Nic szczególnego, powiecie. Wszak każdy bez problemu może
się tam wybrać na zwiedzanie. Każdy, owszem. Ale nasza grupa od zawsze
traktowała Chęciny jako miejsce startu lub zakończenia wycieczki i zaglądała do
jednego lub dwóch obiektów. A bywaliśmy tam często i od dawna, stąd wspomnień
się nazbierało. Przyszła pora, żeby je usystematyzować i połączyć w jednej
wycieczce.
Wysiadamy z autobusu miejskiego na ostatnim przystanku przy cmentarzu. Oczywiście pasażerowie pytają, po co my tu przyjechaliśmy, skoro jesteśmy już poza Chęcinami. Kolega Ed ma plan – przechodzimy przez teren cmentarza zwracając uwagę na kilka starych nagrobków i wdrapujemy się przez las na Rzepkę.
Ze szczytu mamy przyjemny widok na Europejskie Centrum
Edukacji Geologicznej Uniwersytetu Warszawskiego. Obserwowaliśmy je podczas
budowy, byliśmy tam w przeddzień otwarcia (tu link). Sprawdzamy, co się
zmieniło.
jeden z budynków
dowód na to, jak przemyślana jest architektura Centrum, która idealnie wpasowuje się w pejzaż
Niestety, ściany kamieniołomu coraz bardziej zarastają.
Kierujemy się w stronę Góry Zamkowej. Nie sposób zliczyć, ile
razy pokonywaliśmy tę drogę, ile podobnych zdjęć się tu zrobiło. Chyba każdy z
grupy ma tu fotkę. Tym razem więc bezludnie.
Podchodzimy na szczyt, gdzie rozsiadł się zamek warowny
powstały w czasach Łokietka. Potężna i ważna twierdza.
Zatrzymujemy się na krótko przy brzozie, obok której
prowadzi ścieżka w stronę ściany Kamieniołomu Zachodniego. Niegdyś schodziło
się tamtędy szlakiem. Teraz bym nie ryzykowała. Jest stromo, ściany zarośnięte.
Może jest podejście od dołu, ale nie było czasu, żeby wracać i sprawdzić.
Zaczynamy zwiedzanie zamku. Na początku wypada się wdrapać
na piętnastowieczną czworoboczną basztę. Nie jest to jakoś specjalnie trudne.
Podziwiamy widoki z wieży i kontynuujemy zwiedzanie.
tę wieżę udostępniono zwiedzającym stosunkowo niedawno, tu na zdjęciu z roku 2008 widać prace remontowe
Nie możemy się oprzeć solidnej dziurze w murach wieży.
Czyżbyśmy zaglądali do lochów?
Po drodze z Zamku Dolnego do Górnego zatrzymujemy się na
zwiedzanie pozostałości tak zwanego Domu Wielkiego, w którym mieściły się
pomieszczenia mieszkalne. Tu też zatrzymała się swego czasu królowa Bona. Wiele
się mówi o skarbach, które wywiozła. Ba, są nawet tacy, co pozostałości tych
skarbów szukają.
Koledzy próbowali doszukać się fortuny w głębinach skarbca.
Wypatrzyli tam nie tylko monety, ale i banknoty... Może to i nie skarb, ale
mielibyśmy zwrot kosztów podróży do Chęcin.
Wdrapujemy się i na wieżę Zamku Górnego. Tu już nie
przelewki – jest stromo, ciasno i schody kręte. I ta sytuacja wyzwala w ludziach uczucia sympatii i zrozumienia - ustępują jedni drugim miejsca, uśmiechy, żarciki.
A i widoki z wieży przyjemne. Podobne do tych z wieży
czworobocznej, da się jednak zauważyć różnice.
Opuszczamy zamek bramą wschodnią. Tu przed wiekami mieściło
się główne wejście, zapewne z mostem zwodzonym. My pamiętamy, że tędy
wchodziliśmy dawniej na teren ruin. Ba, nawet chadzaliśmy ścieżką u podnóża
muru zamkowego, bo taka tu kiedyś była dostępna.
zamek widziany od wschodu (na drugim zdjęciu w prawym dolnym rogu królowa Bona tęsknie spogląda na miejsce, gdzie może jeszcze coś z jej skarbów pozostało)
Teraz schodzimy dobrze wydeptaną dróżką z tabliczką
kierującą na kirkut (ok. 850 m). Co jakiś czas spoglądam w lewo, żeby wypatrzyć
wejście na teren cmentarza. Udało się!
Wypatrzyć – tak. Trudniej zejść.
Docieramy jednak bezpiecznie do pozostałości muru okalającego niegdyś teren
cmentarza, którego powstanie datuje się na XVII wiek. i wchodzimy na teren mocno zarośniętej nekropolii.
Byliśmy tu w roku 2013
(tu link), wtedy cmentarz wydawał się dużo mniejszy i nie był aż tak zarośnięty.
Okazuje się, że teren cmentarza żydowskiego w Chęcinach to
około 3 hektarów. Są tu liczne zabytkowe macewy. Na pewno nie do wszystkich
udało nam się przedrzeć.
tak ten cmentarz wyglądał w roku 1967 - zdjęcie skopiowałam z multimedialnej tablicy na wystawie w Centrum Kultury Żydowskiej w Chęcinach, tam też poznaliśmy wiele poruszających faktów z historii Żydów, którzy niegdyś mieszkali w tym miasteczku
Wydostanie się z terenu cmentarza też nie jest sprawą łatwą.
My pokonaliśmy stromy głęboki rów przy ulicy Radkowskiej. Myślę jednak, że może
jest gdzieś bezpieczniejsze zejście, tylko my go nie znaleźliśmy.
W tym miejscu przerywam relację ze zwiedzania Chęcin. Ciąg dalszy nastąpi niebawem.
Zdjęcia – Edek i ja
Ten rów to porażka... zresztą jak cała informacja o kirkucie.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że to dopiero początek zmian na lepsze. Skoro jest już ścieżka od zamku, to zapewne są plany zadbania o kirkut. Poza tym, nikt nam nie kazał leźć w ten rów, ba, nawet przed takim rozwiązaniem przestrzegali. Ale nam się nie chciało wracać ścieżką na górę. Sami się pchaliśmy w kłopoty.
Usuń