wtorek, 20 sierpnia 2024

Zwiedzamy Chęciny

Nic szczególnego, powiecie. Wszak każdy bez problemu może się tam wybrać na zwiedzanie. Każdy, owszem. Ale nasza grupa od zawsze traktowała Chęciny jako miejsce startu lub zakończenia wycieczki i zaglądała do jednego lub dwóch obiektów. A bywaliśmy tam często i od dawna, stąd wspomnień się nazbierało. Przyszła pora, żeby je usystematyzować i połączyć w jednej wycieczce.
 

Wysiadamy z autobusu miejskiego na ostatnim przystanku przy cmentarzu. Oczywiście pasażerowie pytają, po co my tu przyjechaliśmy, skoro jesteśmy już poza Chęcinami. Kolega Ed ma plan – przechodzimy przez teren cmentarza zwracając uwagę na kilka starych nagrobków i wdrapujemy się przez las na Rzepkę. 
 
widok ze zbocza Rzepki na chęciński cmentarz i Zelejową
 
Ze szczytu mamy przyjemny widok na Europejskie Centrum Edukacji Geologicznej Uniwersytetu Warszawskiego. Obserwowaliśmy je podczas budowy, byliśmy tam w przeddzień otwarcia (tu link). Sprawdzamy, co się zmieniło. 
 
sierpień 2014 - początek prac przy budowie Centrum
 
widok z Rzepki na Centrum

jeden z budynków
 

dowód na to, jak przemyślana jest architektura Centrum, która idealnie wpasowuje się w pejzaż

Niestety, ściany kamieniołomu coraz bardziej zarastają.
 

Kierujemy się w stronę Góry Zamkowej. Nie sposób zliczyć, ile razy pokonywaliśmy tę drogę, ile podobnych zdjęć się tu zrobiło. Chyba każdy z grupy ma tu fotkę. Tym razem więc bezludnie. 
 

Podchodzimy na szczyt, gdzie rozsiadł się zamek warowny powstały w czasach Łokietka. Potężna i ważna twierdza. 
 
u wejścia czuwa król Kazimierz Jagiellończyk
 
Zatrzymujemy się na krótko przy brzozie, obok której prowadzi ścieżka w stronę ściany Kamieniołomu Zachodniego. Niegdyś schodziło się tamtędy szlakiem. Teraz bym nie ryzykowała. Jest stromo, ściany zarośnięte. Może jest podejście od dołu, ale nie było czasu, żeby wracać i sprawdzić.
 



Zaczynamy zwiedzanie zamku. Na początku wypada się wdrapać na piętnastowieczną czworoboczną basztę. Nie jest to jakoś specjalnie trudne. Podziwiamy widoki z wieży i kontynuujemy zwiedzanie. 
 
tę wieżę udostępniono zwiedzającym stosunkowo niedawno, tu na zdjęciu z roku 2008 widać prace remontowe
 
tu mamy dowód zmian i dostępności baszty obecnie
 
widok z baszty Zamku Dolnego na wieże Zamku Górnego
 
a tu widok w dal
 
Nie możemy się oprzeć solidnej dziurze w murach wieży. Czyżbyśmy zaglądali do lochów?
 

Po drodze z Zamku Dolnego do Górnego zatrzymujemy się na zwiedzanie pozostałości tak zwanego Domu Wielkiego, w którym mieściły się pomieszczenia mieszkalne. Tu też zatrzymała się swego czasu królowa Bona. Wiele się mówi o skarbach, które wywiozła. Ba, są nawet tacy, co pozostałości tych skarbów szukają.
 
Dom Wielki
 
i widok z jego "wnętrza" na basztę Zamku Górnego
 

 
Koledzy próbowali doszukać się fortuny w głębinach skarbca. Wypatrzyli tam nie tylko monety, ale i banknoty... Może to i nie skarb, ale mielibyśmy zwrot kosztów podróży do Chęcin. 
 


Wdrapujemy się i na wieżę Zamku Górnego. Tu już nie przelewki – jest stromo, ciasno i schody kręte. I ta sytuacja wyzwala w ludziach uczucia sympatii i zrozumienia - ustępują jedni drugim miejsca, uśmiechy, żarciki.
A i widoki z wieży przyjemne. Podobne do tych z wieży czworobocznej, da się jednak zauważyć różnice. 
 


widok z wieży na Chęciny i okolice
 
a tak te okolice wyglądały w latach 70.
 

Opuszczamy zamek bramą wschodnią. Tu przed wiekami mieściło się główne wejście, zapewne z mostem zwodzonym. My pamiętamy, że tędy wchodziliśmy dawniej na teren ruin. Ba, nawet chadzaliśmy ścieżką u podnóża muru zamkowego, bo taka tu kiedyś była dostępna.
 

zamek widziany od wschodu (na drugim zdjęciu w prawym dolnym rogu królowa Bona tęsknie spogląda na miejsce, gdzie może jeszcze coś z jej skarbów pozostało) 

podobny a jednak zupełnie inny widok na ruiny zamku w latach 70.

Teraz schodzimy dobrze wydeptaną dróżką z tabliczką kierującą na kirkut (ok. 850 m). Co jakiś czas spoglądam w lewo, żeby wypatrzyć wejście na teren cmentarza. Udało się! 
Wypatrzyć – tak. Trudniej zejść. Docieramy jednak bezpiecznie do pozostałości muru okalającego niegdyś teren cmentarza, którego powstanie datuje się na XVII wiek. i wchodzimy na teren mocno zarośniętej nekropolii.
 

 


Byliśmy tu w roku 2013 (tu link), wtedy cmentarz wydawał się dużo mniejszy i nie był aż tak zarośnięty.
 


chęciński cmentarz żydowski w roku 2013

Okazuje się, że teren cmentarza żydowskiego w Chęcinach to około 3 hektarów. Są tu liczne zabytkowe macewy. Na pewno nie do wszystkich udało nam się przedrzeć. 
 
tak ten cmentarz wyglądał w roku 1967 - zdjęcie skopiowałam z multimedialnej tablicy na wystawie w Centrum Kultury Żydowskiej w Chęcinach, tam też poznaliśmy wiele poruszających faktów z historii Żydów, którzy niegdyś mieszkali w tym miasteczku

Wydostanie się z terenu cmentarza też nie jest sprawą łatwą. My pokonaliśmy stromy głęboki rów przy ulicy Radkowskiej. Myślę jednak, że może jest gdzieś bezpieczniejsze zejście, tylko my go nie znaleźliśmy. 
 
macewy w zakątku cmentarza niedaleko ulicy
 
W tym miejscu przerywam relację ze zwiedzania Chęcin. Ciąg dalszy nastąpi niebawem.

Zdjęcia – Edek i ja
 

2 komentarze:

  1. Ten rów to porażka... zresztą jak cała informacja o kirkucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że to dopiero początek zmian na lepsze. Skoro jest już ścieżka od zamku, to zapewne są plany zadbania o kirkut. Poza tym, nikt nam nie kazał leźć w ten rów, ba, nawet przed takim rozwiązaniem przestrzegali. Ale nam się nie chciało wracać ścieżką na górę. Sami się pchaliśmy w kłopoty.

      Usuń