I nie musi to być wpadnięcie do strumienia, które
przydarzyło mi się w lutym. Postanowiłam odczarować tamtą traumę i zaplanowałam
wycieczkę do wąwozów w okolicach Chmielowa. Musiała mieć jednak inny przebieg
niż tamta, pechowa.
Tradycyjnie startujemy na stacji w Boksyckiej, maszerujemy
przez Chmielów i za szkołą skręcamy w prawo.
szkoła z niezwykła historią - jej budowa zakończyła się w roku 1939, budynek zajęli Niemcy, a jednak nauka się w nim odbywała
Tym razem schodzimy z asfaltu i polną, a potem leśną dróżką
docieramy do wąwozu Biała Droga. Niestety, Droga coraz mniej biała. Bardzo
poszarzała ostatnimi czasy.
Z wąwozu wychodzimy na szosę, która prowadzi do kolejnego
wąwozu. Bardzo go lubimy. Kolega Ed uważa go za najładniejszy w okolicy. Wąwóz
rozciąga się z północy na południe.
Kiedy tak się nim spokojnie zachwycamy,
wychodzi słońce i robi się naprawdę przyjemnie.
Wreszcie nasza droga wyprowadza nas z cienia wąwozu na
otwartą przestrzeń pól. Szkoda tylko, że one już opustoszałe po żniwach.
Na rozstajach zauważamy kamienny krzyż, który lata całe był
bury i coraz bardziej ciemny ze starości. A teraz – popatrzcie, odżył. Został
odnowiony, wygląda, jak by mu ze sto lat ubyło.
Ciąg dalszy trasy to droga asfaltem na zachód. Na poboczach
czasem jaka roślinka zainteresuje człowieka. Głównie jednak panoszy się tu
jadowicie żółta nawłoć kanadyjska.
Z szosy wchodzimy do Biechowa. Nie bez przeszkód, bo skusiła
mnie ładna dróżka, która zawiodła na manowce, ale szybko się z nich wykaraskaliśmy.
W Biechowie chciałam spotkać dwie kamienne „Maryjki”. Stoją
dosyć blisko siebie. Urocze, nieco zawstydzone i poszarzałe. Oby ich tylko nikt
nie pomalował jak krzyża Strychalskich.
Za Biechowem obserwujemy na pastwisku grupkę koni. Spokojnie
skubią trawę i siano.
I w końcu trzeba skręcić w polną drogę, która zgodnie z moim
planem ma nas doprowadzić do Chmielowa. Liczę na to, że będzie przyjemna. I
taka w gruncie rzeczy jest – wygodna, bez błota, na jej poboczu mnóstwo czarnego
bzu. Tylko jakaś tak nijaka. Bez perspektywy. Pola puste. W duchu sam siebie
ochrzaniam, że taką nieszczególną drogę wybrałam. Jedno, co ma ciekawe, to widok
na Ostrowiec (też mi atrakcja!).
I wreszcie po boku drogi pojawia się niewielka piaskowa
ściana, jakby zapowiedź wąwoziku. Zatrzymuję się, żeby zrobić zdjęcie. Kiedy
ruszam i doganiam kolegów, to z wrażenia muszę rzucić wyrazem. Przede mną
wysoka, w pięknym żółtopomarańczowym kolorze ściana!
Tu zaczyna się niezwykły
wąwóz, o którym do tej pory nic nie wiedzieliśmy. I gdybym się nie uparła na tę
trasę, nadal byśmy nie wiedzieli, bo lata całe zasuwaliśmy do Chmielowa nudną
asfaltową szosą z Udzicowa.
Wąwóz, do którego trafiliśmy, jest długi. Zdaje się nie mieć
końca. Ściany, jak widać – wysokie i kolorowe.
Ba, kiedy ściany robią się
niższe, to atrakcyjności dodają im splątane korzenie drzew. No, żal wychodzić z
tak pełnego uroku miejsca.
Ja się zakochałam od pierwszego wejrzenia. Kolega Ed z
rezerwą ocenia, że ten wąwóz jest równorzędny z tamtym, który uważał za najładniejszy.
Tak czy inaczej – warto było tu dotrzeć i koniecznie trzeba powtórzyć ten
fragment trasy, żeby większa część grupy mogła wyrobić sobie zdanie na jego
temat.
Z wąwozu wyszliśmy w części Chmielowa o nazwie Chmielówek.
Spotkany przygodnie mieszkaniec powiedział, że wąwóz nazywa się Zimna Góra. W
Internecie znalazłam jeszcze określenie wąwóz w Krońcach. Na razie zostawiam
obie wersje, może z czasem poznam właściwą.
I tu by już można było zakończyć wycieczkę i relację, bo już
nic atrakcyjniejszego nie można sobie wymarzyć, ale trzeba wszak wrócić na
stację w Boksyckiej. Po drodze robimy mały skok w bok i zaglądamy nad niewielki
staw na końcu ulicy Słonecznej. To prywatny obiekt, ale jego właściciel
uprzejmie pozwala zrobić kilka fotek, chociaż staw jest aktualnie pogłębiany.
Zapoznaje nas też ze swoim hobby, jakim jest hodowla owiec
kameruńskich. Te urocze zwierzęta nic a nic się nas nie boją. Niestety, nie
umieją pozować – pchają w obiektyw pyszczki. Takie towarzyskie bestyjki.
Opuszczamy nowych znajomych, bo pociąg nie poczeka.
I tym samym
kończę relację z niedzielnej wycieczki. Udała nam się. Nie?!
Zdjęcia – Edek i ja
Pod jakiś wąwóz chętnie byśmy podjechali aby trochę połazić wewnątrz... może co polecisz?
OdpowiedzUsuńNajlepiej zaparkować przy kościele w Chmielowie. Idziesz pieszo ulicą na południe do skrzyżowania dróg, skręcasz w prawo, to ulica Kunowska i dalej tą samą ulicą aż do miejsca, gdzie ta ulica skręca w prawo pod kątem prostym. Należy iść tą drogą, która już nie ma asfaltu, ale są przy niej domy. Tu przy domu nr 41 wchodzisz w las i jest ten nasz najnowszy wąwóz. Jeśli zaczynasz spacer od tej strony, to wąwóz jest najpierw niezbyt głęboki. Jego ściany robią się coraz wyższe i najbardziej efektowne są na końcu. Ale to trzeba iść i iść. Warto.
UsuńGdybyś uważał, że to za daleko, można podjechać na miejsce, gdzie się rozdziela droga asfaltowa od tej do wąwozu, tam małe autko może zaparkować.