Wypatrzyłam w kurorcie tablicę informującą o wycieczkach dla
kuracjuszy. Jedna z nich oferowała wyjazd do Wąwolnicy w cenie 50 zł. W sumie,
czemu nie… ale ja już miałam zaplanowaną własną wycieczkę w te okolice. No to
zrezygnowałam z propozycji wyjazdu z grupą nieznanych mi ludzi i wyruszyłam
rano busem. Bilet kosztował 6 zł. I to był całkowity koszt wycieczki. A jej
przebieg? Zobaczcie sami.
Wysiadłam na przystanku w rynku i zaraz skierowałam się w
stronę najbardziej znanego obiektu Wąwolnicy – sanktuarium Matki Bożej
Kębelskiej. Po drodze spotkałam osiemnastowieczną figurę świętego Jana
Nepomucena usytuowaną na zboczu wzgórza kościelnego. Wygląda na niedawno
odnowioną.
Na szczycie wzgórza znajduje się widoczny z daleka kościół
św. Wojciecha. Neogotyk, zbudowany na początku 20.wieku.
Obok dużo skromniejsza, ale raczej zdecydowanie ważniejsza
Kaplica MB Kębelskiej. Powstała na bazie prezbiterium pierwotnego gotyckiego kościoła św.
Wojciecha. W roku 1700 przeniesiono do niej słynącą laskami figurkę MB
Kębelskiej. I ta kaplica została całkiem niedawno rozbudowana. Zabytkowej
architektury tu nie uświadczysz. Ale nie dla architektury ściągają do Wąwolnicy
tłumy.
Najważniejszym magnesem jest gotycka figurka w stylu Pięknej
Madonny znaleziona w trzynastym wieku we wsi Kębło. Tam była czczona, opowiada
się o jej cudownym ocaleniu z rąk tatarskich wojsk, kiedy to sama uniosła się
na koronę lipy, aby uniknąć zbezczeszczenia. Do
miejsca pierwotnego kultu owej figurki dotrzemy później. Teraz zobaczmy
ją samą.
Wypada dodać, że w kaplicy mieści się muzeum regionalne z
interesującymi zabytkami archeologicznymi, ale otwierane jest na prośbę grup. Wątpię,
żeby jedną osobę uznano za grupę. Rezygnuję wiec z próby zwiedzania. I to jest
minus oszczędnościowej wycieczki.
Opuszczam wzgórze kościelne i szlakiem pieszym kieruję się w
stronę cmentarza w Wąwolnicy i uroczego wąwozu Lipniki. Wąwóz jest dosyć długi,
o zróżnicowanej wysokości. Stanowczo najwyższe ściany ma w środkowej części.
Stopniowo się wypłaszcza ku końcowi.
Przez wąwóz prowadzi utwardzona droga, dlatego też nie
zdziwiło mnie auto, które przezeń przejechało. Warto również spojrzeć w górę na
korzenie i pnie drzew porastających ściany wąwozu.
No, a potem wychodzimy w pola.
I nie wiedzieć czemu solidna
droga się kończy. Ba, zaczynają się mocno zroszone i błotniste polne drogi. W
dodatku blondynka z mapą w ręku dostaje nagle pomroczności jasnej i skręca na
północ zamiast na południe. Skutek – kilka polnych widoczków, w tym na
Wąwolnicę, od której się oddala, a powinna już zacząć zbliżać się do niej.
Wreszcie następuje moment przebłysku świadomości i naprawiam
wszystkie pomyłki. Wracam na właściwą ścieżkę, nią docieram w kilka minut na
granicę Kębła.
Teraz już bezgranicznie ufam mapie (początkowo zmyliła mnie
jej skala, bo nie przywykłam do map w tak wielkim powiększeniu), maszeruję szosą,
a później posłusznie wkraczam do niewielkiego, ale dosyć mocno zarośniętego
wąwozu.
Ten wyprowadza mnie prosto na kaplicę w Kęble, na miejscu
objawienia znanej nam już figury. To nowy, ale często odwiedzany obiekt.
Świadczą o tym liczne kwiaty i świece w jej otoczeniu.
Znakowana na zielono ścieżka spacerowa prowadzi dalej. Na
razie bardzo ruchliwą szosą. Widzę przy niej spore pastwisko ze spokojnie
spożywającymi śniadanie końmi.
To dla mnie znak, że powinnam na kilka minut opuścić szlak i
udać się w boczną dróżkę do parku i pałacyku, a może raczej dworu, w Kęble.
Park ładny, z uroczą figurką maryjną.
Dziewiętnastowieczny dwór Wesselów też prezentuje się
nieźle. Chociaż… Nie da się nie zauważyć, że jest otoczony płotem, jakim
ogranicza się plac budowy. Wolę nie szukać informacji, dlaczego. Gdzieś tam w
głębi parku kręcą się ludzie. Obawiam się, że mogę zostać wyproszona w trybie
natychmiastowym. Szybkim krokiem omijam ławeczkę, na której zamierzałam
odpocząć i opuszczam park.
w pałacyku mieści się Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy im. św. Franciszka z Asyżu, może akurat w czasie wakacji trwa jego remont...
Wracam na moją ścieżkę, która szczęśliwie opuszcza szosę i
skręca w lewo, gdzie faktyczne staje się prawdziwą, choć dosyć mokrą ścieżką.
Doprowadza do cmentarza w Kęble. Jest to chyba najbardziej niezwykły cmentarz,
jaki widziałam. Założono go w roku 1824 na wzgórzu lessowym poprzecinanym
wąwozami (wąwóz Polanki to jeden z nich, przebiega obok cmentarza).
Część
grobów usytuowana jest u podnóża wzgórza – tam nietrudno się dostać, żeby na
przykład zapalić świecę na grobie. Pozostałe są usytuowane piętrowo w zboczu.
Niektóre wyryto poziomo w skale. Wejścia do nich są zamurowane, stanowią mur
oporowy.
Tablica informacyjna przy głównym wejściu opowiada o ciekawych
rzeźbach nagrobnych, mogiłach zasłużonych obywateli. Jednak perspektywa
wdrapywania się na wyższe poziomy i przeciskania między nagrobkami podziałała
na mnie zniechęcająco. Obejrzałam cmentarz z najniższego poziomu.
Podeszłam jedynie do pomnika mieszkańców Wąwolnicy
pomordowanych w czasie 2 wojny światowej, pochowanych poza rodzinną
miejscowością.
Pora kończyć zwiedzanie Wąwolnicy i kierować się w stronę
Nałęczowa. Prowadzi tam szlak pieszy. Kawałek nawet idę polnymi ścieżkami i w
dodatku przechodzę przez rzekę. To Bystra.
Dalsza trasa szlaku to marsz asfaltową szosą przez wieś. Na
szczęście ruch samochodowy niewielki, a zza zabudowań wiejskich widać nawet
pola na północ od wsi.
Napotykam tablicę informującą, że przed moim wzrokiem
rozpościera się tak zwana Dzwonna Góra. Nazwa wzgórza związana jest z legendą o
kościele, który w tym miejscu zapadł się pod ziemię. Czasem tylko nocą słychać
dźwięk kościelnych dzwonów niosący się od wzgórza. Nie mogę potwierdzić
prawdziwości tej informacji, bo byłam w tej okolicy przed południem.
Jeszcze kilka polnych widoczków i już pierwsze zabudowania
Nałęczowa. Pora na kwaterę, żeby zmyć z siebie błoto pól Kębła.
Zapytacie, jak zainwestowałam zaoszczędzoną kwotę. Nie będę
ukrywać, że przepuściłam ją w kawiarni Ewelina na kawę i ciastko oraz w Termach Pałacowych na aperol spritz. Warto być oszczędnym.
Zdjęcia znów mojego
wyrobu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz