Nie spieszmy się – warto się zatrzymać przy, a nawet na,
Wzgórzu Poniatowskiego (wejście jest nietrudne, po schodkach). Dotrzemy do niego od Parku Zdrojowego ulicą
Stanisława Augusta Poniatowskiego. Nazwa wzgórza wiąże się z legendą, jakoby
tam właśnie zatrzymał się ów król podczas podróży na Ukrainę w roku 1787. Inna
legenda wiąże nazwę górki z księciem Józefem Poniatowskim, a ile w nich prawdy,
kto to może wiedzieć… Badania archeologiczne potwierdziły, że znajdował się tu
gród średniowieczny, zapewne obronny.
Na szczycie wzgórza rośnie Dąb Wolności, posadzony w roku
1916 podczas obchodów święta 3 Maja.
Jest jeszcze jedno wzgórze, które warto odwiedzić. To
Jabłuszko. Tu pochowano powstańców styczniowych, którzy zginęli w bitwie w
okolicy Łysej Góry pod Nałęczowem. Potem przeniesiono ich zwłoki potajemnie na
cmentarz w Nałęczowie. Na miejscu powstańczej mogiły weteran powstania, który
powrócił w roku 1902 z zesłania, wystawił niewielką kapliczkę. Nie widać jej z
drogi, ale łatwo do niej podejść. Najłatwiejsza
droga prowadzi od Alei Lipowej ulicą Bolesława Prusa. Pisarz podobno chętnie na
Jabłuszku bywał.
Niedaleko od Jabłuszka przebiega ulica Powstańców 1863 roku,
a z niej blisko do kolejnego miejsca pamięci, jakim jest pomnik wystawiony na
skraju lasu przy ulicy Harcerskiej dla upamiętnienia żołnierzy AK z oddziału
Tadeusza Orłowskiego, pseudonim „Szatan”. Żołnierze wpadli w zasadzkę NKWD. W
bitwie, która rozegrała się w lesie 19 maja 1945 r. zginęło 17 żołnierzy z trzydziestoosobowego
oddziału.
Wróćmy do uzdrowiska. Przekraczamy rzeczkę Bystrą (wyjątkowo
mało ona bystra jest, raczej leniwa), docieramy do miasta.
Idąc dalej na północ ulicami Leśną i 1. Maja, dotrzemy w
okolice Skweru Stulecia Odzyskania Niepodległości, dostrzeżemy też niewielki
pomnik pamięci mieszkańców Nałęczowa rozstrzelanych przez Niemców 24 października 1942
roku.
Możemy znów wrócić do Parku Zdrojowego, wyjść z niego bramą
zachodnią.
I tu następuje fragment spaceru nie dla wszystkich.
Jeśli
pójdziemy ulicą Zygmunta Chmielewskiego, a potem skręcimy w pierwszą ulicę w lewo,
to w porządku – mamy miły spacer przyjemnym wąwozem.
No, ale jak nas poniesie dalej, to natrafimy na tablicę
informującą o Wąwozach Nałęczowskich (jednym z nich jest wąwóz Głowackiego), a
za nią zobaczymy drewniane schodki zagrodzone taśmą uniemożliwiającą wejście.
Obok schodków przedeptana ścieżka. I tu pojawia się myśl, że tylko te schodki
marne jakieś, a wejść do wąwozu można obok nich. Ja weszłam, przeszłam wąwóz,
potem drugi.
Przy wyjściu natrafiłam na tablicę z zakazem wstępu do wąwozu,
chociaż prowadzi przezeń znakowana ścieżka spacerowa. Jak to rozumieć? Ja
miałam dobre buty i doświadczenie turystyczne. Nie opierałam się o żadne
drewniane podpory, bo większość wyglądała na zmurszałe. Typowy kuracjusz w
klapkach nie ma tam szans. Ścieżki są wąskie, ze sporymi różnicami poziomów.
Łatwo się poślizgnąć i upaść. Pewnie stąd zakaz wstępu. Szczerze odradzam wypad
w te wąwozy.
Po powrocie z wąwozu czyścimy buty, zaparzamy herbatkę i
odpoczywamy przed kolejnymi spacerami. Będzie ich jeszcze kilka.
Zdjęcia mojego
wyrobu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz