fragmenty instalacji

A dla poprawy humoru zawsze warto wstąpić na chwilę do Galerii Brama, gdzie rozbawi was instalacja Dominiki Janickiej i Michała Gdaka „Przytul Przestrzeń”. Jej głównym elementem jest wielki kolorowy miś. Nie udało mi się go przytulić – za duży, ale zdjęłam buty i trochę sobie po misiu pohasałam. Teraz myślę – co, jeśli mają tam monitoring? Pewnie strażnik miał ze mnie niezły ubaw. Ale i ja się dobrze bawiłam.       


miś w Galerii Brama 

Na koniec kilka informacji praktycznych.   
Wystawa porcelany potrwa do 29 listopada. W tym linku znajdziecie więcej informacji ze strony muzeum. 
Wystawa "Nie.stałość" trwa tylko do 20 września. Tu link.   
Nie znalazłam informacji, jak długo można oglądać pozostałe instalacje. 

*i wszystko marność – cytat z biblijnej księgi Koheleta  


Zdjęcia – moje (Może by następnym razem kto się wybrał ze mną na oglądanie wystaw i galerii?)

6 komentarzy:

  1. Świat w kontenerze jest mi bliski,choć toporny... urny jako pionki warcabowe ,fajny pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja znam z autopsji świat kontenera.
      Co do urn, to czytałam, że to specjalne pojemniki - jedna część na prochy, a druga na drobiazgi. Że tak powiem - na drogę.

      Usuń
    2. ...bo nie ma kieszeni w garniturze. :(

      Usuń
  2. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń