Jest to niewielka, ale interesująca miejscowość uzdrowiskowa
w Szwajcarii Saksońskiej.
herb nadany miastu w roku 1480, żaglowiec na wzburzonych falach symbolizuje ważną rolę żeglugi na Łabie
Udało mi się
spędzić tam przyjemne przedpołudnie, co dało okazję poznać kilka ciekawostek
kurortu leżącego nad Łabą i rzeczką, której nazwę dosyć trudno wymówić – Kirnitzsch.
Ma ona swój początek w Czechach, gdzie też się pięknie nazywa Křinice i właśnie w Bad Schandau wpada do
Łaby.
Dwa najsłynniejsze
obiekty w Bad Schandau służą transportowi. Jeden to zabytkowy tramwaj, który
przewozi turystów z okolic parku nad rzeką Kirnitzsch w góry. Z niego nie
korzystałam. Drugim jest secesyjna szklana winda, którą można wjechać na
punkt widokowy na zboczu jednego ze wzgórz nad miastem i Łabą. Takiej atrakcji
żadna miłośniczka secesji nie może sobie odmówić.
Z platformy na szczycie rozciąga się rozległy widok. Można tu
również posiedzieć przy stoliku i wypić choćby kawę.
stolik z widokiem
Od tego miejsca rozchodzą się ścieżki turystyczne w różne
strony. Nic, tylko wędrować. Jedna z nich nosi nazwę Droga Lutra i prowadzi w górę
do świetnego punktu widokowego z ławeczką i w dół do parku nad rzeką. Skąd ta
nazwa? Otóż w roku 1817 na niewielkim płaskim terenie na wzgórzu nad miastem w
kamiennej niszy ustawiono popiersie Lutra, a w jego pobliżu zasadzono 3 dęby,
których sadzonki przywieziono z zamku Wartburg, gdzie Luter pracował nad
przekładem Biblii. Zachował się tylko jeden z owych dębów, nosi nazwę, rzecz
jasna, Dąb Lutra.
Park nad rzeczką skromny, ale przyjemny.
Wkrótce docieramy do rynku miasta. Wąski jest i dosyć długi.
Dominuje nad nim wieża kościoła św. Jana wysoka na 56 metrów, dobudowana w
czasie wojny trzydziestoletniej do istniejącego już gotyckiego kościółka.
Po jakimś czasie i kościół przebudowano do obecnego
kształtu. Można go zwiedzać, wchodząc bocznym wejściem od strony plebanii. W
kościelnym wnętrzu najciekawszy jest ołtarz główny – renesansowy, który lata
świetności przeżywał w drezdeńskich kościołach, a potem został odnaleziony
przez proboszcza z Bad Schandau w jednym z magazynów. Udało się go zakupić i
zainstalować w tutejszym kościele.
W rynku zaś najbardziej rzuca się w oczy umieszczona centralnie fontanna
zbudowana w roku 1896 w stylu historyzmu na zlecenie słynnego już wtedy
właściciela wielu willi uzdrowiskowych Rudolfa Sendinga (swoją karierę zaczynał
ona jako kucharz w jednym z sanatoriów). Jak się nietrudno domyślić, fontanna,
którą oglądamy, nie jest oryginałem – tamta została zniszczona w czasie 2 wojny
światowej. Tę odbudowano w latach 90.
fontanna przedstawia syrenkę, która uratowała małego chłopca przed utonięciem, a teraz próbuje go zabawić, żeby się jej nie bał i uspokoił się po wypadku
całość obserwuje niezadowolony satyr, który uważa, że syrenki nie powinny się pokazywać ludziom (historia opowiedziana na podstawie tablicy informacyjnej przy fontannie)
Warto jeszcze wspomnieć, że winda, którą wcześniej
opisywałam, jest również dziełem Sendinga. Gdzieś w jej pobliżu znajduje się
pomnik owego zasłużonego człowieka, ale pośpiech przy wysiadaniu z autokaru nie
sprzyja poszukaniu pomników.
Przejdźmy jeszcze spacerkiem po mieście. Zawsze coś ciekawego można zauważyć.
I to tyle z Bad Schandau. To miasto skrywa jeszcze dużo
więcej ciekawostek. Warto tam wrócić.
Zdjęcia – Irena i ja
Lekko zazdraszczam... :)
OdpowiedzUsuńA to dopiero jedna trzecia relacji. :) Będą jeszcze inne przyjemne miejsca.
Usuń