Tę trasę zaplanowałam po tym, jak jadąc do Krakowa
zobaczyłam z okna pociągu niewielki pagórek z krzyżami. Ani chybi cmentarz
wojenny. Sprawdziłam, jaka to okolica i po powrocie do domu zaczęłam obmyślać
wycieczkę.
Wystartowaliśmy na stacji kolejowej w Sobkowie i ścieżką
wśród traw wyruszyli w kierunku lasu.
W lesie mieliśmy porządną drogę, cóż, kiedy przy niej
zauważyliśmy liczne połamane drzewa. Takie drzewa widzieliśmy z okien pociągu.
To zapewne skutki niedawnych nawałnic, jakie przeszły nad naszym województwem.
Wypatrzony przeze mnie kurhanek udało się bez problemu
odszukać na skraju lasu. Jak głosi napis na tablicy informacyjnej, jest to
cmentarz z czasów 1 wojny światowej. Można się domyślać, że pochowano tu żołnierzy
niemieckich i austriackich. Nie udało mi się znaleźć żadnych informacji
dotyczących tego miejsca.
Od cmentarza cofamy się nieco, aby przyjemną drogą dotrzeć
do przejścia pod trasą szybkiego ruchu. Na tej ścieżce spotykamy solidne
przeszkody w postaci połamanych jak zapałki sosen. Jakoś się przedarliśmy.
Dalej było już łatwo. Zaskoczył nas tylko fragment lasu z
dziwacznie powykręcanymi sosnami. Nie wiem, dlaczego pnie sosen czasem tak się
skręcają, ale wyglądają całkiem niesamowicie.
Po przejściu pod szosą kierujemy się ku zbiornikowi wodnemu, prawdopodobnie przeciwpożarowemu znajdującemu się tuż przy drodze. Jest
ogrodzony i średnio urodziwy.
Dalsza droga (oczywiście z kolejnymi powalonymi sosnami
tarasującymi przejście) prowadzi nad staw Łuski (taką nazwę znalazłam na jednej
z internetowych map).
Trzeba przyznać, że to malownicze i spokojne miejsce. Dla
mnie był odkryciem, ale nie jest nieznany. Da się zauważyć ślady ognisk,
pomosty na brzegu. Wodę ma czystą, piasek biały i miękki.
Jest zapewne lubiany
przez miłośników kąpieli. Nie wiem tylko, na ile ta kąpiel jest bezpieczna.
Staw wygląda jak zalane woda wyrobisko dawnej kopalni piasku, może więc skrywać
różne niespodzianki na dnie.
Znad stawu wędrujemy ku polom, a właściwie łąkom. Polne
drogi mają nazwy jak ulice. Trochę to dziwne, ale może niegdyś ten teren
należał choćby do Wolicy i planowano tu rozbudowę miejscowości. Teraz to raczej
okolica spacerowa.
Wypatrzyliśmy niezłe przejście pod drogą szybkiego ruchu i
nim idziemy unikając w ten sposób marszu
przez wieś.
Ale i tak ten marsz nas nie ominie, jeśli chcemy zajrzeć do
starego młyna w Wolicy i zdążyć na wcześniejszy pociąg.
po drodze spotykamy na placu przed szkołą tablicę upamiętniającą aresztowanie i zamordowanie przez Niemców 38 strażaków z Wolicy
Prujemy przez ulice i
docieramy do dziewiętnastowiecznego kamiennego młyna na Czarnej Nidzie. Działał
on ponad 100 lat aż do czasu powodzi, która go poważnie uszkodziła.
Do młyna dobudowano niewielką elektrownię wyposażoną w
turbinę typu ślimak Archimedesa. Urządzenie działa cichutko i produkuje prąd
dla sieci niskiego napięcia.
Okolica młyna prezentuje się przyjemnie. Jest woda, zieleń.
Niedaleko przystań kajakowa. No, świetne miejsce na letni wypoczynek.
My jednak nie mamy zbyt wiele czasu i wracamy na stacje kolejową.
I po wycieczce.
Zdjęcia – Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz