Od dawna planowałam wybrać się do Młodzaw i zobaczyć to,
czego mi się nie udało odwiedzić, kiedy byłam tam pierwszy raz (tu link).
Zaczynamy więc zwiedzanie od najcenniejszego skarbu, jakim
jest barokowy kościół pod wezwaniem Ducha Świętego i MB Bolesnej, wybudowany na
początku XVIII wieku według projektu Kacpra Bażanki.
Zdążyliśmy na zakończenie
porannej mszy i możemy spokojnie obejrzeć świątynię i jej wnętrze. Sklepienie
kolebkowe, efektowne ołtarze, rzeźby, obrazy, epitafia. Nawet konfesjonały
wyglądają interesująco.
Najważniejszym jednak obiektem świątyni jest cudami słynący
obraz MB Młodzawskiej umieszczony w ołtarzu głównym. Pochodzi on z pierwszej
połowy XVII wieku, a był podobno własnością Michała Korybuta Wiśniowieckiego,
którego matka szczególnie ten obraz sobie upodobała. Przeniesiony do kościoła
został uznany za cudowny (świecił jakoby w nocy), stał się obiektem licznych
pielgrzymek, zasłynął łaskami, które za jego pomocą uzyskiwano.
W podziemiach kościoła są pochowani członkowie rodu
Wielopolskich i Myszkowskich. To tutaj zostały przeniesione z klasztoru
kamedułów nieopodal Szańca szczątki ostatniego ordynata z rodu Myszkowskich –
Józefa Myszkowskiego. Tu też spoczywa kontrowersyjny polityk, naczelnik rządu
Królestwa Polskiego, hrabia Aleksander Wielopolski. Jego tablica nagrobna,
ufundowana przez syna, jest umieszczona na ścianie kościoła po lewej stronie
prezbiterium.
Koledzy zachwycają się fasadą kościoła, barokową dzwonnicą,
ale pora wyruszyć na trasę.
Podobno okolice Młodzaw należą do najpiękniejszych na
Ponidziu. Trzeba sprawdzić. Wędrujemy polnymi drogami na południe. Widoki
rzeczywiście ładne.
Na skraju jednego z pól dostrzegamy mocno zaniedbaną, ale
nadal piękną figurę św. Anny.
A tuż za nią wyłania się zapowiadany przez mapę wąwóz. Można
się spodziewać, że żyją tu żołny, o czym świadczą liczne okrągłe otwory w
jego ścianach.
Wkraczamy do wsi Mozgawa. No, tu zaliczyliśmy niezłą skuchę.
Wleźliśmy na teren prywatnej posesji myśląc, że to kontynuacja wiejskiej drogi.
Gospodarz potraktował nas ulgowo – przeprosiliśmy grzecznie i wycofali się na
właściwą drogę.
Właściwa droga doprowadziła nas do przyjemnej, choć częściowo
asfaltowej drogi wśród pól.
Szliśmy równolegle do ruchliwej szosy. Po jej drugiej
stronie widoczna była Byczowska Góra. Podobno z niej są rewelacyjne widoki na
okolicę. Maszerujemy więc na spotkanie z nią.
U podnóża góry zatrzymujemy się przy pomniku Partyzanckiej
Republiki Pińczowskiej.
No i w końcu nadszedł czas próby. Jacek wypatrzył ścieżkę prowadzącą
wśród wysokich traw lekko w górę. Potem ta ścieżka jakby ginęła, ale mimo
głosów rozsądku szliśmy dalej licząc, że ze szczytu będą widoki na inne strony,
nie tylko północ.
Niestety, tak by może i było, ale po żniwach. Nasze
podejście zakończyło się na skraju dużego pola. Ani je obejść, ani tratować
zboże. Zawróciliśmy. Drugi raz już bym się tu nie wybrała. O nie. A widoki takie były:
Kiedy już porządnie sterani znaleźliśmy się u podnóża góry,
wyruszyliśmy na spotkanie z najsłynniejszymi i najpiękniejszymi barokowymi figurami ustawionymi wśród pól.
Legenda powiada, że figury stoją na miejscu, gdzie znaleziono ukrytą przez Szwedów
skrzynię z kosztownościami. One to miały posłużyć do wybudowania młodzawskiego kościoła.
Te figury to: Ukrzyżowanie oraz dwaj święci – Jan Nepomucen
i Jan Kanty. Ten pierwszy jest nieco ukryty wśród drzew.
Po drodze w stronę wsi napotykamy duży cienisty wąwóz, ale
zmęczenie nie pozwala nam się do niego wybrać. Zostanie na inną wycieczkę.
My zaś odpoczywamy w pobliżu kościoła.
Po odpoczynku wyruszamy na dalszą
trasę. Ale to już w innej relacji.
Zdjęcia – Edek i ja
Tym razem nie byliśmy w tych stronach, wyjazd miał być powiązany z "Ogrodem na rozstajach" na tygodniu a okazało się że jest czynny tylko w soboty i niedziele i brakło czasu.
OdpowiedzUsuńMy byliśmy w niedzielę, bo zależało mi na wejściu do kościołów. Ogród nikogo nie interesował.
UsuńMłodzawy zawsze kojarzyły mnie się z ulicą w Skarżysku w kierunku Parszowa.
OdpowiedzUsuńA skąd ta nazwa w okolicach Pińczowa? Pewnie była wcześniej tak określona.
Mój kuzyn dumny był z tego, że potrafił podjechać pod nią na rowerze bez trzymania się kierownicy!
Pozdrawiam - Wiesiek
Nie mam pojęcia, jakie jest pochodzenie nazwy Młodzawy. Bez wątpienia te pińczowskie są starsze niż skarżyskie.
A podjechać na rowerze na Młodzawy w Skarżysku to jest wyczyn, wiele osób prowadzi rower pod górę. A tu jeszcze bez trzymania kierownicy... nie wyobrażam sobie tego nawet.
Ania