W niedzielę wybraliśmy się na wycieczkę z Suchedniowa do
Skarżyska. Wysiedliśmy na stacji kolejowej i pomaszerowali ku ulicy Szerokiej.
Nią w kierunku lasu.
W lesie Jacek zaproponował dróżkę prowadzącą brzegiem
niewielkiego wąwozu, którym w okresie wiosennym zapewne płynie przyjemny
strumyk. Teraz wąwozik ma suche dno. No dobrze, powiem to – na dnie wala się
mnóstwo śmieci, które udało mi się wykadrować, ale nie zniknęły dzięki temu zabiegowi.
Dróżka doprowadza do solidnej drogi w okolicy niegdysiejszej
leśniczówki. Tu zatrzymuję się przy pieńku, żeby wysypać z butów drobiny
igliwia i spotykam takiego oto przystojniaka:
Ciąg dalszy wycieczki to już wędrówka licznymi ścieżkami raz
w lewo, raz w prawo. Najważniejszy był ten skręt w prawo, bo doprowadził nas do
uroczego leśnego źródełka (Edek mówi na
nie stok, bo wypływa ze zbocza). Widać, ze źródło jest zadbane, ale na szczęście
brak kolejek ludzi z baniakami po wodę. Jednak źródło jest dosyć oddalone od
drogi.
Następna droga doprowadza do interesującego drzewa, na
którym zauważamy zamocowany wysoko wydrążony pień. Czyżby barć? Nie wiem.
Wreszcie wkraczamy na sporą, ładnie zagospodarowaną
polanę. Duży napis umieszczony na pniu ściętego drzewa informuje, że to teren
prywatny, ale właściciel zaprasza gości prosząc o poszanowanie porządku. Nie
muszę pisać, że ochoczo skorzystaliśmy z zaproszenia. Jedyne ślady, jakie
zostawiliśmy, to nieco podeptana trawa. Liczę, że po niedługim czasie sama
się podniosła.
Dalsza wędrówka była bardziej urozmaicona. Pojawiły się
kałuże do omijania, trochę błota. Przecięliśmy trasę szlaku zielonego. Kiedy z
niej zeszliśmy, dotarliśmy do niewielkiego strumienia (o, nie raz się go
przekraczało…) z dorodnym dębem w pobliżu. Ostatnio spotkaliśmy go 6 lat temu.
Wtedy nie miał zawieszonej kapliczki.
Skoro dąb, no to wypada poszukać wyrobiska nieczynnego
kamieniołomu. Kolega Ed nie czekając na przewodnika poleciał na zwiedzanie
schodząc stromym zboczem. Reszta grupy spokojnie obeszła wyrobisko i znalazła łagodniejsze
zejście. Niezależnie od wariantu zwiedzania nasuwa się jedna myśl – kamieniołom
jest mocno zarośnięty, ściany ma strome. Lepiej się tam nie zapuszczać.
Po powrocie na koronę kamieniołomu obserwowaliśmy go z góry
i nawet wypatrzyliśmy coś, co wyglądało na jaskinię. O dziwo, nikt nie zdecydował
się na jej eksplorację. Uważam, że wykazaliśmy wiele rozsądku.
Kiedy już podchodziliśmy do skraju lasu, napotkaliśmy
turystów idących nowo wyznakowaną ścieżką do kamieniołomu Oczy Ziemi. Może, jak
opadnie fala zainteresowania tym miejscem, i my się tam wybierzemy.
Na razie ja znów musiałam zdjąć obuwie i co tym razem
napotkałam w pobliżu miejsca krótkiego postoju? Otóż kamyk opatrzony dziwnymi „pieczątkami”. Zignorowałam, bo myślałam, że ktoś sobie
takie żarty robi na ścieżce. Kiedy jednak w pobliżu spotkałam kolejne kamyki, a
„pieczątki” okazały się już nie tak regularne, postanowiłam obiekt
sfotografować i sprawdzić, co to takiego. No i mam – to buellia nazywana
również brunatką, grzyb zaliczany do porostów. Znaliście? Ja dopiero teraz
poznałam.
Pod koniec trasy przedarliśmy się przez tunel pod drogą i ku
mojemu najwyższemu zdziwieniu wylądowaliśmy przy dzikiej plaży zalewu Rejów.
Taka niespodzianka.
Wycieczka nie była długa, ale bardzo przyjemna. Miłe
urozmaicenie po pełnych przesiadek wyprawach w odleglejsze rejony. Dołączam mapkę, którą otrzymałam od Jacka.
Zdjęcia – Edek i ja
Stary kamieniołom po uporządkowaniu nie ustępowałby oczom ziemi... Walek prowadzał nas grzbietem skałek na kopulak i inne...
OdpowiedzUsuńOczywiście, kamieniołom jest nawet większy niż Oczy Ziemi. Jest jednak poważny problem - nie wyobrażam sobie, jak go uporządkować. Toż to gęsty las, chaszcze. Chyba nie ma dla niego nadziei.
Usuń