Wiem, nie powinno się tak często powtarzać tras, ale czasem
tego typu powtórka może dać zaskakujące rezultaty. Poprzednio szliśmy tą trasą
w styczniu (tu link).
Jak było teraz?
Wystartowaliśmy w Mostkach nad zalewem. Tym razem jednak
zaplanowałam przejście brzegiem aż do mostu pontonowego. Zalew otoczony
zielenią, o poranku nieco zaspany. Senne zwłaszcza kaczki. Czapla siwa czujna,
chyba poluje.
Wody w zalewie jakby mniej. Widać to szczególnie w okolicach
mostu, gdzie więcej błota niż wody.
Pora wejść do lasu. Idziemy teraz ścieżką szlaku rowerowego.
Docieramy do mostu na Żarnówce w Dobrej Dróży. Most elegancki, nowy. Rzeka z
trudem przeciska się przez wysokie trawy i zarośla. Ale płynie.
Po drodze w stronę wsi Kaczka próbuję wypatrzyć rozlewiska
Żarnówki. Słabo jest.
W tej sytuacji zżera mnie ciekawość, jak wygląda nowy zalew
w Kaczce. Czy aby jest? I czy go faktycznie oddano do użytku? Tak i nie. Zalew
jest. Zamknięty. Ba, nawet solidnie ogrodzony z zakazem wstępu. Bardzo mi to
zepsuło humor. Tak liczyłam na to, że zachwycę kolegów ładnymi widokami…
Zaglądamy przynajmniej nad niewielki staw przed zalewem.
Potem próbujemy odszukać ogród z ciekawą rzeźbą. Pamiętamy
tę rzeźbę z wycieczki przed laty. Tak wtedy wyglądała:
Zmieniła się przez te 15 lat. Sami zobaczcie różnice.
Wracamy na szlak. Przecinamy rzekę, która okrutnie
zarośnięta jakimś cudem dostarcza wodę do dwóch zalewów. Dzielna rzeka.
Największe rozczarowanie wycieczki dopiero ma nastąpić.
Pamiętam ze styczniowej trasy malownicze rozlewiska Żarnówki przy szlaku.
Okazuje się, że ślad po nich zaginął. Wyschły. Zarosły trawami. Pozostają we
wspomnieniach.
Docieramy powtórnie do wsi. Znów nas kusi nowy zalew. Udaje
nam się znaleźć możliwość podejścia do niego bliżej. Nawet parę fotek powstaje.
Tak na otarcie łez po wyschniętych rozlewiskach.
Wchodzimy do lasu ścieżką szlaku pieszego. Jest przyjemnie,
ale mnie nie daje spokoju wspomnienie drogi, którą tak luksusowo wędrowaliśmy w
styczniu. Udaje mi się namówić grupę na powtórne przejście nią.
I znów działa prawo, że to samo, to nie znaczy tak samo. Tym
razem pakujemy się w takie mokradła, że aż się sama dziwię, skąd się one
wzięły. Przecież wszystko wokół wyschnięte. Do mokradeł dochodzą chaszcze.
Jednym słowem klapa na całej linii. Spodnie ubrudzone po kolana, buty brudne i
przemoczone. Udał mi się mocny akcent na zakończenie trasy.
Ale to jeszcze nie koniec wycieczki.
Zaglądamy znów nad zalew. Tak na chwilkę. Dla porównania
widoków.
Jeszcze tylko rzut oka na dworek w Mostkach, obecnie Wiejski
Dom Kultury.
I po wycieczce.
Zdjęcia – Lena, Edek
i ja
Trasa oklepana... ale dlaczego nie ?
OdpowiedzUsuńSerce się rwie do ambitnych, ale ta pogoda... tu upał, tam znów burzę zapowiadają, a blisko domu łatwiej wrócić, jak tylko się coś zacznie dziać pogodowo.
Usuń