Tak pisał
największy i najbardziej znany miłośnik Nałęczowa, który spędził tu
zdecydowanie więcej wakacji niż tytułowe piętnaście. W Internecie znalazłam
informację, że aż 28. Na stronie Nałęczowa (tu link) znajdziecie wszystkie
teksty pisarza o tym kurorcie i możecie sobie wyrobić zdanie o tym, co i
dlaczego tak go w tym miejscu urzekło. A ja zapraszam na mały spacer po
Nałęczowie, którego Prus już nie może zobaczyć, aby znaleźć kilka (oj, nie
wszystkie) z jego śladów. Ba, poszukamy i śladów innych ciekawych postaci.
Najpopularniejszy
jest wizerunek pana Prusa uwiecznionego na ławeczce nad stawem w Parku
Zdrojowym. To dzieło mieszkającego w Nałęczowie rzeźbiarza Stanisława
Strzyżyńskiego (zmarł w roku 2015) i jego syna.
Zdecydowanie
mniej znany i nieco zaskakujący jest pomnik pisarza w pobliżu Pałacu
Małachowskich. Nie od razu można wpaść na to, że wyłaniająca się z kart
otwartej księgi postać to rzeczywiście Bolesław Prus.
Jeszcze jeden
obiekt w Parku Zdrojowym jest poświęcony Prusowi. To mosiężny bicykl z
tabliczką upamiętniającą Prusa jako honorowego członka Warszawskiego
Towarzystwa Cyklistów. Sam pisarz podobno właśnie w Nałęczowie poznawał tajniki
jazdy na ówczesnym rowerze i był amatorem kolarstwa. Oprócz tabliczki poświęconej pisarzowi umieszczono na płycie trotuaru tabliczki z nazwiskami i
autografami gwiazd polskiego kolarstwa.
Najwięcej o
postaci i pracy pisarza dowiemy się w nałęczowskim muzeum Bolesława Prusa.
Zostało ono niedawno przeniesione do budynku dawnej Ochronki im. Adama
Żeromskiego przy ulicy Poniatowskiego. Można tam obejrzeć rekonstrukcję
gabinetu pisarza, jego autentyczne listy, wydania jego dzieł w różnych językach.
Podczas
wielokrotnych pobytów w Nałęczowie pisarz zajmował różne kwatery, początkowo w
pałacu Małachowskich, potem w nałęczowskich willach. Najbardziej znana jest
Willa pod Matką Boską, którą znajdziecie jedynie na podstawie wizerunku
patronki na frontowej ścianie willi. Teraz zmieniła ona nazwę na związaną z
nową właścicielką „Ewelina”.
W pobliżu
willi, ukryty za solidnym żywopłotem, znajduje się tak zwany „domek Prusa”.
Jego obecny właściciel opowiada, że pisarz w nim właśnie znajdował spokój
potrzebny do tworzenia i na werandzie spędzał wiele czasu pisząc lub
odpoczywając.
Nieco później
niż Prus przybył do Nałęczowa Stefan Żeromski, który był początkowo
nauczycielem córek właścicieli Nałęczowa, Anieli i Michała Górskich (zrujnowane resztki ich
willi można jeszcze teraz dostrzec przez płot otaczający zarośniętą do
niemożliwości posesję). Potem poznał młodą wdowę, Oktawię z Radziwiłłowiczów
Rodkiewiczową, której ojczym prowadził znaną w kręgach twórców bywających w
Nałęczowie willę „Oktawia”.
Ta znajomość
zaowocowała małżeństwem pisarza z Oktawią, oraz przyjaźnią z Prusem i innymi
bywalcami kurortu, uwiecznionego przez Żeromskiego w powieści „Ludzie
bezdomni”.
Pisarz wiele
podróżował, ale to w Nałęczowie miał swoją letnią pracownię niedaleko willi
„Oktawia”, na zboczu Armatniej Góry. Ową chatę w stylu zakopiańskim
zaprojektował młody architekt Jan Koszczyc-Witkiewicz. Obecnie mieści się tam
muzeum Żeromskiego, gromadzące eksponaty związane z życiem i pracą pisarza w
Nałęczowie.
Nałęczów był
nie tylko świadkiem twórczości i spokojnego rodzinnego szczęścia pisarza. Tu
przeżył on wielką tragedię, jaką była śmierć osiemnastoletniego syna, Adama. Chłopca
upamiętnia mauzoleum wystawione w ogrodzie chaty. I ono powstało według
projektu Koszczyc-Witkiewicza, który został mężem córki Oktawii Żeromskiej z
pierwszego małżeństwa, Henryki, i sam związał się z Nałęczowem.
To on był
pierwszym kustoszem muzeum w chacie Żeromskiego. On też zaprojektował kapliczkę
na grobie swojej teściowej Oktawii Żeromskiej.
Pisarza
upamiętniono również w Parku Zdrojowym, gdzie znajduje się jego pomnik,
odsłonięty w roku 1928.
Poznaliśmy już
trzech miłośników Nałęczowa. Poznajmy jego najsłynniejszą mieszkankę i
wielbicielkę, która tu się wychowała, tu rosła i tu wracała jako znana pisarka.
To Ewa Szelburg-Zarembina, której książki być może pamiętacie z lektury w
dzieciństwie. Wiele z nich zawiera opisy Nałęczowa, wspomnienia z dzieciństwa
pisarki. Do tych tematów powraca wystawa w Muzeum Prusa, która nawiązuje do
związku pisarki z Nałęczowem i przypomina, że znała ona Prusa.
Wspomnieć
pisarkę możemy na cmentarzu parafialnym, gdzie znajduje się jej grób. Niedaleko
jest też grób jej rodziców, który odwiedzała przez lata, gdy już nie mieszkała
w Nałęczowie.
Nie zachował
się dom rodziców pisarki, nie ma gdzie umieścić tabliczki pamiątkowej, dlatego
Towarzystwo Przyjaciół Nałęczowa ufundowało tablicę pamiątkową umieszczoną na
kamieniu przy placu przed Nałęczowskim Ośrodkiem Kultury. Przy tym placu można
też spotkać drewniane ławeczki z rzeźbami przedstawiającymi inne ważne dla
miasta kobiety.
ławeczka Walentyny Nagórskiej, założycielki teatru amatorskiego, działaczki Stowarzyszenia Oświatowego "Światło" (autor - Władysław Lichocki)
Chcę wspomnieć
jeszcze o jednym pisarzu, pedagogu, który w Nałęczowie spędził ostatni rok
swego życia. Tu szukał spokoju Waldemar Babinicz – twórca
Uniwersytetu Ludowego w Rożnicy, autor wielu książek, dziś już zapomnianych,
ale w latach powojennych kształtujących postawy młodych ludzi.
Upamiętnia go
pomnik skryty w ogrodzie jego domu w Nałęczowie.
Grób Babinicza
znajdziecie bez najmniejszego problemu na cmentarzu parafialnym.
grób Waldemara Babinicza i jego żony, Heleny, która niestrudzenie podtrzymywała pamięć o twórczości męża, prowadziła małe prywatne muzeum jego imienia
Skoro już
jesteśmy na cmentarzu, to zatrzymajmy się na chwilę przy grobie wybitnego
malarza, grafika, ilustratora książek – Michała Elwiro Andriollego. Przyjeżdżał
on często do Nałęczowa, tu zmarł i jest pochowany. Tak z właściwym sobie
poczuciem humoru pisał o tym Prus: „Artysta Andriolli mieszkał tu kilkoma
powrotami, zanim obrał sobie Nałęczów na miejsce wiecznego spoczynku.”*
A na
zakończenie tej opowieści zobaczmy popiersie pisarza, który w Nałęczowie nie
bywał, ale przyjaźnił się z właścicielem wili „Pod Kasztanem”, doktorem
Fortunatem Nowickim. Doktor nie afiszował się znajomością z Józefem Ignacym
Kraszewskim. Dopiero niedawno na balkonie willi, która nazywana jest „Willą Pod
Kraszewskim” pojawiło się jego popiersie.
I to już koniec
spaceru po historii i teraźniejszości Nałęczowa. Krótki nie był, ale pomyślcie,
co by z tego tematu można było zrobić, gdybym się bardziej przyłożyła.
Zdjęcia mojego wyrobu.
*B. Prus
„Kurier Codzienny” 1900, nr 277, „Z Nałęczowa”
Nie zmarnowany wyjazd... pełna dokumentacja .
OdpowiedzUsuńTrochę się musiałam postarać, żeby dotrzeć w niektóre miejsca. W następnych relacjach pokażę inne okolice.
Usuń