sobota, 26 sierpnia 2023

Dwa wąwozy i ścieżka spacerowa

Brzmi zachęcająco? Będzie prosto? Oczywiście! No to sprawdzam.
Wracam do Kazimierza Dolnego. Jest wczesny ranek. Poniedziałek. Raczej zimno. Daję sobie czas do otwarcia Kuncewiczówki, czyli parę kroków po rynku.
 
na rynku jeszcze pusto i cicho
 
W końcu ruszam w stronę Wąwozu Małachowskiego. Prowadzi nim znakowana na żółto ścieżka spacerowa. Sam wąwóz raczej nudny, miejski. Kiedy próbuję zejść z głównej drogi, to zaraz zakaz. 
 

Po drodze zaglądam do Kuncewiczówki, co już opisałam. Po zwiedzaniu ruszam dalej podziwiać Wąwóz Małachowskiego i szukać śladów pułkownika Juliusza hrabiego Małachowskiego, bohatera licznych bitew powstania listopadowego, który właśnie w tym wąwozie zginął w walce z Rosjanami 18 marca 1831 r. Pochowano go potajemnie w pobliżu dworu w Wylągach, a w wąwozie umieszczono tablicę upamiętniającą bohatera. Zwłoki hrabiego przeniesiono później do krypty kościoła św. Jana Chrzciciela i św. Anny przy cmentarzu w Końskich. 
 
wąwóz raczej skromny
 
W wąwozie znalazłam płytę pamiątkową ku czci bohatera umieszczoną pod dorodnym dębem. Miejsca pierwotnego pochówku Juliusza Małachowskiego przyjdzie poszukać podczas innej wycieczki. 
 


Pora opuścić Wąwóz Małachowskiego. Rozsądny człowiek zrobiłby w tył zwrot i pomaszerował do miasta. Optymistka ślepo ufa ścieżce. Spacerowa przecież jest, nie może być trudna. 
 
Jest i takie miejsce w wąwozie, a niedaleko kazimierskie alpaki, niestety akurat były na urlopie. Może w Peru...
 
No to zagłębiam się w ścieżkę, która skręca w lewo w kierunku Wąwozu Czerniawy. Początek taki raczej mało zachęcający. Liczę, że dalej będzie lepiej. Niestety, im dalej tym gorzej. Ścieżka przeradza się w wąski wąwozik o stromych ścianach. Tarasują ją początkowo pojedyncze drzewa, a potem już po kilka pni, wreszcie całe sterty gałęzi. O, ludzie, ile ja się tam musiałam nagimnastykować! Dobrze, że mam cztery kończyny - dwie na tę ścieżkę to stanowczo za mało. Z wysiłku i strachu cała się zgrzałam. Na zakończenie jeszcze tylko jeden mocny akcent w postaci gęstych zarośli połączonych z błotem i już można wyjść w Czerniawach. Wyszłam. Nigdy więcej tej ścieżki! Każdemu czytelnikowi radzę – nie popełniajcie tego mojego błędu.
 


dalej było już tak źle, że nie myślałam o zdjęciach, a o ratowaniu własnej skóry

Na ulicy zobaczyłam, w jakim stanie są moje buty. Nie nadawały się do zadawania szyku na rynku w Kazimierzu, ani nigdzie indziej. Wtedy przypomniałam sobie, że w opisie owej uroczej ścieżki, którą z taką lekkością pokonałam, pojawiła się informacja o Źródle Miłości (co oni z tą miłością, co źródło, to zaraz miłość?!). Wystarczyło pójść nieco w prawo. Rzeczywiście, w tym punkcie opis ścieżki był prawdziwy. Całe to źródło okazało się rurą, z której wypływa woda do przydrożnego rowu. Stojąc na jednej nodze wyczyściłam oba buty pod strumieniem owej wody. 
 
źródło czystych butów
 
I wreszcie mogłam spokojnie udać się w kierunku cmentarza żydowskiego w Czerniawach. Tak, to ten z oryginalną „Ścianą płaczu” utworzoną z macew, które na początku wojny Żydzi zmuszeni przez Niemców wyrywali z cmentarza. Posłużyły potem do brukowania terenu wokół więzienia gestapo, a w latach 80. ubiegłego wieku zaczęto je odkopywać i w ten niezwykły sposób wyeksponowano. 
 
krzyż upamiętniający ofiary gestapo w Kazimierzu 
 
Ściana, dzieło inżyniera Tadeusza Augustynka, jest wyłożona macewami nie tylko od strony drogi, ale i od strony cmentarnego lasu. 
 


"Ściana płaczu" - różne spojrzenia

Można do niego przejść przez pękniecie w ścianie lub obok niej. 
 

Wtedy zobaczymy, że część macew umieszczono w ziemi na cmentarnym wzgórzu w bukowym lesie. Oczywiście już nie było możliwe usytuowanie ich zgodnie z pierwotnym umieszczeniem. 
 


 
Z Czerniaw wracam do centrum Kazimierza. Zaglądam przy tej okazji do muzeum w Kamienicy Celejowskiej, która podczas naszego poprzedniego pobytu w miecie była remontowana. 
 
kamienica Celejowska - ta z renesansową attyką
 
Z przyjemnością obejrzałam tu obrazy, które przypomniały mi mój pobyt w mieście pełnym artystów malujących na rynku w latach 80. Tak, teraz w miasteczku galerii i wystaw nie widać tych, którzy ze sztalugą i pędzlami siadywali dawniej na rynku i utrwalali tutejsze widoki i klimat.
 
Danuta Wierzbicka "Miasteczko", r. 1983
 
Anna Strumińska "Kazimierz", r.1972
 

Zanim opuszczę Kazimierz, zaglądam na chwilę nad Wisłę. Niebo nad rzeką wyglądało tego dnia niepokojąco. To zapewne była zapowiedź pogody, jaka towarzyszyła mi podczas kolejnej wycieczki. Ale o tym opowiem innym razem.
 

 niebo nad Wisłą

Zdjęcia znów sama robiłam

2 komentarze:

  1. Dobrze że uszłaś z życiem... a kierkut robi wrażenie ,ponad nim jest jeszcze jakieś miejsce pamięci ,dojście z drugiej strony raczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się sobie dziwię, przecież w razie problemów, nie miałam żadnych szans na pomoc. Głupie to było z mojej strony.
      Nie szukałam innego miejsca pamięci z drugiej strony. Musi zostać na kolejny wypad w te okolice.

      Usuń