niedziela, 25 sierpnia 2024

Pałac Moritzburg – od polowań do Kopciuszka

W latach 40. szesnastego wieku książę Moritz Saksoński urządził swój pałacyk myśliwski nieopodal Drezna. Nazywał się on Dianenburg na cześć bogini łowów, Diany. Ta nazwa jednak się nie przyjęła i pałac jest nazywany od imienia księcia Moritza. 
Jakieś dwa wieki później władca Saksonii i król Polski uznał, że tak skromny pałacyk jest poniżej jego oczekiwań i pozycji, zlecił rozbudowanie rezydencji i oto mamy barokowy pałac z czterema wieżami.
 
ta niższa to pałacowa kaplica

Jak widać na powyższym zdjęciu pałac jest położony nad wodą. Ba, nawet na sztucznej wyspie na dużym stawie. Jego budowniczym był znany nam już z poprzednich wpisów architekt Matthäus Daniel Pöppelmann.
 

Do pałacu przechodzimy groblą, a przed wejściem na nią spotykamy jakże znany obiekt – pocztowy słup dystansowy Poczty Saskiej. Ba, nawet dwa ustawione symetrycznie przy bramie wjazdowej pałacu. Oba z roku 1730.
 


Pałac coraz bliżej, witają nas dwaj kamienni hejnaliści z psami myśliwskimi. 
 
 

Dalej paradne wejście na tarasy otaczające pałac. Balustrady ozdobione kamiennymi wazami i puttami. 
 


Z tarasu widok na staw i kanał, który prowadzi do kolejnej, ale już nie barokowej części założenia pałacowego, na obejrzenie których nie starczyło czasu. 
 
 

Pora wejść do pałacu. 
Jego wyposażenie pochodzi z czasów Augusta Mocnego i jest wykonane z barokowym przepychem – meble, obrazy, portrety rodziny królewskiej.
 
liczne nawiązania do myślistwa 
 
osiemnastowieczny portret panny von Nehem i współczesna rekonstrukcja stroju damy
 

Najbardziej rzucają się w oczy tapety zdobiące ściany. Są one wykonane ze skóry cielęcej lub koźlęcej (im więcej sal przechodziłam, tym gorzej znosiłam odczytywanie po raz kolejny, o jaki gatunek skóry chodzi, toż to małe zwierzątka były) i bardzo bogato zdobione. Większość przeszła już renowację, choć zostawiono kilka fragmentów dla porównania stanu sprzed renowacji z obecnym.
 
tapeta lśni złotem
 
fragment tapety przed renowacją
 
ten już po

Kolejnym trudnym tematem w pałacu są poroża zdobiące jego ściany.  Zgromadzono tu olbrzymią kolekcję poroży jeleni, łosi, reniferów. Nie wszystkie upolowane w jednym czasie i przez jednego myśliwego. Część z nich to dary innych znamienitych myśliwych. Zwiedzanie zaczynamy od Sali Potworności, w której zgromadzono kilkanaście zdeformowanych poroży. Nie wiem, co jest większą potwornością – zniekształcenie poroża przez naturę, czy gromadzenie tego typu okazów. 
 

Jeszcze ciekawiej jest w olbrzymiej jadalni – elegancko nakryty stół, doskonałe dania, miła towarzyska pogawędka, a na ścianach, nad głowami biesiadników poroża. Mnóstwo poroży. Prawdopodobnie największy zbiór poroży na świecie. Z imponującym najcięższym porożem jelenia (waży ono 19,8 kg). I jedz tu człowieku w takich warunkach! Da się, wiem, bo mój dziadek był myśliwym i mieliśmy w domu kilka poroży, ale nie w jadalni.
 


Myślałam, że na tym skończymy zwiedzanie, ale panie z grupy wyczaiły jeszcze jedną ciekawostkę  i z pomocą woźnego pilnującego zbiorów dotarłyśmy do tak zwanego Pokoju z Piór. Cóż, sam pokój jest taki jak wszystkie, tyle że oddzielony od zwiedzających szklaną ścianą. A za nią można podziwiać łoże z baldachimem sporządzone w roku 1723 na rozkaz Augusta Mocnego przez Francuza o nazwisku Le Normand, który w utkaną na warsztacie tkackim osnowę wpinał mozolnie coś około miliona piór pawi, perliczek, kaczek i bażantów. Myślę, że nie sam to robił, bo by mu życia nie starczyło. To łoże początkowo znajdowało się w Pałacu Japońskim, a potem przywieziono je do Moritzburga. Wyobrażam sobie, że nie sposób było spać w czymś tak ciepłym i król rozkazał zdjąć osłony łoża i zawiesić je na ścianach. Stąd nazwa Pokój z Piór.   
 

Dla uspokojenia wrażeń zajrzyjmy może do pałacowej kaplicy, która powstała w latach 60. siedemnastego wieku jako kaplica protestancka, a po wstąpieniu Augusta Mocnego na tron Polski w czasie nabożeństwa bożonarodzeniowego w roku 1699 została poświęcona na katolicką, zachowała jednak swój dotychczasowy wygląd. 
 
 
A co z Kopciuszkiem, zapytacie. Dojdziemy i do niego. Krótko tylko dodam, że po śmierci Augusta Mocnego nie kontynuowano barokowych planów tego władcy, kolejne zmiany wprowadzone przez jego następców prowadzono w sporej odległości od głównego pałacu. Wiele cennych zbiorów Wettynów ukrytych w czasie wojny zostało znalezionych i splądrowanych przez żołdaków Armii Czerwonej. Część udało się odszukać stosunkowo niedawno i przywrócono je do ekspozycji.
 
to tylko jako przerywnik, myślę, że przywrócone drogocenności znajdują się w skarbcu, a tego nie zwiedzaliśmy 

Pałac po wojnie był obiektem muzealnym i pewnie to uchroniło go przed dewastacją. Przez lata budził podziw zwiedzających, w tym czeskiego reżysera, Vaclava Vorlicka, który postanowił pałac uczynić miejscem akcji filmowej wersji baśni o Kopciuszku „Trzy orzeszki dla Kopciuszka”. Film powstał w koprodukcji enerdowsko-czechosłowackiej (Rany! Ale to brzmi!) i tu kręcono sceny na zewnątrz pałacu króla. Sami się domyślacie, jaka jest najsłynniejsza scena w tym kontekście. Tak, to tutaj, na barokowych schodach Kopciuszek gubi swój pantofelek. Film jest ponoć nadal pokazywany w telewizji niemieckiej, czeskiej i słowackiej w okresie Świat Bożego Narodzenia. A jego miłośnicy tłumnie zjeżdżają do Moritzburga, by zobaczyć miejsca z nim związane. Panie mają okazję przymierzyć słynny pantofelek przytwierdzony do schodów. I ja też mogłam, ale było lato, już kilka pań bucik mierzyło, więc zrezygnowałam, chociaż to ewidentnie mój rozmiar. 
 
 

Pora opuścić teren pałacu i otaczającego go parku. Mam do odwiedzenia jeszcze jedno miejsce w jego pobliżu, o czym następnym razem.
 
napstrykałam tych fotek, to jeszcze jedna na zakończenie
 
Zdjęcia – Irena i ja

2 komentarze:

  1. Czy wyjazd był zorganizowany... czy indywidualny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjazd zorganizowany, wszędzie nas dostarczał autokar. Ale czasem udawało mi się coś indywidualnego przemycić . Pantofelka Kopciuszka nie było w programie. :)

      Usuń